Tak się składa, że żyjemy obecnie w kraju, w którym zaciera się różnica pomiędzy władzą wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą - rządzący mają tendencje totalitarne - coraz bardziej przypomina to PRL. Jak dobrze wiemy to tak nie działa, że zmiana systemu politycznego zachodzi nagle - wczoraj demokracja dziś autorytaryzm. Jakimi przesłankami mamy się kierować - kiedy jest ten moment, że powinniśmy postępować jak w czasach słusznie minionych? Każdy niech sobie sam odpowie na to pytanie. To nie jest czarno białe. Co ze sprzeciwem obywatelskim?
Z innej beczki. Czy doniósłbyś na kobietę, o której wiesz, że dokonała aborcji - przecież jest to poza nielicznymi przypadkami nielegalne w naszym kraju?
Czy powinniśmy masowo donosić na sąsiadów, którzy nie płacą abonamentu na TVP?
Czy donosimy do prokuratury na nagminne łamanie konstytucyjnej zasady rozdziału państwa od religii?
Wydaje mi się, że ryba psuje się od głowy - to znaczy przykład musi iść od góry.
Jeżeli obserwujemy, że rządzący robią sobie kabaret z legislacji, dlaczego my mamy tego przestrzegać.
To samo tyczy się autorytetów religijnych - skoro widzimy, jak postępują i całą otoczkę hipokryzji -naiwnością byłoby oczekiwać podporządkowania się wiernych zaleceniom płynących od hierarchów.
Nie dziwmy się wiec, że w niektórych (nie wszystkich) przypadkach patrzymy na osoby donoszące jako na te niespełna rozumu lub nieuczciwe względem siebie samych i innych.