Co takiego jest w tej godzinie? Nie mam pojęcia. Odkąd chodzę na nocne zmiany kilka razy w miesiącu często większość moich obowiązków kończy się o 4 nad ranem i przez godzinę mam względny przestój. W tej godzinie jest coś melancholijnego. Nakłania do przemyśleń i dziwnym trafem inspiruje... szczególnie do pisania wierszy. Dawno już zaniechałam prób spełnienia się i w tej dziedzinie sztuki więc szczęśliwie za pióro nie chwytam. Za to myślę i słucham muzyki.
Zaskoczyło mnie gdy okazało się, że znam co najmniej dwie piosenki, które traktują o tej godzinie i to każda z innego zakątka świata.
Gdy byłam młodziutka i biegałam w mundurze harcerskim lubiłam piosenki Starego Dobrego Małżeństwa, ale nie przepadałam za tymi najbardziej popularnymi jak "Majka" i... "Czarny blues o 4 nad Ranem". Ostatnio wróciłam i do tych mniej lubianych piosenek. Sama nie wiem czy to melancholia czy wspomnienia mnie do tego pchnęły, a jednak stało się.
Piosenka jest swego rodzaju listem, wyrazem tęsknoty i owocem bezsenności. Przejmuje, skłania do przytulania przy ognisku i nucenia wraz z wszystkimi innymi. Gdy jesteś sam... "czasem nagle smutniejesz".
Inną piosenką okazała się wcale nie tak oczywista kompozycja L.Cohena "Słynny niebieski prochowiec". Z jednej strony "magiczna godzina" rozpoczyna całą piosenkę, ale z drugiej wcale nie rzuca się w oczy. Znów mamy do czynienia z listem pisanym w środku nocy, ale tym razem do kochanka żony (lub raczej byłej żony/kobiety). Akurat w utworach Cohena panuje zazwyczaj jedna wielka melancholia, a więc zaistnienie jej i tutaj nie dziwi. Przygnębia, wyciska łzy i ukazuje skomplikowane relacje. Nie, to pokolenie nie ustawiało statusy na Facebooku "to skomplikowane", bo to stwierdzenie nie oddawałoby złożoności tego, co przeżywali.
Mam nadzieję, że w grudniu nie będę miała okazji słuchać o 4 nad ranem tej piosenki.
Ale wróćmy do pytania wyjściowego! Co jest w tej godzinie tak wyjątkowego? Noc wtedy nie jest ciemniejsza, a złe duchy nie biegają w poszukiwaniu swoich pajęczyn czy trumienek. To raczej godzina zmęczenia. Jeśli ktoś pił cały wieczór lub nabawił się bezsenności prawdopodobnie właśnie o 4 nad ranem będzie bardzo wykończonym człowiekiem. Powoli trzeźwieje, zabiera się do już cichych powrotów (w przeciwieństwie do tych upojnych i rubasznych z 2, a czasem nawet 3. w nocy). To bardziej godzina snucia się. Chyba sami ludzie przypominają upiory z podkrążonymi oczyma.
Kiedyś wstawałam koło 4:30 by zdążyć do pracy. Rzadko kiedy światła w oknach u sąsiadów się świeciły, a widok mam całkiem szeroki na okolicę.
A Was... dotknęła kiedyś Melancholia Godziny 4?
Zdjęcie: www.pexels.com
Na nocnych zmianach przeważnie o 4 nad ranem dopada mnie kryzys i trwa do 5:00, później przechodzi i o 6:00 do domu spać 😋
Za to nienawidze wstawać o 4 rano, to jest zdecydowanie za wcześnie 😉
Ja kończę nocki o 7:00. Koło 5 mam nowe zajęcia do zrobienia przed końcem zmiany, a potem między 6 a 7 czekanie na zmiennika.
Wolę wstawać o 4, gdy jeszcze wszyscy śpią. Jest... spokojniej.
przeczytałam z drgającym sercem..
tak cudnie trafiłaś w sedno tej "godziny niczyjej"
te jej różne oblicza.
gdy nie przychodzi sen, gdy sie wraca, albo wstaje,
godzina zmęczenia, godzina snucia sie,
godzina samotności albo bezsilności.
takie jakby wejście przez tajemniczą bramę w obszar zwykle dla nas ukryty, bo człowiek powinien o tej porze spać..
bezprawne wejście w czas gdy przesuwają sie sprzęty, a świat układa na nowo swój porządek;
wiec gdy go podglądamy musimy za to zapłacić emocją
Szkoda tylko, że tą emocją zazwyczaj jest melancholia... a nie nadzieja.
widocznie od nadziei są inne, bardziej przyzwoite godziny :D
Congratulations @lamimummy! You received a personal award!
Click here to view your Board of Honor