Rewanżowe mecze półfinałowe Ligi Mistrzów przyniosły ponownie sporo emocji. Wydawałoby się, że będzie ich mniej, a rolę się odwrócą. Mecz Realu z Bayernem będzie tym razem ciekawszy, a Liverpoolu z Romą nudniejszy. Jeszcze większe szanse na to były po pierwszym spotkaniu, gdyż we wtorkowy wieczór Bawarczycy naprawdę ostro zaczęli grać i przynieśli sporo radości. Nie gorzej było jednak w Rzymie, gdzie Roma postawiła wszystko na jedną kartę i chciała odrobić straty. Czy się to udało i jak się potoczyły dalsze losy? Zapraszam niżej na analizę!
Skrót spotkania - wszystkie inne języki były już zablokowane.
Real Madryt vs Bayern Monachium
Spotkanie określane starciem gigantów. Bayern, który przegrał u siebie 1:2, nie miał zbyt korzystnego wyniku, aczkolwiek nie była to strata nie do odrobienia. Pokazał to szybki gol Kimmicha, który po raz drugi w tym dwumeczu pokonał Keylora Navasa.
Emocji na Santiago Bernabeu dostarczył jednak Karim Benzema doskonale wykorzystując podanie Marcelo. Zwróćmy jednak uwagę na coś innego. W tej sytuacji tak naprawdę to dzięki Ronaldo padł ten gol, bo to on pobiegł na krótki słupek, absorbując uwagę praktycznie trzech obrońców, co otworzyło szansę dla Francuza.
Dużo mówi się o Benzemie w kontekście Realu i jego słabej gry. Kultowe są już żarty na temat jego taśm na chyba wszystkich, którzy podejmują jakieś decyzje. Faktycznie, zawodnik grał przez cały sezon naprawdę przeciętnie. Marnował wiele 100% sytuacji, po których większość piłkarzy zostałaby po prostu posadzona na ławce, a tutaj Zinedine Zidane dalej wierzył w swojego napastnika. Zauważmy, że w pierwszym meczu zaczął właśnie jako rezerwowy, aczkolwiek było to raczej wymuszone ustawieniem. Być może Francuz źle się poczuł w takiej sytuacji i wreszcie zdecydował się pokazać na co go stać.
Tak naprawdę jedna bramka już była wyczynem, a przejdźmy dalej... strzelił przecież dwie.
Kuriozalny błąd Ulreicha
Powiem szczerze - na najwyższym poziomie nie przypominam sobie, żebym coś takiego widział.
Mowa oczywiście o tej sytuacji, gdyby ktoś nie widział.
Ja, kiedy to zobaczyłem, to po prostu parsknąłem śmiechem. Bayernowi jednak do śmiechu nie było...
Zastanówmy się z czego taki błąd wynikał?
Po pierwszej połowie jest 1:1. Bawarczycy są w dobrej sytuacji. Nie optymalnej, ale wystarczy im już 1. bramka do dogrywki i ewentualnych karnych. Myślę, że w przerwie dostali wytyczne, aby nie forsować już za wszelką cenę jak wcześniej i spróbować poszukać swoich szans powoli i spokojnie.
Tak więc zaczęli drugą połowę, od spokojnego rozgrywania piłki przez obrońców. Real jednak cały czas stosował bardzo wysoki pressing, podobnie jak w pierwszej połowie. I co?
I Corentin Tolisso podaje może troszeczkę zbyt lekko do Svena Ulreicha, ale uważam, że spokojnie mógł zdążyć. To nie jest jednak wina tego zagrania. Niemiec po prostu wyszedł po przerwie kompletnie zdekoncentrowany i postanowił złapać piłkę podaną od własnego zawodnika. Mocno dyskutowałem z kolegą na temat tej sytuacji, bo to naprawdę nie jest nic innego jak brak koncentracji... Koncentracji, która na tym poziomie powinna być utrzymana nawet po spotkaniu.
Tak się jednak nie stało i bramkarz postanowił złapać piłkę, stając się pośmiewiskiem internetu na najbliższy czas. Nie byłoby jednak takiego problemu, gdyby tę piłkę faktycznie złapał. Ot, rzut pośredni i spore zagrożenie...
Golkiper przewidział jednak, że zdąży tę piłkę wybić i rzuca się nogami, przepuszczając ją kompletnie i zostawiając otwartą drogą do bramki dla Karima Benzemy.
Pomyślcie, jak bardzo drobny brak koncentracji może zaważyć na losach czegoś wielkiego.
Niemiec podjął najgorszą decyzję jaką mógł. Skoro już myślał, że może złapać, to powinien to zrobić i byłby ten rzut pośredni, ale nie bezpośrednia strata bramki. Tutaj jednak musimy spojrzeć z czysto psychologicznego punktu widzenia, gdyż to jest po prostu instynkt. Popatrzcie.
Bramkarz dostaje podanie od swojego zawodnika, które mogło być trochę mocniejsze.
Automatycznie jest lekko podniesione tętno i stres. Niemiec chce tę piłkę złapać, ale albo sam sobie uświadamia, że nie może, albo koledzy do niego krzyczą. Próbuje więc zupełnie instynktownie rzucić się nogami i próbować ją wybić. Trzeba podkreślić, że był tego naprawdę bliski, gdyż piłka minęła jego kolano dosłownie na centymetry.
Niestety, jak najbardziej błąd bramkarz, który pewnie przez wiele lat będzie do tego wracał. Często w wywiadach piłkarze pytani są o swoje najlepsze i najgorsze momenty/zagrania. Jestem przekonany, że w karierze Svena Ulreicha ten niefortunny wybryk będzie przytaczany najczęściej.
Bayern próbował jeszcze się podnieść, lecz potrzebował już 2. bramek, aby awansować. Duży plus, ze mieli na to praktycznie całą drugą połowę.
Emocje podgrzał James Rodriguez, który w 63 minucie zdobył bramkę na 2:2. Bawarczycy mieli jeszcze około pół godziny na strzelenie następnej. Próbowali i to bardzo ambitnie. Było naprawdę dużo sytuacji, które powinny zakończyć się golem, lecz on nie padł i to Real Madryt awansuje do finału Ligi Mistrzów.
Przeanalizujmy jeszcze statystyki. W dosłownie wszystkich podstawowych statystykach lepszy był niemiecki zespół i to on faktycznie przeważał w tym spotkaniu. Bardzo źle wyglądał Lucas Vazquez. Już po około 10. minutach szykowana jego była zmiana i zaczął się rozgrzewać powracający po kontuzji Nacho. Jestem pewny, że gdyby nie miesiąc bez grania, to właśnie on wyszedłby w podstawowym składzie Królewskich. Prawy obrońca był już nawet gotowy do wejścia, lecz ta zmiana została odwołana. W przerwie wydawało się, że to tylko formalność i dostąpi zaszczytu występu, jednak to stało się dopiero pod koniec meczu, w 88 minucie.
Widać było, że gospodarze mieli spory problem z bokami obrony i to właśnie tam swoich szans szukali goście. Żadna nie doprowadziła jednak do szczęśliwego rezultatu dla Bawarczyków, którzy odpadają po zaciętej walce w półfinale.
Wynik końcowy: Real Madryt 2 : 2 Bayern Monachium
Wynik dwumeczu: Real Madryt 4 : 3 Bayern Monachium
Kontrowersje
Mieliśmy w tym spotkaniu po raz kolejny spore błędy sędziowskie. Uważam, że sędziowie bali się podejmować decyzji, bali się gwizdać karne. Wczoraj usłyszałem ciekawą opinię komentatora:
Łatwiej jest nie podejmować decyzji i się obronić, niż zagwizdać coś niepewnego i mieć problemy.
Zgadzam się jak najbardziej. Patrząc z czysto psychologicznego punktu widzenia - niezagwizdanie karnego pójdzie za jakiś czas w zapomnienie i nikt nie będzie pamiętał, że to Bayern powinien mieć jakieś 3 karne w tym dwumeczu. Gdyby jednak padł karny "z kapelusza", to przez wiele lat byłoby to wypominane.
Po raz któryś już to powiem: na takim poziomie MUSI być VAR. Dla mnie to jest niezrozumiałe. Dobrze, że na tegorocznych mistrzostwach świata na szczęście on będzie.
Co ciekawe - niektórzy tłumaczą się, że takie testy były, ale angielscy sędziowie mieli problem z takim sędziowaniem. No to przepraszam bardzo... Czy to sędzia ma się dostosować do przepisów czy przepisy do sędziego? Nikt takiego sędziego nie każe powoływać. Jest wielu innych o wiele lepszych. To jednak osobny temat do dyskusji.
Ostatecznie, wygrał Real Madryt i to ten zespół awansuje do finału a czy to było za sprawą kontrowersji - za 20 lat nikt nie będzie o tym pamiętał. Będzie się liczył być może 3. triumf w LM z rzędu. Jak się stanie? Zobaczymy już w Dzień Matki - 26. maja - w Kijowie. Możemy spodziewać się ponownie sporych emocji!
Moje główne konto - @thedragonnis.