"GRZECZNE DZIEWCZYNKI IDĄ DO NIEBA, NIEGRZECZNE IDĄ TAM, GDZIE CHCĄ" ćwierć wieku później

in #polish5 years ago

Przedstawiam kolejny "feministyczny" poradnik, pożyczony od koleżanki, która pożyczyła mi też tą książkę: "Instrukcja obsługi kobiety".
IMAG0549_2.jpg
O ile tej poprzedniej książki nie chciałam czytać, po tą sięgnęłam chętnie, trochę po to, aby kolejny raz na nią spojrzeć już z innej perspektywy, bowiem już kiedyś ją czytałam.

"Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą" Ute Ehrhardt był swego czasu okrzyknięty "najgłośniejszym poradnikiem ostatniej dekady", z tym, że było to w latach 90. W Niemczech został wydany w 94 roku, w Polsce dopiero w 2003 i wtedy wpadł mi on w ręce po raz pierwszy. Byłam wtedy młodą osobą zainteresowaną w pewnym stopniu różnicami pomiędzy kobiecym a męskim postrzeganiem świata, bo.. nie wiem, to po prostu chyba taki wiek. Jeszcze nie zdążyłam wtedy być w poważnym związku, rywalizować z mężczyzną o uznanie w pracy a wśród moich bliższych znajomych dominowały dziewczyny w moim wieku. Słowem gówno wiedziałam i byłam podatna na wpływy. Od tego czasu moje poglądy (czy napewno moje?) zmieniały się jak w kalejdoskopie, bo życie często każe nam rewidować swoje przekonania. Tak czy inaczej chcę podkreślić, że nigdy nie czułam się jakoś związana z szeroko pojętym ruchem feministycznym, nigdy nie uważałam się za feministkę, a niektóre z opinii i działań tegoż ruchu wręcz mnie od niego odpychają, ale nie mogę udawać, że niektóre z kwestii poruszanych głośno przez feministki mnie nie dotyczą.

Przejdźmy do książki. Wiele się zmieniło, już na pierwszych stronach Ute Ehrhardt mówi o kobiecie kreowanej w serialach na "istotę doskonałą, która wszystko potrafi i ze wszystkim sobie dobrze radzi". W roku 2019 oglądam serial o nieatrakcyjnej kobiecie, która mierzy się z trudami macierzyństwa, brakiem pracy, kłopotami w małżeństwie i nosi sweter do ortalionowych dresów. I jest to dobry serial ( "The Letdown" na Netfliksie). Nie dajemy się już tak łatwo omamić ładnymi zdjęciami i doniesieniami o doskonałym życiu celebrytów.

Wstęp mówi tez o kobiecej potrzebie dorównywania mężczyznom. Myślą, że muszą bardziej się starać. I tu myślałam, że tak nie jest. Że ja tak nie mam. Ale sama wpadłam w taką pułapkę. W mojej pracy starałam się zawsze wypełniać sumiennie moje obowiązki, chętnie uczyłam się nowych rzeczy i wykonywałam te prace, które niechętnie wykonywały moje współpracownice. Z czasem nasz dział rozszerzono i do naszego grona dołączyli mężczyźni i wtedy pojawiły się dysonanse. Od mężczyzn nie wymagano pewnych dodatkowych prac, które musiałyśmy wykonywać, gdy dział zajmowały tylko kobiety. Współpracując z mężczyznami zauważyłam, że mniejszą wagę przykładają do jakości wykonywanej pracy i mają tendencję do robienia na totalnej wyjebce. Brzydkie cechy, które postanowiłam od nich przejąć. Dlaczego? Ano dlatego, ze wyszły na jaw fakty o wyższej stawce dla mężczyzn i pewne wyróżnienie dla faceta, którego sama wyszkoliłam. Duma z faktu, ze gościa wyszkoliłam aż tak dobrze, ze teraz zbiera uznanie, nie równoważy jednak przykrego uczucia, że to jednak ja zasługuję na wyróżnienie. I tu pojawia się druga sprawa poruszana przez Ehrhardt. Poczucie winy. Wiem, że mam rację, nic nie poradzę na lekkie ukłucie żalu, jakie teraz czuję, ale grzeczna dziewczynka we mnie myśli " a może nie mam racji, może on bardziej zasługuje na uznanie.", jakaś część mnie czuje się winna temu, że czuje żal spowodowany taką sytuacją. Niestety "niegrzeczna dziewczynka" we mnie wciąż nie ma w sobie na tyle odwagi, żeby skonfrontować zaistniała sytuację u szefa. Choć, do diabła, wie, że ma rację. Grzeczna dziewczynka zawsze dopuszcza do siebie myśl, że się myli.

"Grzeczne dziewczynki..." teraz, w czasach obecnych, mogłyby przejść bez echa. Nie jest tak skandalicznie krzykliwy i nie wpisuje się w formy wyrazu obecnych feministek. Mam wrażenie, że coś poszło nie tak i sama Ute Ehrhardt byłaby (a może jest?) zdumiona tym, jaki kształt feminizm przybrał dzisiaj. Właśnie – niespodzianka: w całej książce słowo "feminizm" chyba nie pada. Mówi się o emancypacji, wychodzeniu z ról społecznych narzuconych przez patriarchalny model społeczeństwa. Przy tym mężczyzn nie ukazuje jednoznacznie jako złych. Wprawdzie uległe zachowania kobiet przedstawia nieraz w scenkach, w których mężczyzna jest ciemiężycielem, ale celem takiego ukazania sprawy jest zobrazowanie postępowania kobiety. To jak sama pozwala na takie zachowania albo jak sama rezygnuje ze swoich korzyści na rzecz mężczyzny, stabilności i oceny przez innych.

Nie jest to poradnik o walce z mężczyznami, ale bardziej o rywalizacji z nimi. A żeby skutecznie rywalizować musimy odrzucić pokorne zachowania, jakie wpajano nam w dzieciństwie i próbuje się wpajać i dziś, kiedy jesteśmy dorosłe. Niby świat poszedł do przodu, ale wierzcie mi, wiele z podanych przykładów ma miejsce dzisiaj. Sama, gdy stracę czasami panowanie nad nerwami i rzucę jakimś soczystym mięchem, słyszę "taka ładna buzia i takie brzydkie słowa". Bo kobiecie nie uchodzi. Gdy facet się wkurzy i użyje mocniejszych słów, nie zwraca mu się uwagi, a już na pewno nie w sposób, który ma od razu określić jego uległą i spokojną naturę.

Uważałam się za raczej niegrzeczną i mam wiele z cech, które tą niegrzeczną dziewczynkę określają, ale czytając ponownie ten poradnik uzmysłowiłam sobie, jak wiele cech mam tej grzecznej. Są to rzeczy, których już same nie zauważamy, takie jak pytanie o potwierdzenie słuszności naszego zdania ("Nie uważasz?"), uśmiech bezradności, zamiast sprzeciwu albo wyrażenia swojej opinii, żeby uniknąć konfrontacji. Dlatego myślę, że choć minęło 25 lat i w sprawach pozycji kobiet w świecie dużo się zmieniło, to wciąż jest jeszcze wiele do zrozumienia. Ale nie tyle przez mężczyzn, a przez nas same. Zatem, drogie Panie, zachęcam do lektury.

Pozwolę sobie jeszcze zacytować notkę o autorce tego poradnika:
"Ute Ehrhardt (ur. 1956), terapeutka, autorka głośnych poradników dla kobiet, tłumaczonych na wiele języków. Prowadzi w Niemczech ośrodek doradztwa psychologicznego dla firm. Uczy retoryki, specjalizuje się w treningu komunikacji, szkoli menadżerów i - przede wszystkim - wspiera kobiety."
Notka pochodzi z okładki książki, wydanej przez Wydawnictwo Szafa.