Jak to jest z tym rasizmem omówiłem w pierwszej części, gdzie skupiliśmy się na jego definicjach, początkach i genezie. Aby uniknąć ewentualnych nieporozumień, bardzo ważne jest zapoznanie się z treścią poprzedniego wpisu, bo dopiero całość da nam odpowiedni pogląd. Dziś powiemy sobie trochę więcej o nieustannej tresurze, jakiej jesteśmy poddawani, bez wyjątków oraz o skutkach jakie niesie za sobą błędne rozumienie rasizmu.
WODA Z MÓZGU
Multikulti stało się gorącym tematem w naszym kraju z racji masowej migracji ludów zamieszkujących pewne konkretne rejony. Poprzednio używaliśmy tego przykładu i dzisiaj również będziemy się nim posługiwać, jakby nie patrzeć jest on nam najbliższy, co dodatkowo ułatwi nam przemyślenia, bo przypominam, opieramy się na filozofii.
Otóż, owi przybysze, jak pamiętamy i widzimy gołym okiem, są innej rasy niż my. Wiadomo obcego najłatwiej i najprościej poznać po wyglądzie. Gdyby do naszych drzwi zapukał biały, towarzyszyły by nam inne uczucia, niż byłoby to w przypadku odwiedzin chińczyka, którego w pewnym sensie nie znamy przecież w podobnym stopniu – pomijając część duchową, powiązaną z cywilizacją, chodzi tu o brak znajomości. Obcość wypisana jest na twarzy (nie poruszając już „lepszości” z poprzedniego epizodu), ale nie chodzi tu o rasową obcość, bo przecież co bardziej rozwinięte osobniki naszego gatunku zdają sobie sprawę z różnic między nami. To przez rasę „wypisaną” na twarzy. W momencie, kiedy pojawia się głos sprzeciwu, podważający zapędy masowego przyjmowania przybyszów, momentalnie pojawia się też koszyk podpisany RASIZM i zazwyczaj nie pojawia się w kontrze głos sprzeciwu. Tylko dlaczego?
Multikulti systematycznie pracuje nad opiniami, jakie ludzie powinni posiadać, przechodzimy proces formowania, bo odchodzimy – a w ich przekonaniu musimy - od naszych własnych wartości. Mówi się, że jeżeli nie chcemy otworzyć swoich serc dla uchodźców, zapewne gdzieś głęboko w naszej duszy zakorzeniony jest rasizm. Profesor Wolniewicz przyrównuje zjawisko tego typu zarzutów do stosowania paralizatora. Znakomita większość z Nas nie dopuszcza nawet do siebie, że kiedykolwiek mogliby zostać uznani za rasistę bądź rasistkę. Krytyka tego rodzaju jest głównym paralizatorem oporu wobec najazdu uchodźców i panicznego lęku przed takim określeniem naszej osoby. To nic innego jak powtórka z rozrywki. Kiedyś według wiary katolickiej średniowiecza określenie heretyka stawiało człowieka poza nawiasem społeczeństwa, później w okresie stalinowskim, prawie że wiary stalinowskiej (bo przecież był na najlepszej drodze, żeby go deifikować), był to zarzut wroga ludu i trockisty, a w konsekwencji strach przed śmiercią w obozie koncentracyjnym daleko na wygnaniu. W nowych wierzeniach zwolenników multikulturalizmu jest to właśnie zarzut bycia rasistą.
JAK PSY
Nie jest to proces samoczynny, można się pokusić o stwierdzenie, że poddawani jesteśmy tresurze, podobnie jak psy Pawłowa. W jednym z eksperymentów ten rosyjski fizjolog pokazywał psom plansze, gdzie na jednej namalowane było koło, a na drugiej kwadrat, robił to naprzemiennie. Gdy zwierzak widział koło, dostawał kawałek smacznego mięsa, a gdy na jego nieszczęście pojawiał się kwadrat, otrzymywał szok elektryczny. Jak wiemy, pies ślini się na widok smakołyka i to posłużyło Pawłowowi za punkt wyjścia. Po pewnym czasie, gdy pokazywano mu koło, pies ślinił się, szczekał i merdał ogonkiem, chociaż mięsa nie było, a gdy zobaczył kwadrat, momentalnie jeżył się i warczał, bo wiedział co go czeka. Tak się składa, że podobne warunkowania, jak nazywał to Pawłow, przechodzimy również i my, chociaż są one znacznie bardziej skomplikowane i niewidoczne „gołym okiem”. Według multikulti, gdy usłyszymy o uchodźcach powinniśmy szczekać radośnie, serca z uśmiechem otwierać i ręce rozkładać, a gdy usłyszymy o rasiście, winniśmy natychmiast warczeć, jeżyć i najlepiej rzucić się się na niego, bezrefleksyjnie. Nie może dojść do analizy myślowej, ma być ona kompletnie wyłączona. Podobnie jak w odruchu warunkowym, ślinimy się nie dlatego, że chcemy, a dlatego, że tak ma działać nasz mechanizm. Ewidentnie widać to na przykładzie właśnie rasizmu, gdy pada to stwierdzenie wszyscy warczą, a co znaczy w ogóle rasista, co takiego zrobił, schodzi na odległy plan, bo przecież pojawił się kwadrat.
Mamy w sobie strach, żeby tylko podejrzenie tego typu nie spadło na nas i nie ma się co dziwić. W końcu nieustannie jesteśmy pod wpływem propagandy multikulturalizmu i wspomnianego paralizatora rasizmu. Co gorsza, to widać, imigranci też mają tego świadomość i to wykorzystują. Na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku pojawiły się podstawowe bronie masowego rażenia, ABC – atomowa, biologiczna, chemiczna – a w ostatnich latach powstała kolejna, D, demograficzna. Można tego nie akceptować, ale powoli widzimy jak ma się to do rzeczywistości. Bo przecież ten masowy najazd jest skuteczny przede wszystkim dlatego, że jest kolorowy rasowo. gdyby byli biali zapewne nie byłoby im tak łatwo pokonać, bez żadnej kontroli, granic UE. Nasi wschodni sąsiedzi takich udogodnień nie mają, nie wspominając już o naszych przymusowo przesiedlonych rodakach, którzy często udowadniać muszą swoje pochodzenie, zanim ktoś pozwoli im wrócić na stałe do kraju. Paralizator rasy nie mógłby działać.
Wyrażanie jakiegokolwiek sprzeciwu, uwarunkowanego wewnętrznym niepokojem, któremu towarzyszy chaos i przyjmowanie bez oporu obcych dla nas przybyszów, oceniane jest bezzwłocznie jako rasizm: przecież oni są czarni, śniadzi, przecież to widać, tak nie można! Tak jak pies wyuczony konkretnych ruchów, ataków na komendę, tak i ludzie bez refleksji, na słowo rasizm reagują jak zwierzę, bez namysłu.
Co gorsza, gdy pojawi się już chętny do rozważań, dlaczego ktoś został nazwany rasistą i czy aby na pewno słusznie, zaprosi do debaty, zapyta jak oburzeni rozumieją rasizm, w czym on się w tym konkretnym przypadku objawił, jaka jest jego definicja, najczęściej spotka się z paralizatorem na wyższym „levelu”. Bo jeżeli nie rozumie, tak jak większość, to pewnie udaje, a jak udaje, to właśnie został zdemaskowany i też jest rasistą. W poprzedniej części poruszona została sprawa Jamesa Watsona, którą słusznie przypomina profesor Wolniewicz, noblisty, biologa amerykańskiego, który wraz z brytyjskim fizykiem, Francisem Crick’iem, w roku 1953 dokonali jednego z największych odkryć XX wieku. Pokazali, jaki jest mechanizm dziedziczenia, jak to możliwe, żeby cechy rodziców przechodziły na następne pokolenia, odkryli strukturę DNA. Zrewolucjonizowali biologię, a przewrót, którego dokonali trwa po dziś dzień i końca nie widać. W 2007 roku podczas wywiadu dla londyńskiej gazety Sunday Times, Watson wypowiedział pewne słowa, a konkretniej zdanie. Zapytany, co sądzi na temat wtedy aktualnych wydarzeń w Afryce (kwestie pomocy itd.), odpowiedział: Jestem zasadniczo sceptyczny co do widoków Afryki, albowiem cała nasza polityka socjalna opiera się na założeniu, że ich inteligencja jest taka sama jak nasza, tymczasem wszelkie próby wskazują, że nie bardzo. Żałuję, że wtedy jeszcze nie interesowałem się tego typu tematyką, to co musiało się wtedy dziać w mediach, na żywo, rozmarzyłem się (teraz tylko jakieś wspominki artykułów w internecie). W każdym bądź razie tak, wybuchła wielka bomba rasizmu, oburzenie dotarło chyba do Słońca w jeden dzień, a przecież nawet nie powiedział, że kategorycznie ta inteligencja nie jest taka sama, a że póki co badania na to wskazują. Wyleciał ze wszystkich stanowisk, jakie piastował i mówiąc delikatnie, udał się na emeryturę.
Uczony najwyższej klasy wyleciał ze świata nauki za jedno zdanie. Jak w takiej sytuacji mamy sami się bronić przed ewentualnym napiętnowaniem? Przecież ponownie, już samo doszukiwanie się, co ten Watson tak naprawdę takiego strasznego powiedział, podchodzi pod kolejne oburzenie przedstawicieli multikulti. Przecież to oczywiste, nie mógł chyba powiedzieć nic bardziej okropnego i strasznego, sięgnął dna swoją wypowiedzią i zasługuje na wieczne napiętnowanie, a jeżeli ktoś tego nie widzi, to chyba domyślamy się jak go określić…
PODSUMOWANIE
Jak to możliwe, że ideologia multikulturalizmu tak łatwo zyskuje na popularności, co chwilę gdzieś słychać jej wyznawców, tak często porusza ludzi? Gdzie szukać jej siły, bo przecież gołym okiem, po przeanalizowaniu na czym polega jedna z jej zagrywek (są inne: ksenofobia, dyskryminacja, ale nasz rasizm jest perełką), trudno doszukać się w niej atrakcyjności? Mając świadomość paralizatora jakim jest rasizm, należy zastanowić się, dlaczego jesteśmy tak na niego podatni, skłonni w uwierzyć w jego idee? Bo przecież, jeżeli bylibyśmy czemuś głęboko i radykalnie przeciwni, to żadna propaganda, choćby była obecna nawet w lodówce i każdej formie, jaką możemy sobie wyobrazić, nie przekona nas do końca i nie nakłoni do zmiany zdania. Profesor Wolniewicz podaje, według jego zdania, a ja się z nim zgadzam, jedno z najlepszych wytłumaczeń, na czym polega chwytliwość multikulti. Odnalazł je w kilkunastostronicowej przedmowie do książki Patricka Westa pt.: „The Poverty of Multiculturalism.
Napisał ją nieżyjący już Kenneth Minogue, profesor socjologi Uniwersytetu Londyńskiego , a zbieg okoliczności sprawił, że została napisana na niewiele przed głośną sprawą wspomnianego Jamesa Watsona. Wstęp nosi tytuł Multiculturalism, a dictatorship of virtue - Multikulturalizm, dyktatura cnót - i opowiada, jak to jest, że przez naszą podatność ideologia ta staje się politycznie czynna, odpowiada na pytanie czym jest multikulturalizm:
Dziękuję za poświęcony czas, wpisy pojawiają się regularnie.
Pozdrawiam
@eferto
Wykorzystane grafiki: I, II i III.
Jeżeli Ci się podobało, nie bój się kliknąć FOLLOW, możesz też zostawić KOMENTARZ. Ale jeszcze fajniej jeśli ten post UPVOTUJESZ i RESTEEMUJESZ dalej!
Cała idea multikultii opiera się na BŁĘDNYM założeniu, że wszystkie kultury są tak samo 'dobre' i zaawansowane. Więc łączenie i mieszanie ich da pozytywny rezultat. Jest to totalna brednia, w mojej opinii powstały tylko 2 naprawdę technologicznie zaawansowane cywilizacje: Europejska i Chińska. Cała reszta to naśladowcy bez wyobraźni. Oczywiście z punktu widzenia dzikusów multikultii jest super, ale nie miejmy żadnych złudzeń za ten obłęd płacimy my biali ludzie pracując nadal 40 godzin tygodniowo zamiast 20 tylko po to, aby utrzymywać egotycznych nierobów i tępaków.