You are viewing a single comment's thread from:

RE: MĘSKOŚĆ

in #polish6 years ago

Nadal pamiętasz. Wzrusza mnie to i napawa dumą. Nadal tak uważam, mimo że o kolejne parę miesięcy jestem starszy.
Zaś w ramach odniesień do pozostałej treści Twojej treści:

  1. Wydaje mi się, że odpowiedzialnym można co najwyżej bywać. W sytuacjach, które zmuszają nas do zawalczenia o coś, na czym nam zależy. Nie rozumiem odpowiedzialności, będącej cechą (chyba że chodzi o odpowiedzialność prawną). Odpowiedzialność rozumiem , jako reakcję. Gdy coś, lub ktoś jest istotny, to okazujemy troskę, dbamy i walczymy z zagrożeniami jeśli one się pojawią. Reszta to nie wiem, chyba poza. Nie do końca wierzę też w jakiś chroniczny brak odpowiedzialności. Raczej sprawdziłbym priorytety osoby posądzanej o taki defekt. Wreszcie - nie uważam aby była to jakaś cecha warunkująca męskość. Kobiety są równie odpowiedzialne, co faceci i tak samo są gotowe bronić tego, co jest dla nich ważne. Mają też chyba znacznie więcej wyobraźni, bo częściej się martwią i częściej sie troszczą (tak mi się przynjamniej wydaje).

  2. "dzisiejszy facet to samotny wojownik, nie potrafiący na dłużej utrzymać bliskości. Dzisiejszy mężczyzna jest też dogłębnie samotny." - Mam trochę problemów z tą bliskością, bo nie bardzo wiem, w jakich czasach relacje miałyby mieć jej właściwą ilość. Relacje oparte na uczuciu i uzależnione od uczucia i wierności to, zdaje się, pomysł XXwieczny. Całkiem niedawno to nie uczucie cementowało związek na całe życie lecz religia i pragmatyzm, wspólna walka o przetrwanie. Dzisiejszy facet nie potrafiący utrzymać bliskości jest z czwartego, piątego i może szóstego pokolenia facetów, których za zdradę może spotkać rozwód i dla których naturalne jest małżeństwo z miłości , a nie w celu fuzji kapitałów rodowych. Miłość może trwać długo ale nie musi, przypuszczam że obrączka potrafi być cholernie ciężka. Kiedyś małżonkowie by sobie takie rzeczy wybaczali, teraz mogą się rozejść. Bliskość z dawnych lat polegała, w mojej opinii na wzajemnej sympatii wynikającej z poznawania się, wybaczania i naprawiania kryzysów, których obecne związki nie byłyby w stanie przetrwać. Miłość mogła zaistnieć, ale nie było to oczywiste. Teraz wystarczy się odkochać i myk, koniec związku - to chyba nie problem z bliskością, ale problem z systemem norm i wartości. Ludzie budują relacje na słabych podstawach, więc dziwnym nie jest że sie one sypią.
    Jeśli chodzi o samotność to jest wspaniałą sprawą, jeśli człowiek się wystarczająco lubi. Samotność bywa wolnością.

  3. To samo tyczy sie kryzysu ojcostwa. Nie potrafie sobie przypomnieć czasów w historii nowożytnej Europy, w jakich relacje między dziećmi a rodzicami nie były obarczone przemocą, obojętnością, zaniedbaniem i rozłąką. No, może poza obecnymi. Co do starożytności, to wspomniani mali spartiaci chyba nie byli pod opieką ojców w tej szkółce, ale nauczycieli. No ale męskie wzorce mieli, tyle że nie ojcowskie. W dzisiejszych czasach znajdujemy się na takim poziomie rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego by w ogóle zauważyć, że możnaby lepiej zajmować się dziećmi. Mimo to, nie nazwałbym obecnej sytuacji kryzysem ojcostwa, chyba że na przestrzeni kilku pokoleń. Nasze czasy to eksplozja łagodności, opiekunczości i świadomego wychowania ze strony obojga rodziców. Mimo wszystko.

  4. MRA - Nie lubię tego dokładnie tak samo, jak obecnych feministek. Sprawiedliwość społeczna to żadna sprawiedliwość, a robienie z siebie ofiary to marna demonstracja siły i kompetencji. Nigdy nie byłem, nie jestem i NIGDY NIE BĘDĘ uciskany. Czy to przez system społeczny, czy przez jakąkolwiek grupę. Nie jestem zaszczutą ofiarą, mogę co najwyżej przegrać walkę, lecz wtedy przemyślę, poćwiczę i następnym razem wygram. Nie potrzebuje aktywistów. I am the one who knocks ;).

Nie przepuszczam kobiet bo muszę ale dlatego że chcę. Z tego samego powodu jestem miły i miłosierny dla bliźnich. Jeśli ryzykuje, bronię słabszych, walczę, czy podejmuję akcje ratunkową to też nie robie tego z poczucia przymusu .Testosteron nic mi nigdy nie kazał, on tylko trochę za mnie myśli a to jednak różnica - nie czuje się przezeń tłamszony, lecz w nim rozkwitam. Nikt mi nic nie kazał i tu chyba dochodzę do sedna - najbliższym określeniem warkotu, agresji i sikania na stojąco jest dla mnie wolność. Dlatego raczej nie lubie rozważań na temat tego, co jest męskie a co nie. Jeśli ja coś wybieram, to jest to męskie. Różowa sukienka z kokardami jest męska, jesli to ja ją założe :D

A tekst bardzo ładny. Za karę musisz przeczytać mojego komcia. Pozdrawiam!