Zapraszam na moje pociągowe wspomnienia, a wierzcie mi, że o różnych pociągach będzie mowa.
CZĘŚĆ PIERWSZA:
Źródło: pixabay.com.
PODRÓŻE POCIĄGIEM:
Odbyłam bardzo dużo podróży pociągiem, jak wielu z Was.
Odkąd pamiętam jeździłam pociągiem ze Śląska do Świdwina, do Babci. Na wczasy nad morze, do Krakowa. I na sanki do Wisły - gdzie czekając na powrotny pociąg lepiłam na stacji małego bałwanka i zawsze go szukałam podczas kolejnej wizyty, jednak on nigdy na mnie nie czekał.
Mając lat 7 pojechałam w dłuższą trasę "sama", na kolonie w Koszalinie (na wszelki wypadek blisko Babci i bardzo słusznie). Tej podróży nigdy nie zapomnę...
Ledwie pociąg ruszył, dzieci otwarły okna i wyglądały przez nie a wiatr hulał w całym wagonie (nie mieliśmy przedziałów, a szkoda). Podekscytowana podeszłam i ja do okna a wychyliwszy za nie głowę straciłam bezpowrotnie mój piękny letni kapelusik. To był koszmar... płakałam do końca pobytu na koloniach, bo odnaleziony konduktor odmówił zatrzymania pociągu i poszukiwań kapelusika.
Na domiar złego spałam na neseserach rozłożonych pomiędzy siedzeniami bo jakoś tak wyszło, teraz wiem, że dałam się wrobić a wszelkie suwaki, naszywki i kłódki czuję do dziś pod żebrami.
Nie pytajcie gdzie byli wychowawcy, bo nie wiem ;)
Źródło: pixabay.com.
Wcześniej jednak odbyłam moją najdalszą podróż pociągiem, miałam 5 lat i jechaliśmy jakieś 3 dni na rodzinne wczasy do Bułgarii. Tym razem spałam w przedziale i to na swoim łóżku. W przedziale była też szafa i łazienka, Warsu nie pamiętam bo byłam niejadkiem.
Jako nastolatka jeździłam w góry w wolne soboty lub/i niedziele, głównie w Beskidy i Tatry.
Podczas jednego z wyjazdów "oazowych" do Ustronia, nie zabrałam z przedziału swojego śpiwora - kolejna strata po kapelusiku jaką pamiętam.
Ksiądz-opiekun powiedział: "Ewa, to tylko śpiwór, przecież się nie zabijesz."
Żródło: pixabay.com.
DWORCE KOLEJOWE:
Bardzo lubiłam małe dworce kolejowe np górskich mieścinek. Wydawały mi się takie tajemnicze i wręcz bajkowe. Położone na skraju miejscowości nosiły jej tajemnicę.
Jak tam jest? Wysiądź i zobacz.
Ze względu na położenie mojej szkoły podstawowej i liceum, byłam związana z ze Starym Dworcem w Katowicach.
Przed dworcem babinki sprzedawały najsmaczniejsze jabłka jakie jadłam. Tam również kupowałam w ciepłe dni wodę sodową z sokiem (z saturatora) i wielkie czerwone lizaki.
Z kolei za dworcem sprzedawano pyszne zapiekanki z pieczarkami, do dziś pamiętam ich pikantny smak.
Niestety pamiętam również nieprzyjemny zapach katowickiego dworca. Mieszankę betonu, metalu i moczu. Bezdomni, alkoholicy i narkomani również wpisali się w moje dworcowe wspomnienia.
cdn
Tekst zgłaszam do #tematygonia (64), temat 2 "Linie kolejowe w Polsce".
Trzy dni do Bułgarii! :) Też to przezyłem, nie było szafy i w pierwszej godzinie jazdy rozbilismy świetlówki, więc nasz przedział przez pół drogi był pogrążony w ciemności!
Ja bylam grzeczna i miałam szafę :D Światło też ;)
biedny kapelusik.
wyobraziłam sobie przez chwile, jak wszyscy współpasażerowie wysypują sie w szczerym polu na poszukiwanie zguby 😍
Właśnie takie wyobrażenie miałam przez całe kolonie... ;)
Uwielbiam podróże pociągiem i dworce :) Jakiś jest w tym klimat, mam do takich podróży sentyment, nawet małych.
O tak, jest klimat :)
Dziękuję :)