Przyszła mi do głowy myśl aby podzielić się z wami pewną historyjką jaka mi się przydarzyła kilka miesięcy temu, a może się komuś przydać aby nie dać się oszukać przez hipermarkety. My kupujący mamy prawa do reklamacji czy zwrotu o których nawet nie wiemy, a wielu sprzedawców próbuje to wykorzystać.
Zaczęło się tak. Pewnego dnia postanowiliśmy z żonką kupić sobie frytownicę. Przez pierwszych kilkanaście dni wszystko było dobrze działała bez problemów, aż po ok 2-3 tygodniach przestała grzać. Nie pozostało nic innego jak oddać sprzęt do reklamacji. Podczas mycia jej przed oddaniem pech chciał złamał się jeden zaczep z zamknięcia. Nie miałoby to żadnego wpływu na działanie gdyż były dwa zaczepy. Ale pierwsza myśl odrzucą reklamację z powodu uszkodzenia mechanicznego.
Spakowałem czystą frytownicę w karton i zawiozłem do punktu reklamacyjnego. Zgłaszam usterkę, iż grzałka przestała grzać. Pan z punktu pooglądał i sam dopisał sobie uszkodzenie zaczepu. Nawet na mój sprzeciw o tym fakcie pozostało tak jak sobie wymyślił. Sprzęt został w punkcie.
Po około 14 dniach dostaję pisemko, że sprzęt jest do odbioru. Oczywiście w punkcie dowiaduję się, że reklamacja została odrzucona z powodu zaczepu. Ja się pytam co ma zaczep do grzałki, przecież zgłaszałem usterkę grzałki. No ale Pan twierdzi że jest usterka mechaniczna.
OK mówię, zostaw Pan ją jeszcze w serwisie odezwę się za kilka dni.
Udałem się do Rzecznika Praw Konsumenckich, przedstawiłem całą dokładną sytuację i jak się okazało to ja mam rację. Powiedział dokładnie to samo co ma zaczep do grzałki. Próbował interweniować w sklepie w tej sprawie, ale też został olany że tak powiem. Po krótkiej rozmowie doszliśmy do wniosku iż przygotuje on pozew do sądu. Z uwagi iż koszty sądowe miały wynieść ok 20-30 zł a sam pozew sporządzony został za darmo, bez wahania zgodziłem się.
Tak do sądu dlaczego mam odpuszczać przecież to ja tracę pieniądze.
Mając przygotowany pozew w ręce poszedłem odebrać sprzęt, niestety nie dostałem go gdyż nie chciałem oddać notatki z przyjęcia towaru do serwisu. Nawet moje tłumaczenia że potrzebuję ją dołączyć do pozwu nie przemawiały. Po kilku wymianach zdań, zostawiłem sprzęt i kulturalnie się pożegnałem.
Pojechałem do domu.
Nie uwierzycie co stało się po kilku chwilach. Zdążyłem ledwo dojechać do domu ok. 3 km.
Zadzwonił do mnie kierownik serwisu przepraszając powiedział - proszę sobie podjechać odebrać pieniądze za frytownicę, reklamacja została uznana.
Gdybym odpuścił byłbym w plecy ok. 200zł, może i nieduża kwota ale dlaczego mam to podarować.
Cały incydent trwał ok 3 tygodni, 2 tygodnie sprzęt w serwisie + ok 1 tygodnia przygotowanie pozwu.
Miłej lektury.
W sumie wywalczyles swoich praw jednak troche kłopotu Ci to przytrafiło.
Ja miałem już z dobrych 10 lat temu sytuację taką. Kupiona lodówka po dwóch dniach przestała działać. Z racji, że było lato i zanim się kapnęliśmy, że nie chłodzi, co nieco się w niej zepsuło i zaczęło śmierdzieć. Złożyłem reklamację, facet w sklepie powiedział, że przyjedzie serwis naprawić. Odpowiedziałem, że chcę otrzymać nową. Facet z serwisu przyjechał, odmówiłem naprawy, poszedłem z powrotem. Facet w sklepie powiedział, że mi nie wymienią. Ja, że wymienią. Na jakiej podstawie? Pyta. Ja mówię, że na podstawie ustawy o (bodajże, bo już słabo pamiętam) szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej, która, tak się składa, wisi tutaj u Was na ścianie. W ustawie napisane było, że klientowi przysługuje naprawa LUB wymiana sprzętu na nowy i nie było podanych żadnych szczegółowych warunków. Oczywiście gościowi się to nie podobało, wydziwiał i kręcił nosem, a na końcu stwierdził, że w tej lodówce śmierdzi. Nic dziwnego skoro zepsuła się w lipcu, a było w niej jedzenie. Z głupawym uśmieszkiem zapytał co ja tam trzymałem. Odpowiedziałem, że brudne buty, bo co mogę trzymać w lodówce. Jakoś do dwóch dni miałem nową lodówkę i działa do dziś.
walczmy o swoje prawa
no to sobie fajnie lecą w kulki.Ha ha moment się kasa znalazła jak się dowiedzieli że trafią do sądu.Moim zdaniem bardzo dobrze żeś zrobił,nie można tak sobie pogrywać z człowiekiem.Ciekaw jestem jak byście nie połamali zaczepu jaką by mieli wymówkę.
Congratulations @dariklon! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Congratulations @dariklon! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
reklamacje nikt ich nie lubi
Ale niestety czasami trzeba.
Z doświadczenia ci powiem, że bardzo często nie jest ważne, czy klient ma rację. Wiele firm odrzuca 99% reklamacji od razu, ponieważ ludziom zazwyczaj nie chce się dalej tego załatwiać. Nawet jeżeli powiedzmy 10% z odrzuceń coś dalej zacznie z tym robić, to dopiero wtedy oddaje się pieniądze po piśmie od rzecznika czy kogoś podobnego. Zawsze do przodu.