Skuszona artykułem wychwalającym wartości śledzi - i białko i witaminy i mikroelementy... (czego ten śledź nie ma w sobie? ) poszłam do sklepu. Nakupiłam tyle ile się dźwignąć dało. :D
Bez przesady - dziesięciu to nie ale ponad kilogram przytargałam w siatach. W planie miałam śledzia w oliwie. No bo co można ze śledzi? Tylko, że w trakcie porządków znalazłam zachomikowany kalendarz z lat ubiegłych a w nim - przepis na sałatkę. Pomysł fajny, chociaż nie do końca. A dlaczego?
Oryginalny przepis był taki oto:
- 4 filety śledziowe
- 4 małe ogórki konserwowe
- 2 ziemniaki
- biała i czerwona cebula
- mały kartonik soku pomidorowego
- cukier
- pieprz
- szczypiorek
- ocet winny.
Szczypiorku w grudniu mi się nie chciało szukać. Ale można go przecież zastąpić porem. Soku pomidorowego też nie miałam; a z cebuli jedynie białą. A takie krojenie wszystkiego w plasterki... jakoś tak nieciekawie to wygląda.
Chociaż pewnie łatwiej w paski niż w kostki. No i nie spodobał mi się karmel dodawany do śledzia. Bo z cukru podanego w przepisie należało zrobić karmel i zalać go sokiem pomidorowym. Wprawdzie do smaku autor przepisu proponował dodanie octu winnego i pieprzu i jeszcze cukru by uzyskać słodko-kwaśny sos. Ale ja wiem? Ne przekonało mnie to.
Zrobiłam po swojemu.
śledzie zostały, ziemniaki i ogórki takoż. Zamiast cebuli dałam pora, w miejsce cukru i soku fasolę. To w wersji 1.0. Wersja 2.0 wzbogaciła się o jajka na twardo (cztery) i trzy plasterki cebuli. Białej - bo czerwonej to ze świecą szukać u mnie na dzielni. Tym samym zmodyfikowany przepis wygląda tak:
- 4 filety śledziowe
- 4 małe ogórki konserwowe (albo kiszone)
- 2 ziemniaki
- biała cebula - 3 plasterki
- por - 1/3 całości
- fasola jaś (opcjonalnie jajka na twardo
- u mnie były cztery)
- majonez
Wszystko, prócz fasoli, pokroiłam w kostkę, doprawiłam pieprzem, wymieszałam z majonezem i odstawiłam do lodówki. (W oryginalnym przepisie kazali dwie godziny w zimnie trzymać - zapewne po to by się sos z resztą składników "przegryzł")
Ja się przegryzłam z sałatką w trakcie mieszania, a że okazała się być bardzo sycącą odstawiłam na później. Później goście byli. Całej sałatce rady nie dali bo raz, że sporo jej wyszło a dwa - fasola daje uczucie sytości. :)
I tak się złożyło jakoś, że tegoroczne święta u mnie pod znakiem sałatki. Chwalić się nie wypada ale co ja zrobię, że dobra? Z czystym sumieniem polecam.
Przepis zgłaszam do Wielkiego Świątecznego Konkursu Kulinarnego.
Temat 3. MOJA ULUBIONA POTRAWA ŚWIĄTECZNA.
Ta to ma talent :) DO WSZYSTKIEGO!! :)
Prawda? I jeszcze udaje, że nie ma :)))
Też lubię eksperymenty kulinarne, najważniejsze żeby nie wybuchło. Ani w misce ani w brzuchu.
Wszystkie przepisy jakie w książkach kucharskich zebrano to efekty eksperymentów. ;) Te udane.Szkoda, że historie ich powstania nie były dla nikogo warte zapisania. Ja bym chętnie poczytała... Choćby o tym, w jakich okolicznościach wynaleziono, na przykład, jajecznicę. :)
Może po prostu na te nieudane eksperymenty nie ma świadków?
Bo eksperymentatorzy nie przeżyli ;) :P
widzę, że ze mną i z mężem nie jest jeszcze tak źle, bo póki co przeżyliśmy wszystkie nasze wybuchy 😅 w trakcie sprzątania i wybuchu zabawnie nie jest, ale za to potem ile śmiechu... ;p