No więc mamy odpowiedź (właściwie jedną z odpowiedzi), dlaczego państwo nie chce zrezygnować z monopolu edukacyjnego.
Sytuacja z podstawówki mojego syna: rozmawiają dwie matki o różnych dysfunkcjach, które jeszcze 20 lat temu były rzadkością. W pewnym momencie jedna stwierdza, że każdy "coś tam ma". Otóż uważam, że to "coś", to jest lenistwo. Co gorsze, to lenistwo dopadło także rodziców, którym nie chce się popracować w domu z dzieckiem. Nie wierzę, że nagle duży procent dzieci popadł w różne dys-. To jest raczej efekt pojawienia się różnych psychologów i -logów, specjalistów od nie wiadomo czego. Uzasadniają swoje istnienie wlepianiem co i rusz zaświadczeń o dysfunkcjach.
You are viewing a single comment's thread from: