Przypomniałem sobie ostatnio o pewnym lokalu w Rydze. Zabrał mnie tam kiedyś znajomy (Madars). Z tego co pamiętam stworzyli go Łotysze, którzy wyjechali do Berlina, tam spotkali się z "zaangażowanymi" knajpami urządzonymi jak mieszkania i postanowili otworzyć coś podobnego w stolicy Łotwy. Kierunek owego zaangażowania wyznacza postać patrona a zarazem nazwa lokalu. Chomsky.
Byłem tam kilka razy. Odrapane ściany, meble z rożnej parafii. Szwarc mydło i powidło. Nigdy jednak nie było pusto. Ostatnim razem było tyle ludzi, że musieliśmy z Madarsem usiąść na zewnątrz.
Ale skąd w ogóle przyszedł mi do głowy ten Chomsky? Otóż zadałem sobie istotne pytanie: "A co jeśli nie zbierzemy pełnej kwoty na remont KBK?" Po 40 dniach mamy 10 tysięcy. W takim tempie 50K możemy mieć dopiero w przyszłym roku...
Początkowo planowaliśmy remont kapitalny, który wymagałby zgody konserwatora zabytków. Pojawiło się jednak kilka głosów, by poprzestać na liftingu. Zadumałem się więc nad tą kwestią... i przypomniałem sobie o Chomskym. Czy zatem wygląd faktycznie jest taki ważny?
Googlując Chomskiego trafiłem na kilka innych "odrapanych" miejsc w Rydze, które tętnią życiem (przynajmniej takie sprawiają wrażenie). Wszystkie są w centrum, choć trochę z boku... Nie mają szyldów. Mimo to przyciągają ludzi.
Pierwszy lokal to Aleponija. Chyba najbardziej "standardowy" ze wszystkich. Ot, taki zaangażowany pub z wieloma wydarzeniami. Jak Chomsky. Przed remontem przypominał szopę. Po remoncie dalej przypomina, ale jest czyściej...
Bolderāja to już zupełnie inna bajka. Książki, kawa, herbata. Przynajmniej za dnia, bo wieczorem ten antykwariat zamienia się w niezłą imprezownię. Wg mnie jest to najbardziej hardkorowy lokal w Rydze, jaki widziałem (co prawda nie naocznie, ale Internet daje jakiś obraz). Przypomina mi trochę jeden "bar" w Warszawie, przy stacji metra Wilamowska, w którym... rosło drzewo wychodzące przez dach. Bolderāja to ten sam klimat.
Tu chyba nawet nikt nic nie odświeżał. Może poza elewacją, której ewolucję można sobie porównać na Google Street View. Szyldu nie ma. No chyba, że za szyld uznać maskotkę wiszącą nad wejściem. Mimo to ludzie znajdują to miejsce. Da się? Da!
Na koniec rarytas - coś, o czym w zasadzie w Królestwie Bez Kresu możemy tylko pomarzyć, czyli niezależne centrum kultury zajmujące cały, duży budynek. I choć lokal na Biskupiej nie jest mały (z piwnicą 126 mkw), to jednak trzeba się nieźle nagimnastykować, aby wszystko zmieścić. Kaņepes Kultūras centrs nie ma tego problemu.
Oczywiście duża kamienica to duży problem. Stąd też budynek nie jest kompleksowo wyremontowany. Podejrzewam, że postępuje to stopniowo i raczej powierzchownie. Mimo to miejsce cieszy się sporą popularnością. I choć miejsca jest sporo, to ponoć często trudno je znaleźć... Swoją drogą Kaņepes Kultūras centrs również nie ma szyldu.
Jak mawiał Kapitan Oczywistość - "miejsca to ludzie". Czasem nie trzeba szyldów, ani remontów, by stworzyć "oblegany" lokal. Może nie do końca działa to w mniejszych ośrodkach, ale w Krakowie powinno się sprawdzić. Tak jak sprawdziło się w Rydze. Wszystkie wymienione przeze mnie miejsca działają już od kilku lat. A to już coś. Tymczasem zbiórka na remont KBK trwa. I choć powoli zmieniam nastawienie i zamiast "wszystkiego na raz" raczej skłaniam się ku "wszystko po trochu", to jednak wolałbym stąpać po parkiecie a nie po wykładzinie...
Kocham Chomsky'ego! A kiedy czytałam Twoje pierwsze akapity myślałam, że napiszę Ci, żebyś sprawdził KKC, a Ty je dobrze znasz :) nic nie pobije tych miejsc! nie znałam Bolderaji, teraz mnie strasznie kusi, bo uwielbiam tę dzielnicę. Jak ja kocham to specyficzne łotewskie stadium rozpadu i brud. Nigdzie na świecie tego nie ma. Jeszcze kiedyś wrócę...
Aczkolwiek ten lokal nie jest w tej dzielnicy tylko na Avotu.
Zupełnie jak na Steemita w tym komentarzu ;)
W czasie stopowej podróży po Europie byłem w kilku takich miejscach. Niektóre były tak "swojskie", że człowiek zastanawiał się nad legalnością takiego miejsca. Po czasie wiem, że legalne na pewno nie były...
Bo prawda jest taka, że o istocie placówki decyduje społeczność, a nie marmur na ścianach. Jeśli miejsce ma duszę to nie musi być kosztownych remontów, świecących posadzek i foteli z ikei, bo jego wartość budują ludzie zaangażowani w daną inicjatywę.
Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @saunter, kuratora #pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @travelfeed! Twój post jest naprawdę się wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu publikowanym na koncie @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!
Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.