Mężczyzna wykorzystał nieuwagę patrolu policji i po schodach wspiął się na szczyt Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej w Warszawie.
Nieznana osoba, ubrana w białą bluzę stoi na szczycie pomnika. Ku radości kilku osób robiących mu zdjęcia. Takie relacje trafiły już do serwisów społecznościowych. Jeśli wierzyć w datę publikacji, wszystko wydarzyło się w piątek przed północą. Pomimo policyjnej ochrony doszło do prawdopodobnie pierwszego "zdobycia szczytu pomnika" - jak piszą internauci.
Od momentu odsłonięcia 10 kwietnia tego roku było wiadomo, że złe emocje wokół Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej będą prowokować do wspięcia się na jego szczyt. Zwłaszcza, że monument zaprojektowano jako schody. Nawiązują one do trapu samolotu, "symbolizują przejście z tego świata w tamten"
W połowie kwietnia na Facebooku pojawiło się "zaproszenie" do "wyścigu na szczyt pomnika smoleńskiego". "Kto pierwszy zdobędzie najsłynniejszy szczyt w kraju i okryje się chwałą - brzmiał w opis wydarzenia na Facebooku. Nic dziwnego, że policja objęła szczególnym nadzorem monument. Zaangażowano jeden radiowóz i dwójkę policjantów w niektóre dni nawet więcej. Widocznie jednak po kilku tygodniach ich czujność została uśpiona.
Już budowa pomnika wzbudziła wiele kontrowersji. Nie tylko ze względów artystycznych. Powstał z inicjatywy polityków partii Prawo i Sprawiedliwość wbrew innym środowiskom czy choćby opiniom samych warszawiaków. Aby udało się ulokować monument na placu Piłsudskiego, minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk podjął wcześniej decyzję o przejęciu terenu od władz miasta. Tymczasem Mariusz Błaszczak, ówczesny szef MSWiA zadecydował, że obszar ten będzie tzw. terenem zamkniętym. W dodatku tłumaczył to kwestiami obronności i bezpieczeństwa państwa. Budowę rozpoczęto bez zezwolenia. Cały proces wydawania decyzji o lokalizacji i budowie pomnika analizuje teraz prokuratura.
A oryginalny tekst też jest twój?