Hej! Co u Was drodzy Steemianie?
Wiem, wiem... Dawno mnie nie było i jest mi też przykro z tego powodu. Ale obiecuję, że wracam! Może nie będę codziennie, ale na pewno raz w tygodniu coś wrzucę. A jestem tego pewna, dlatego że odkąd jestem w Toronto przeszłam na weganizm i zaczęłam sama gotować, więc w najgorszym wypadku będę wrzucać przepisy na #pl-kuchnia i #pl-wege i dokumentować moją drogę do nauki wegańskiego gotowania! :D Jest tutaj strasznie zimno (-20 stopni to norma, a dochodziło i do -30), więc jedyne co mi zostało na te chłodne wieczory to pieczone warzywa korzeniowe i dobra herbata pod kocykiem. :)
Jedliście kiedyś serca palmy? To warzywko pozyskuje się z pnia niektórych palm. Ja po raz pierwszy spróbowałam ich w Nowym Jorku, w jakiś ciepły niedzielny poranek, kiedy z mamą wybrałyśmy się na brunch na Brooklynie przed sesją zwiedzania okolicy. Byłyśmy w szoku! Są one naprawdę pyszne, niskokaloryczne, w smaku nieco podobne do karczochów, choć bardziej łagodne i zupełnie nie łykowate. Doskonałe na surowo jako przekąska. Ale można z nich także zrobić coś innego.
Dzisiaj zaszalałam i zrobiłam wegańskie kotleciki "krabowe", które kiedyś podpatrzyłam u Sweet Potato Soul (link tutaj: klik). Moje kotleciki są znacznie prostsze i szybsze, choć na pewno te z oryginalnego przepisu będą smakować bardziej jak faktyczne kotleciki krabowe z amerykańskich dinerów. Moje jednak, mimo prostoty są naprawdę pyszne. Więc jak je zrobić?
Składniki na kotlety:
- szklanka namoczonej i ugotowanej fasoli białej
- 3-4 słupki serca palmy
- bułka tarta lub panko breadcrumbs do obtoczenia kotlecików
- przyprawy: czosnek, papryka czerwona słodka, oregano
(ja nie używam soli, ale można) - oliwa z oliwek lub olej kokosowy do smażenia
Serca palmy i miękką białą fasolę łączymy ze sobą - można ją albo delikatnie i krótko zmiksować, tak aby osiągnąć konsystencję, w której widać włókna serc palmy - albo tak jak ja - rozgnieść fasolę ręcznie, a serca palmy rozdzielić pionowo rękami i pociąć na drobne kawałki, aby konsystencja imitowała mięso krabowe. Łączymy masę z przyprawami i formujemy kotleciki, które potem obtaczamy w bułce tartej. Rozgrzewamy oliwę lub olej na patelni i smażymy do zarumienienia. U mnie masy wystarczyło na sześć kotletów, które oprócz dzisiejszego obiadu rozdzieliłam na trzy lunche. Są pyszne, soczyste i pięknie pachną przyprawami.
A co do kotlecików?
Ja upiekłam jednego dużego batata, dwa czerwone ziemniaki i jedną czerwoną cebulę w piekarniku, lekko spryskawszy je oliwą z oliwek. Wystarczyło spokojnie na cztery porcje węglowodanów. Oprócz tego każde danie wyposażyłam w 1/3 awokado i kawałek serca palmy, a kotlecik udekorowałam dużą kroplą wegańskiego majonezu.
Do tego upiekłam też dziś wegańskie ciasteczka śniadaniowe z bananów, fasoli i płatków owsianych. Ale o tym innym razem - do następnego!
stare przysłowie pszczół mówi:
zawsze to dużo zdrowiej i smaczniej :)
fajnie że sie odzywasz Kasia, z pewnością wypróbuję Twój przepis!
(i jednoczę sie w mroźnym bólu: -30 tez)
A gdzież to aż -30?!
Co za zima! Jak polska z przed dekad;)
Rozgrzewaj się grzańcem!
taaa,
przez te mrozy zostanę alkoholikiem :D
Hahaha aż bym się grzanego wina napiła!
RÓŻA! Cieszę się, że piszesz. Zahibernowalam się trochę i wychodzę z dola warzywami. Zaraz zajrzę do Ciebie :) piękne to przysłowie!
do następnego!
:)
Congratulations @katayah! You received a personal award!
Click here to view your Board