Ja doszedłem do konkluzji, że piszę po to żeby samemu sobie wyjaśnić o co mi chodzi. Nic tak nie klaruje myśli jak pisanie albo mówienie.
Może nawet jest tak że mózg działa w ten sposób: wyrzuca z siebie słowa i dopiero jak one są wypowiedziane (albo napisane) to ocenia ile jest w nich sensu i następnie je modyfikuje, znowu wypowiada i tak w kółko aż wyjdzie z tego sens albo totalny brak sensu i wtedy te słowa zostają odrzucone w całości - co zdarza się najczęściej.
To brzmi dość niedorzecznie ale naprawdę tak to działa: najpierw jest słowo a potem dopiero myśl.
Jak to sobie uświadomiłem (podczas obcowania ze Steemem) to później mi się przypomniało takie coś: na początku było słowo. Nigdy w dzieciństwie nie rozumiałem o co w tym chodzi, ale teraz widzę jak wielka mądrość jest w tym zawarta. Rzeczywiście, zawsze na początku jest słowo. A dopiero później ono się wypełnia treścią. Słowo to preludium aktu kreacji.
I dlatego wolność słowa jest fundamentem naszej cywilizacji. Póki ona jest nic złego się nie stanie. Amen :)
Kwintesencja tagu #philosophy :)
Jakże wymownie to napisałeś xD " Kwintesencja ... " xD
Bardzo się zgadzam! Jednocześnie mówienie i popełnianie błędów, by potem poddać się samoocenie pozwala wykluczyć potem te błędy składniowe i logiczne ze swoich przyszłych wypowiedzi i zostać lepszym mówcą czy mówczynią. :) w moim wypadku pisanie i wielokrotność korekty moich postów pokazuje mi jak rozbiegane i skrótowe są moje myśli.
Tak, słowa działają jak lustro. Spróbuj zrobić make-up bez lustra!
Mam to samo: ciągle czytam i koryguję swoje wpisy.