Był kiedyś na Facebooku taki gość. Nazywał się Karol Mroziński. Pisał pasty, publikował je na swoim profilu, zbierały tysiące lajków i udostępniały je tysiące ludzi. Najpopularniejsza to ta o człowieku, który idzie z psem do muzeum sztuki współczesnej. Pies robi kupę i wszyscy się zachwycają. Na pewno trafiliście na nią. Nie raz i nie dwa. Pod koniec 2015 roku Mroziński wydał książkę pt. "Razzmatazz". Był to zbiór jego opowiastek. Kilka miesięcy później zniknął. Usunął konta w mediach społecznościowych. Słuch o nim zaginął. Została tylko książka.
Przypadek ten już dawno temu uzmysłowił mi, że nie można polegać na Internecie. Jeżeli coś nie istnieje fizycznie a jest tylko w Sieci, to kiedyś może się okazać, że tego nie ma.
Pod koniec września otrzymałem informację o platformy Level, że się zamykają. Dla niewtajemniczonych: Level to dystrybutor muzyki. Jeśli jesteś muzykiem to nie możesz tak po prostu wgrać swojej muzyki na Spotify. Musisz skorzystać z usług pośredników. Level jest jednym z nich. Trafiłem na niego w 2019 roku (dzięki SteemHuntowi). Wrzuciłem wtedy na Spotify 2 płyty: "Ciepły oddech" i "Soviet City". Level się jednak zamyka i 18 listopada znikną one z platform streamingowych. Co ciekawe mam też problem z wyciągnięciem 180$, bo trzeba wypełniać jakieś formularze podatkowe.
Pozostałe płyty mam wrzucone przez Beatchain. Dlaczego tak? Bo w 2020 roku Level wprowadził opłaty. Beatchain był wtedy za darmo. Postanowiłem więc dziś wrzucić przez niego "Ciepły oddech" i "Soviet City". Straciłem pół godziny (albo i więcej) na wgranie materiału i na zrobienie 23 kroków, by na końcu spotkała mnie niemiła niespodzianka...
Chcesz opublikować swoją muzykę? Płać 24,99$. Zaiste, szatański koncept, żeby zarabiać na twórcy na każdym etapie. A najgorsze jest to, że zbytnio nie ma alternatywy, bo platformy streamingowe zdominowały rynek i mp-trójek to nikt już nawet nie słucha. Więc fakt, że wszystkie płyty można ściągnąć z mojej strony nie ma większego znaczenia. Ech, obawiam się, że przy całej tej polityce muzycznej dystrybucji spotka mnie ten sam los co całą masę małych zespołów, które coś tam nagrały w latach 90-tych i wydały na kasetach. W efekcie dziś w ogóle nie da się tego nigdzie w Internecie posłuchać...
O przepraszam, jak to nikt nie słucha mp3-ek? Ja słucham, ze Spotify nigdy w życiu nie korzystałem i nie zamierzam, z innych streamingowych właściwie też (od biedy YouTube, ale to nie streaming muzyki sensu stricto). No ale ja jestem jeden, to niewiele mogę.
Ad rem. Może Bandcamp by coś pomógł w tej sytuacji? Nie wiem jakie tam są warunki, ale może dałoby się tam sprzedać muzykę na jakichś ludzkich zasadach?
Dobrze wiedzieć.
Nie zależy mi na tym aż tak. To zawsze będą grosze.
i know Podcasting 2.0 is doing something with music distribution with RSS feeds and value for value. i never got into how it works, but i know there are music podcasts that play music uploaded on RSS and share sats with musicians by "beneficiaries"
Nawet taki YT googla poleci kiedyś jak Nasza Klasa albo gadu-gadu :)
Sending you an Ecency curation vote!
Wszystko może zniknąć nawet książki i płyty cd. Niemniej problem o którym mówisz wynika z prostego problemu. Technokracja z doliny krzemowej opanowała internet. Wydaje ci się nawet że trafiasz na jakieś alternatywy ale potem spotykają cie tego typu niespodzianki dlatego że każdy twórca takiego portalu nawet jeśli nie należy do którejś z tych wielkich organizacji, to korzysta z ich usług takich jak serwery dedykowane żeby to streamować a żeby to się opłacało to musi zapłacić tysiące dolarów rocznie za te rozwiązania i szuka pieniędzy. Sęk w tym że to wynika z braku organizacji wśród ludzi i z lenistwa. Każdy korzysta z komputerów i ma jakąś przestrzeń dyskową. Każdy też ma telefony i inne. kwestia to stworzy takie rozwiązania jak blockchian które mogły by jednak działać jak p2p np na torrentach dla streamingu wtedy koszty były by znikome.