W czasach prosperity należy robić zapasy. W życiu jak w gospodarce mamy nieustanne cykle koniunkturalne, raz jest lepiej, innym razem znów gorzej i tak na przemian. Tego nie da się uniknąć, nikt nie wygrywa za każdym razem. Ważne jest, aby ogólna tendencja była wzrostowa, aby po każdym kryzysie wzbogacić się jeszcze bardziej. Nigdy nie można dopuścić, aby ryzykować wszystkim i przegrać do 0.
Pierwszą lekcję jaką udzielił wirus to oszczędzanie w czasach wzrostów. Gdy wszystko idzie jak po maśle, człowiek się bogaci, status życia rośnie, ma się wrażenie, że tak już będzie zawsze, że przyszłość to same wzrosty. Istnieje pokusa której wielu ludzi nie jest wstanie się oprzeć, aby wydawać pieniądze których się nie ma, kupować rzeczy na które nas nie stać, czy też ryzykować wszystkim z przekonaniem, że w przyszłości będą kolejne podwyżki, awanse i możliwości. Jednak prosperita to nie czas na złote klamki, kredyty na kostkę przed garażem, ani zobowiązania które ledwo można udźwignąć. Tąpnięcie zawsze przyjdzie i to w najmniej spodziewanym momencie. Bo któż jeszcze 2 miesiące temu przypuszczał, szalejącą zarazę, kwarantannę i puste półki z papierem toaletowym? W zrównoważonym budżecie rodzinnym zawsze pewien procent środków musi zostać odłożona na czarną godzinę. Nie ma możliwości, że człowiek pod swoimi zobowiązaniami ledwo wiążący koniec z końcem udźwignie na sobie dodatkowo ciężar kryzysu. Prosperita to nie czas na konsumpcję, a na inwestycje.
Drugą lekcją jest przykra świadomość, że rząd nie potrafi rozporządzać budżetem działającym w gruncie rzeczy dokładnie tak jak rodzinny, tylko w większej skali. Niczym nie rożnią się zasady mówiące o większych dochodach niż wydatkach, o braku zadłużenia czy oszczędnościach. Rządzący jednak zupełnie sobie z tym nie radzą. W czasach tłustych wszystkie nadwyżki budżetowe są natychmiast wykorzystywane na doraźnie wydatki, przynoszące natychmiastowy efekt w sondażach. Dominuje myślenie czteroletnie, w tym czasie należy zrobić wszystko, aby wygrać kolejne wybory, a potem niech wali się świat. Wydawało nam się że jesteśmy bogatym zachodnim państwem żyjąc od pierwszego do pierwszego, wydając wszystko na konsumpcję i dobrą zabawę, a gdy przyszedł kryzys… „
Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy". Dzieci proszę rozbijcie skarbonki, dorośli wydali wszystko na głupoty. Nie ma oszczędności, pomysłem premiara na uratowanie gospodarki sa nowe europejskie podatki, a daniny na rozdmuchane potrzeby budżetu nadal muszą być ściągane. Państwa czy imperia nie upadają z dnia na dzień, upadek jest powolny, organizm gnije od środka, nieudolnym zarządzaniem i gnuśnością elit, barbarzyńcy, wirus czy krach na światowych rynkach są tylko ostatecznym ciosem, przelaniem się kropli goryczy. Dzieje się to nagle, ale dojrzewa bardzo powoli.
Trzecią lekcję świetnie oddaje przysłowie z poprzednich słusznie minionych czasów – „Nie matura nie chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Niestety zasada ta jest nadal aktualna. Przekonaliśmy się o tym na wystąpieniu szefowej Sanepidu na własnym podwórku i przewodniczącego WHO. Czy ktoś wie sąd się w ogóle wziął, człowiek z znikąd, zarządza światową organizacją zdrowia nie będąc lekarzem i ogłasza pandemie w chwili w której dosłanie każdy już o niej wie. Jak widać nie trzeba mieć kompetencji, nie trzeba się znać, nawet szczere chęci są zbędne, wystarczy tylko bratanek w rządzie i już ciocia może sobie spędzić jesień życia na miłej posadzie. Bez stresów i zobowiązań, miłe kierownicze stanowisko i tak wszystko zrobią zastępcy. No chyba że przyjdzie kryzys i potrzebne będą szybkie, przemyślane decyzje. Wtedy następuje paraliż całej instytucji. I tak wszędzie, w każdej państwowe spółce, gdzie nie liczą się zyski, gdzie pensja zawsze płynie, wszędzie tam spokojnie siedzą sobie ciotki i szwagrowe. Nikt tak na prawdę nie wie czym się zajmują, nawet oni sami, ale jest fajnie. Jaki mamy kraj taki deepstate w urzędach. A potem jak trzeba będzie zrobić dzieciom lekcje w TVP to się przyoszczędzi i zrobi fuszerkę stulecia, ale co tam w wiadomościach i tak powiedzą że to wina opozycji.
W rozproszoną odpowiedzialność, debatowanie, decyzje wydawane w terminie trzydziestodniowym można się bawić gdy jest spokojne. Jednak gdy nagłe działanie jest konieczne demokracja przestaje działać. Wtedy wygrywają silne rządy. Nowoczesne fajne rządy Hiszpani poległy zupełnie gdy trzeba było zająć się czymś poważniejszym niż usuwaniem zwłok Franko z mauzoleum albo rozmów o seksie.
Kiedy jednak przychodzi kryzys, debatowanie, jedzenie kawioru i kwieciste przemowy z zaciskaniem rąk w pięści nie wystarczają, liczą się czyny. Prawdziwi przywódcy wyłaniają się podczas zawieruchy.
Czwarta lekcja to zrozumienie, że gdy na morzu jest piękna pogoda można oddać ster nawet blondynce w bikini, ale gdy nadchodzi sztorm to wszystkie kobiety chowają się za plecami swoich mężów, a ci słuchają rozkazów kapitana. Tak jak i w rządzie jest i w domu. Wszyscy nagle patrzą na ojca. Co mamy robić, zapasy czy nie, na ulicach jest bezpiecznie. Może tylko on powinien chodzić do sklepu. A oszczędności co z nimi, zainwestować, schować? Co robimy, niech ktoś w końcu zdecyduje. Nagle żona która wszystkim dowodzi zaczyna oczekiwać konkretnych decyzji. Nagle znikają pretensje, siła i niezależność zamienia się w uległość dobrej żony. Jak wiele rodzin w tym momencie zostaje sparaliżowanych tego nie jest się w stanie zliczyć. Mężczyźni przez lata przyjmujący pozycję, producentów, taksówkarzy czy dozorców zajmujących się koszeniem ogródka nagle mają przejąć ster i prowadzić rodzinę przez niespokojne czasy. Pół biedy jeżeli dotychczas w rodzinie naprawdę wszystkie decyzje podejmowane były przez dialog i kompromisy, ale w wręcz niezliczonej ilości rodzin mężczyźni po prosty przejmowali pozycje uległości, żeby mieć ten swój święty spokój. I nagle szok nadchodzą trudne czasy, trzeba podejmować szybkie rozważne decyzje i nie ma komu się ich podjąć. Nagle okazuje się że, że gdy weszło się w pozycje dozorcy, ciężko jest robić cokolwiek poza koszeniem trawy i przetykania zlewu. Wtedy rodzina pozbawiona jakiejkolwiek podpory, zwraca się ku instytucji która zawsze chętnie doradzi co robić. To opiekuńczy kapitan państwo, pozostaw mu wszelkie troski i dylematy, a już nigdy nie będziesz musieć się martwić co zrobić, na przykład ze swoimi pieniędzmi. „Oddając wolność za bezpieczeństwo, nie będziemy mieli, ani jednego, ani drugiego”.
Piąta lekcja to przestroga jak łatwo jest manipulować przestraszonymi ludźmi, którzy w obliczu zagrożenia zgodzą się niemal na wszystko. Niestety strach to najgorszy doradca. Dla swojego dobra czy też bezpieczeństwa ludzie są skłonni oddać wtedy bardzo wiele. Oddaj to dla twojego dobra, brzmi o wiele lepiej, niż oddaj bo to jest teraz moje. Można sobie przypomnieć jak to było gdy islamski terroryzm zagroził Europie. Jak chętnie ludzie zgadzali się na totalna kontrole, szpiegowanie rządu, podsłuchiwanie rozmów, w Polsce zakazano telefonów na kartę bez rejestracji. Wszystko dla naszego dobra, dla bezpieczeństwa. Ile miesięcy trwała by dyskusja nad wyborami korespondencyjnymi w Polsce. Debaty publiczne, kłótnie polityczne, rodzinne, ciągnęły by się miesiącami albo latami. Teraz jednak jest zagrożenie, rząd mówi że dla naszego dobra wprowadza takie wybory i robi to niemal z dnia na dzień. Coś nie do pomyślenia w normalnych warunkach, w czasie wirusa jest zupełnie normalnym, wyczekiwanym nawet zjawiskiem. Przecież rząd o nas dba! Protesty w HongKongu śledzenie ludzi dronami w Chinach, wkradające się tylnymi drzwiami ozusowanie wszystkich umów, także tych o dzieło. To nie było by możliwe gdyby nie paniczny strach społeczeństwa i dobry kapitan państwo który opiekuje się nami. Zawsze największe zło wprowadzane jest pod pozorem największego dobra.
Szósta lekcja mówi nam, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Solidarność europejska kończy się tam gdzie kończą się interesy państw narodowych. To właśnie w biedzie poznaje się przyjaciół, widzi się ludzi jacy na prawdę są. Nagle się okazuje że potężna Unia Europejska nie jest w stanie nad niczym zapanować. Przewodnicząca dowiaduje się o zamknięciu granic poszczególnych państw z mediów. Kraje indywidualnie wdrażają pakiety anty wirusowe, same troszczą się o sprzęt, rywalizują, dogadują się i działają tylko według własnych interesów. Wspólnota na glinianych nogach się sypie i tylko komisarze Unijni nie świadomi swojej śmieszności krzyczą sobie coś ze swojej mównicy o rezolucjach i uchwałach nie zauważając początku zupełnie nowej epoki.
Siódma lekcja mówi o fejknewsach. Niestety po staremu jak to tradycyjnie bywa największym roznosicielem fejków jest rząd. To on zapewniał, że nie ma niebezpieczeństwa, by 2 tygodnie później zamknąć granice. Uparcie twierdzi że maseczki nie są dla zdrowych jednocześnie rozdając je wszystkim posłom. Zamyka ludzi w domach twierdząc że wybory są w pełnie bezpieczne i nie ma powodu do zmartwień, by zaraz po tym nakazać noszenia maseczek wszystkim. Lata 20 nie zaczęły się najlepiej, zapowiedz 3 wojny światowej, pożary planety, teraz zaraza. Ludzie są na tyle zdezorientowani, że nikogo by nie zdziwiła już wiadomość o inwazji kosmitów. I na to trzeba bardzo uważać po nie spodziejemy się a w mgnieniu oka będziemy walczyć z wyimaginowanym wrogiem w słusznej sprawie wyższych podatków czy kontroli społecznej. Niestety podczas takiej masowej dezinformacji jaka serwuje nam rząd ludzie z przestrachu zaczynają robić bardzo głupie rzeczy, ale przynajmniej papieru nam jeszcze długo nie zabraknie.
Ósma lekcja to chwilowe zmiany. Wiadomo, że na wyjątkową sytuacje rząd potrzebuje wyjątkowych narzędzi. Z dziwnej jednak przyczyny zamiast wprowadzić stan wyjątkowy który mu te narzędzia wyjątkowo daje, woli on przegłosowywać kolejne ustawy twierdząc, że są one wystarczające. Zgadzam się tutaj zupełnie. Problem jest tylko takie że ustawy nie są na stan wyjątkowy, będą w mocy prawa nawet i dekady po epidemii, gdy stan wyjątkowy skończy się już dawno. Bo miło jest mieć dodatkowe uprawnienia, większa władza zawsze się przyda i szkoda było by się z nią rozstać. Korzystając z tego że teraz wszystko da się przegłosować pod pozorem walki z epidemią dlaczego by nie załatwić paru interesów pod stołem. Chwilowe ograniczanie swobód obywatelskich nigdy nie jest chwilowe, powstaje z dnia na dzień, a odchodzi w bolach i to nigdy nie całkowicie. Podobnie jak podatki. Za pól roku będzie 10 rocznica podniesienia w Polsce vatu na 3 lata. W USA podatek dochodowy został chwilo rozciągnięty na większą część społeczeństwa na czas 2 Wojny Światowej, nikt z rządu nie zauważył jeszcze jej końca. Włosi nadal płaca podatek w paliwie na odbudowę jednego ze swoich miast zniszczonego przez trzęsienie ziemi. Miasto oczywiście zostało odbudowane dawno temu, ale z pieniążkami z podatku ciężko się rozstać. Chwilowe podatki zostają na zawsze
Lekcja 9 to złoto. Kryzys zaufania odbił się jeszcze na społeczeństwie w jednym aspekcie. Złoto poleciało w górę jak szalone. Jednak rząd robi wszystko, aby zaufanie społeczeństwa utracić, drwi sobie z zakazów które sam ustanawia. Wiara w instytucje jest bardzo krucha. Mamy XXI wiek, pieniądz elektroniczny, bliki, przelewy, płatności telefonem, zegarkiem, twarzą, a ludzkość rzuciła się po złoto. Nikt już nie ufa bankowym cyferkom, nawet żywa gotówka, która do tej pory była jakimś wyznacznikiem bezpieczeństwa w tym momencie utraciła zaufanie. Drukarki pracują na pełny etat, rząd nie cofnie się przed niczym, aby budżet nie upadł. Jeżeli potrzebna będzie inflacja, aby dobrać się do oszczędności ludzie to inflacja zostanie przeprowadzona. Tylko stare dobre złoto nadal pozostaje niechętne do rządowej współpracy. Nadal jest go mało i nie da się go wytworzyć z ołowiu przy pomocy kamienia filozoficznego. Może papierowe pieniądze po kryzysie już nigdy nie będą takie jak dawniej kto wie, może wróci parytet złota, a banknotami będziemy palić w piecu i to jeszcze tej zimy.
Na koniec lekcja 10. Okazuje się, że najważniejsze problemy pierwszego świata są tak naprawdę wyimaginowane. Nie mają kompletnie żadnego znaczenia i wszyscy nagle o nich zapominaj, gdy sprawy robią się poważne. Nagle telewizje zapomniały o swojej walce o feminatywy tytułując wszystkie kobiety jako doktor, lekarz, epidemiolog, profesor. Żałosne, ośmieszające kobiety końcówki nagle zaczęły przeszkadzać przy powadze wypowiedzi pań które są ekspertami w swojej dziedzinie. Z dnia na dzień dowiedzieliśmy się z mediów że uszczelnianie granic i nie wpuszczanie imigrantów to bohaterstwo, Grecy są super i trzeba brać z nich przykład, pomimo wyroków Unii dla Polski, Czech i Węgier. Nagle emigranci zaczęli przeszkadzać, zauważono że się nie asymilują, że nie przestrzegają zakazów na czas epidemii. Popularne portale zaczęły wytykać głupotę lewicowych aktywistów przypominać ich opór przed zamykaniem granic przed Chinami, gdy epidemii jeszcze można było zapobiec. Nagle wszyscy jak jeden mąż uznali że Włosi całujący i ściskający przyjezdnych z Chin to debile. Wegańskie jedzenie okazało się nie przydane na czas apokalipsy, smutne pozostawało na pólkach. Dziwnym trafem okazało się że ilość zanieczyszczeń w miastach nie pomniejszyła się nawet o promil gdy ruch samochodowy praktycznie ustał. Ale spokojnie ludzie o 76 płciach są na razie tylko uśpieni, wyjdą ze swoich mysich dziur na końcu zarazy i na nowo rozpoczną heroiczna walkę z problemami które sami tworzą.
Zgnuśniała Europa jak ten Rzym rozpoczęła swój rozpad dekady przed ostatecznym ciosem czy to barbarzyńców czy zarazy. Może tak jak i wtedy cofniemy się o 500 lat do tyłu. Cykle koniunkturalne nie ominą świata. Ale to od ludzkości zależy jak będzie wyglądał okcydent po wielkim resecie.
Jedno jest pewnie, jeżeli w tym miesiącu przyjdzie kolejna biblijna plaga to naprawdę uwierzę ze to kara od Boga za życie w grzechu, a wtedy jedyne co mi pozostanie to wziaść ślub, przeczytać w końcu Biblie i zacząć budować Arke. Albo zapuszczę brodę i zacznę procedurę biczowania, jeszcze nie wiem, zobaczę.