I stało się! Wczoraj pod moim domem pojawiła się moja fura. Używane, 10-letnie auto... ale MOJE! Idealnie się złożyło, że dziś do pracy na popołudnie więc pół poranka spędziłam na formalnościach. Aż żałuję, że nie mogę posiedzieć w tym aucie i dopieścić go, a na dokładkę sprawdzić każdy zakamarek.
No cóż, poranek i zagadnienia związane z rejestracją pojazdu nie rozczarowały mnie jeśli idzie o niespodzianki. Było ich aż nadto. Najpierw pobrałam numerek i zaczęłam wypisywać wniosek. Szlag by to! Postawiłam parafkę zamiast podpisu. A więc na nowo wypełniam wniosek i... olśnienie! Przecież ja muszę najpierw zapłacić! Numerek do kasy, pod którą poprzednim razem spędziłam dwie godziny i... hurra! Udało się pojawić przed okienkiem z papierami. Wszystko byłoby super gdyby nie pytanie pani "A gdzie tablice?" Pomyślałam, że bardziej durnego pytania chyba nie mogła zadać bo przecież są na samochodzie zaparkowanym pod domem. No i zonk! Od razu miałam dostać tymczasowe tablice a to oznacza, że stare tablice miałam przynieść do pani.
Zdejmowanie tablic tak jak i zakładanie okupiłam krwią. Na żadnej cholernej szkole jazdy ani poradniku internetowym kupna samochodu nie ma słowa o zdejmowaniu tablic. Strzeżcie się tego!
Kolejne pół godziny spędziłam na zdzieraniu starej naklejki z numerem rejestracyjnym. Cudownie! I przeklinałam fakt, że za jakiś miesiąc znowu będę musiała walczyć z tablicami i nalepką. Wspaniale!
Umówiłam się z przyjaciółmi, że podjadę do nich jutro, żeby pomogli ogarnąć fotelik dla Młodego. Nie mam tego samochodu nawet doby, a już kocham go i nienawidzę w jednej chwili. Wiem, że sprawia problemy związane z formalnościami oraz moim brakiem obeznania jeśli chodzi o samochody bez braku wspomagania i... inne niż te ze szkoły jazdy i egzaminów. Dla mnie dziwnie chodzi sprzęgło i przy przeparkowywaniu miałam wrażenie, że 200x mi zgasł, ale... jutro przejadę całe miasto by podjechać do znajomych i dać sobie zamontować fotelik, który mam w domu od jakiś 2 lat. Mam nadzieję, że już w Wielkanoc pojadę w trasę z całą rodzinką! Prosto do Łodzi!
Wiecie co mnie najbardziej zaskoczyło? Hm... moja chęć ulepszeń i gadżeciarstwo. Miałam uzbierane punkty Payback i co jakiś czas kupowałam za nie a to toster, a to plecak... dziś rzuciłam się w wir i zamówiłam sobie odkurzacz samochodowy, trzymadełko na telefon i ładowarkę samochodową. Eh... a teraz idę na autobus i do pracy, bo jeszcze trochę boję się jechać samochodem ;)
Zdjęcie pobrane z www.pexels.com