Z Podzamcza do Ojcowa
Pierwszym zamkiem jaki mieliśmy dzisiaj w planach był zamek Pilcza znajdujący się we wsi i rezerwacie "Smoleń". Urocza pani w kasie na dole zaskoczyła nas dość wysokimi cenami biletów więc postanowiliśmy zwiedzić tylko część ogólnodostępną. Dużej krzywdy nie było bo widoki rozpościerające się z murów na powiat Zawierciański zrekompensowały nam brak możliwości obejrzenia całości. Zamek częściowo odbudowany a raczej zabezpieczony przed powolna erozją. Co cieszy to fakt że prawie każdy z tych napotkanych po drodze obiektów ma jakiegoś opiekuna. Info o zamku:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Smoleniu
Pomału ruszamy dalej i zbaczamy dość szybko ze szlaku rowerowego na szlak pieszy. Piękne, zalesione okolice przeplatane polami prowadzą nas w kierunku Domaniewic. Po drodze zmieniamy województwo ze Śląskiego na Małopolskie. Około kilometra przed Bydlinami dzięki drogowskazom odnaleźliśmy na lekkim wzniesieniu jeden z najbardziej zaniedbanych i opuszczonych zamków na całej Jurze. Chociaż może słowo zamek to za dużo powiedziane bo z opisów wynika że była to raczej strażnica niż zamek. Bardzo burzliwa historia - zburzony przez Szwedów, kilka razy zamieniany na kościół i ograbiany popadł w końcu w ostateczną ruinę. W okolicach widać ślady po walkach z okresu I Wojny Światowej o czym świadczy pobliski cmentarz na którym spoczywają legioniści polegli w bitwie pod Krzywopłotami. Nie omieszkaliśmy i tam zajrzeć i zapalić znicza dzielnym żołnierzom.
http://www.zamkipolskie.com/bydl/bydl.html
Kolejne metry po malowniczych wzniesieniach mijały bardzo szybko i po około 15 kilometrach pojawiła się prawdziwa perła w koronie Orlich Gniazd - zamek w Rabsztynie. Według mnie najładniej położony i z prawdziwą Jurajską duszą. Wprost raził w oczy swoimi białymi wapieniami na niezalesionym wzgórzu. Widoczny z daleka, bardzo klimatyczny i otoczony w połowie rusztowaniami ze względu na odbywające się tam prace konserwacyjne. Na dziedzińcu widać zręby muzeum które pewnie wkrótce zostanie otwarte dla zwiedzających. My musieliśmy zadowolić się mniejszym muzeum i widokami z baszty. Przy pięknej pogodzie widoczność na kilkanaście kilometrów - wyjaśniało to doskonale sposób w jaki Orle Gniazda się ze sobą komunikowały.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_w_Rabsztynie
Długo nie możemy nacieszyć oczu widokami ,niestety czas ponagla. Mieliśmy ambicje dojechać dzisiaj do Krakowa jednak dolina Prądnika ze swoją Maczugą Herkulesa i zamkiem w Ojcowie skutecznie postanowiła pokrzyżować nam te plany. Okolice Ojcowa okazały się tak piękne że warto było rozbić tą planowaną trasę na dwa odcinki. Zanim jednak do tego doszło posililiśmy się w znajdującej się pod zamkiem Karczmie "Podzamcze" którą to mogę z czystym sumieniem polecić wszelakiej maści turystom - jest tak jak lubię czyli niedrogo,sporo i smacznie :)
Z pełnymi brzuchami leniwie turlamy się naprzód. Stąd już niedaleko do wspomnianej wcześniej Doliny Prądnika. O niej samej opowiadał nam kolega Wojtino który spędził w okolicy kilka urlopów i miał jako takie pojęcie o znajdujących się tutaj cudach przyrody i architektury. Sama trasa taka sobie bo prowadząca w sporej części drogą wojewódzką z niekończącymi się podjazdami i sporym ruchem samochodowym. Na szczęście widoki rekompensowały nam te niedogodności bo po obu stronach drogi ilość domów zaczynała się przerzedzać zastępowana wysokimi ,wapiennymi skałami porośniętymi lasem. Czuć było Herkulesa w powietrzu :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dolina_Pr%C4%85dnika
Trasa po kilku kilometrach zaczęła lekko opadać w dół do doliny gdzie nie męcząc się specjalnie pedałowaniem można było na długim zjeździe podziwiać z siodełka otaczające nas widoki. A było na co popatrzeć. Okolica zamieniła się już w ścisły rezerwat jakim jest Ojcowski Park Narodowy. Raj dla wspinaczy i turystów pieszych - dla rowerzystów nieco gorzej bo wyjazd z doliny w każdą stronę pod sporą górkę ale miłośnicy podjazdów powinni znaleźć tutaj coś dla siebie :)
Dojeżdżamy wkrótce do widocznego zza zakrętu zamku w Pieskowej Skale i wspinamy się na kolejne - a jakże - wzniesienie na którym się znajduje. Przepięknie odrestaurowany, ogromny obiekt z pięknym, zielonym ogrodem w kształcie labiryntu. Położony zresztą w najbliższym sąsiedztwie słynnej Maczugi Herkulesa. Oglądając zamek spieramy się z Wojtkiem, który akurat ten zamek uważa za najpiękniejszy na całej Jurze - natomiast my uważamy że zabity został tutaj średniowieczny klimat jurajski, cudowny właśnie przez swoją surowość i nieokrzesanie. Ilu jednak rowerzystów tyle opinii więc bez rozstrzygania sporu udajemy się na sesję fotograficzną pod kamyk zwany Maczugą :) Zawsze chciałem tu przyjechać widząc ten obiekt na zdjęciach lub w telewizji - jednak tylko osobista wizyta jest w stanie oddać ogrom całości. W małe kadry nijak się to nie mieści :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pieskowa_Ska%C5%82a
Ruszamy dalej i po dotarciu do centrum Ojcowa, z racji zapadającego około 20 zmroku zaczynamy się rozglądać za jakąś kwaterką. Chociaż wrzesień to już praktycznie końcówka sezonu to jeszcze całkiem spora ilość turystów zasiedla pobliskie miejsca noclegowe. Udaje się nam znaleźć coś w restauracji w której zostajemy na kolację i tak dobiega właśnie do końca dzień przedostatni naszej Jurajskiej przygody. Ten dzień nasycił nas estetyczno-przyrodniczo-architektonicznie w taki sposób że jeszcze do późnej nocy przy grze w karty mieliśmy co wspominać :)
Cały szlak Orlich Gniazd jest cudowny. Zamek w Piaskowej Skale jest pięknie zachowany. Piękna budowla i bardzo ładnie zachowane elementy sgraffiro widoczne w dziedzińcu arkadowym :-)
Tam akurat trafiliśmy na dzień w którym nie można zwiedzać :( Będzie jeszcze okazja bo chciałbym wrócić w te wakacje do Doliny Prądnika :)
Warto, warto :) My tam na obozie wędrownym z harcerzami byliśmy :) I mieliśmy okazję pozwiedzać :)