Każdy z nas chciałby podróżować, cóż podróże do tanich nie należą. Ale jest na to rozwiązanie! Jeśli nie przeszkadza nam to że czasem sztorm wyrzuci nas z łóżka.
Pod koniec zeszłego roku dranie z zarządu amerykańskiej linii lotniczej United Airlines wymyślili sobie nową klasę o nazwie „basic economy" („podstawowa ekonomiczna"), która dodatkowo uprzykrzy życie podróżującym. Wprowadzenie opłat za miejsce na bagaż podręczny czy za możliwość wybrania fotela przy przejściu zupełnie zmienia znaczenie pojęcia „podstawowe udogodnienia". Wszystko wskazuje na to, że nadchodzą czasy, kiedy trzeba będzie płacić za samo oddychanie. Czy kolejnym krokiem będzie zakładanie pasażerom na nos ekranów z reklamami, na których zdjęcie dostaniemy pozwolenie dopiero po uiszczeniu dodatkowej opłaty?
No, ale co poradzić – przecież tylko samoloty umożliwiają transoceaniczne podróże, prawda?
Niekoniecznie. W grę wchodzą jeszcze kontenerowce, czyli potężne, 400-metrowe statki przewożące setki ładunków wielkości wagonów towarowych. To środek transportu przeznaczony dla ludzi, którzy nie są szczególnie… wybredni. Dla przykładu samolotem pokonuje się Atlantyk w 12 godzin, a drogą morską zajmuje to około dwóch tygodni. Czas to jednak tylko jedna z wielu rzeczy, które trzeba poświęcić na taką podróż.
Thor Pedersen postanowił postawić stopę w każdym kraju na świecie i obecnie z planowanych 203 państw zobaczył już 121. Ponieważ zdecydował się nie korzystać z samolotów, część trasy pokonuje na kontenerowcach, gdzie przewożą go niczym cargo. Zdzwoniliśmy się, kiedy Thor był w Kenii. Podczas naszej rozmowy powiedział mi, że takie statki to zdecydowanie nie miejsce dla szczurów lądowych. Podkreślił natomiast, że chociaż samo wejście na pokład sprawia sporo problemów, wbrew pozorom oferują wiele udogodnień. Dla Pedersena najbardziej liczy się to, że podróżowanie nimi jest całkowicie darmowe – w przeciwieństwie do rejsów wycieczkowych, które zazwyczaj kosztują tyle samo, co przelot samolotem.
Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Thora Pedersena
Dlaczego podróżujesz na kontenerowcach?
Thor Pedersen: Mniej niż 200 osób odwiedziło każdy kraj na świecie i każda z nich chociaż część trasy pokonała samolotem. Podróżuję już od ponad trzech lat, zwiedziłem 121 państw i jeszcze ani razu nie zahaczyłem o mój dom, ani nie leciałem. Jeżeli muszę pokonać ocean tak wielki, jak Atlantyk, nie mam innej możliwości niż przepłynąć go na pokładzie kontenerowca.
Czy takie długie podróże nie są nużące?
Dopóki trwa mój projekt, nie mam za dużo wolnego czasu. Ciągle coś robię: staram się o wizę, przekraczam granice, poznaję ludzi, spędzam czas z członkami Czerwonego Krzyża albo rozmawiam z prasą. Dopiero na statku mogę złapać oddech. Przez dwa-cztery dni jestem w stanie pracować bez internetu, ale potem ani rusz. Wtedy mogę sobie zrobić przerwę.
Jak wtedy spędzasz czas?
Na statku mamy dostęp do słodkiej wody, ponieważ na bieżąco odsala się morską. W dodatku część rur poprowadzono tuż obok silnika – który nagrzewa się do strasznie wysokich temperatur – dzięki czemu nigdy nie brakuje gorącej wody. Na statku można brać prysznic co dwie, trzy godziny i nie czuć z tego powodu wyrzutów sumienia. Ma się możliwość długiego spania i czytania w spokoju książek. Spędzam dużo czasu na mostku, bo to najważniejsze miejsce na statku. Jeżeli człowiek chce się czegoś dowiedzieć, najlepiej przebywać właśnie tam.
Czy na statkach miewacie czasem jakieś luksusy?
Na ostatnim okręcie, którym płynąłem, mieliśmy saunę i zakryty basen. Czasem jest też WiFi. Kiedyś udało mi się też zobaczyć zorzę polarną, a kiedy indziej obserwowałem delfiny i wieloryby. Czasem bywa naprawdę niesamowicie, ale przez większość czasu po prostu gapisz się na wodę.
Czy kiedykolwiek się bałeś?
[Pewna trasa na Północnym Atlantyku] miała być ośmiodniowym rejsem, ale w trakcie natrafiliśmy na bardzo złe warunki pogodowe. Myślałem, że to koniec. Strasznie kołysało statkiem, a fale uderzały w kontenery i w dziób statku. Musieli zwolnić do czterech węzłów (ok. 3,7 km/h). Jeżeli się czegoś w porę nie chwyciło, rzucało człowiekiem po całym pokładzie. Zapytałem, czy taka sytuacja była normalna. Spojrzeli na mnie i powiedzieli: „Synu, takie coś to małe piwo". Wtedy się uspokoiłem – skoro według nich nie działo się nic złego, nie miałem powodu do niepokoju. Spędziłem cztery dni, czekając, aż ocean się uspokoi.
Czy da się spać na wzburzonych wodach?
To prawie niemożliwe. Leżysz sobie na koi, starasz się usnąć, a co rusz wypadasz się z łóżka. Na podłodze stało krzesło, które się cały czas przewracało. Spróbuj sam pomału przechylić krzesło, aż się wywróci, to zrozumiesz, jak nami bujało. Jeżeli chcesz coś zjeść, jedną ręką musisz trzymać się stołu, żeby nie zlecieć z krzesła, a drugą ściskać talerz. Nagle orientujesz się, że nie masz więcej rąk. Jedzenie podczas sztormu to prawdziwe wyzwanie.
Pedersen przygotowuje szczepionkę uzupełniającą na statku z Islandii do Kanady
W jaki sposób załatwiasz sobie miejsce na statku?
Niełatwo dostać się na kontenerowiec. Istnieje zaledwie kilka firm przewozowych, które oferują kajutę na takich statkach. Można do nich zadzwonić lub odwiedzić ich strony internetowe i kupić bilet, ale ja nie podróżuję w taki sposób. Przewoźnikom nie opłaca się brać żadnych dodatkowych pasażerów, o ile nie dostają za to pieniędzy. Dawno minęły czasy, kiedy można było podróżować na statku w zamian za pracę. Dzisiaj, żeby zatrudnili cię na pokładzie, potrzeba pozwoleń i tego typu rzeczy. Biorą też wtedy za ciebie odpowiedzialność, więc naprawdę nie ma żadnego powodu, dla którego mieliby ci pozwolić na podróżowanie z nimi. Większość portów ma takie zabezpieczenia, że nie da się do nich po prostu wejść z ulicy. Życie na statku sprowadza się tak naprawdę do kilku rzeczy: pracy, jedzenia, spania i odpoczynku. Pasażer jedynie zaburzałby ustalony porządek.
Co w takim razie odróżnia cię od innych?
Podróżuję z ramienia [duńskiego] Czerwonego Krzyża, jestem ich ambasadorem dobrej woli. Czasem otwiera to niektóre drzwi, zwłaszcza w przypadku kapitanów i innych oficerów. W jakiś sposób czują ze mną pewną więź. Żeglują już od ponad 40 lat i sami wiele przeżyli. Ciekawi ich, kim jest wariat, który postanowił zwiedzić świat, nie pokonując ani odrobiny drogi samolotem. Traktują mnie po królewsku – jadam z samym kapitanem.
A ile to kosztuje?
[Raz] musiałem zapłacić 15 dolarów (ok. 60 zł) za kajutę i jedzenie; na początku wykupiłem też ubezpieczenie za 60 dolarów (ok. 250 zł). Aha, i chcieli, żebym napisał artykuł o tym, jak wspaniale podróżuje się kontenerowcem.
Czy za inne noclegi musiałeś zapłacić?
Nie, cała reszta była za darmo.
Pod koniec twojej podróży odwiedzisz mnóstwo małych państw wyspiarskich na Pacyfiku. Planujesz podróżować czymś innym niż kontenerowce?
Zdecydowanie nie mam zamiaru przesiadać się na jakieś żaglówki czy inne cholery. Wszystkie wyspy na Pacyfiku raz na pewien czas otrzymują dostawy drogą morską. Najpewniej nie ma to miejsca codziennie, więc kto wie, co się zdarzy. Jeżeli statek rozpocznie rozładunek zaraz po zakotwiczeniu i odpłynie po ośmiu czy czternastu godzinach, ja będę musiał zostać na lądzie – mam zasadę, że w każdym państwie mam przebywać przez minimum dobę. Jeżeli okaże się, że kolejny kontenerowiec ma przypłynąć dopiero po miesiącu, możliwe, że zmienię środek transportu.
Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
https://www.vice.com/pl/article/8qgv3k/kakovo-eto-povidat-mir-prakticheski-besplatno-puteshestvuya-na-kontejnernyh-sudah