W sumie dobry temat. Ale ja patrzę na to inaczej - trochę szerzej. Otóż moim zdaniem, istnieje coś takiego jak żydowski nacjonalizm, nie różniący się niczym od niemieckiego, ukraińskiego, polskiego. Zakładający w dużym skrócie że jakiś naród jest pokrzywdzony, najczęściej przez inny naród. Niemcy byli pokrzywdzeni przez Układ Wersalski (wplatając w niego spiskową rolę Żydów), Ukraińcy przez Polaków (w filmie Wołyń, jest scena tłumacząca to, jak Ukraińcy obarczają Polaków winą za palenie cerkwi), w Polsce również istnieje nacjonalizm był też przed wojną.
Teraz do rzeczy, w Izraelu jest bardzo silny nacjonalizm. Jedna rzecz tam ciągle jest konflikt z Palestyńczykami. Druga sprawa ich rząd ma problemy, nie bardzo się znam na polityce wewnętrznej Izraela ale z tego co słyszałem mają tam duże afery korupcyjne. Więc moim zdaniem problemem wynika z tego że mimo iż naród Izraela był dotknięty przez nacjonalizm, wpada w jego pułapkę - mają poczucie krzywdy. Liczenie że jakakolwiek władza przyzna się do własnych błędów, jest naiwne. Więc do zmiany politycznej w tym państwie nie ma co liczyć na poprawę relacji. Ale można wpływać na to by ludzie szybciej dam dokonali refleksji, nad tym czy za ich sytuacje polityczną obecnie odpowiadają Polacy i ich rząd.