Doszłam do tego momentu w moim życiu, że miesiąc po powrocie z urlopu mam ochotę krzyczeć i płakać, że potrzebuję tygodnia tylko dla siebie. Tygodnia w jakimś małym domku na odludziu.
Uśmiechniecie się pod nosem, ale myślę, że każdy z Was tak czasem ma. Ten miesiąc w mojej pracy jest kryzysowy. Wymiana połowy ludzi na recepcji, czyli połowy mojego zespołu, a do tego dochodzi zmiana dyrektora i wielkie zmiany, które się szykują. Totalnie nowe porządki i ekspresowa próba wyrobienia sobie dobrej opinii u nowego dyrektora tak by nie zmarnować 2 lat pracy, a w przyśpieszonym tempie dowieść, że zasłużona pozycja i apetyt na awans są zupełnie zasłużone. Jest to ekstremalnie trudne. Zgodnie z grafikiem w październiku zasłużę na 3 dni do odbioru. 3 dni wynikające z nadgodzin i dodatkowej poświęconej pracy. Nie wliczają się do tego odebrane telefony z durnymi pytaniami, które mogą poczekać na dzień kolejny.
Nowi... eh ci nowi ;)
A ja mam dość. Kumulacja! Kupowanie garniturków, kiecek, szukanie butów dla siebie i... zaginionych butów dziecka. Ten tydzień był o tyle nerwowy, że właśnie mam JEDYNY wolny dzień po 6 porannych zmianach i przed 4 popołudniowymi. Czasem człowiek chce utrzymać dobry humor, ale ostatnio już warczałam na nowych... i na starych też. Ze starymi pracownikami się nie widuję, ale krew mnie zalewa jak doświadczone osoby robią proste błędy, które utrudniają pracę innym.
MARZĘ o tygodniu wolnego, a dziś zamarzyłam o tygodniu wolnego w jakimś domku na odludziu. Aż żałuję, że nie mam takiego zaprzyjaźnionego domku, gdzie mogę pojechać i się nie martwić, nie przejmować tylko... pisać, malować, fotografować i być po prostu sama i czerpać natchnienie. Kto wie? Może w listopadzie rzucę wszystko i pojadę w Bieszczady? Na chwilkę? Nie przepadam za Bieszczadami, ale są bliżej niż kochane Karkonosze.
Myślę... że chcę uciec od obowiązków i od różnych decyzji... od zdrowia. Nie chcę być twarda, a chcę móc po prostu płakać jak boli. A jutro? Jutro pojadę na ważne badania i niedługo po nich przebiorę się w uniform i stanę na popołudniowej zmianie uśmiechając się i odpisując na komentarze Gości w serwisach społecznościowych. Tak, dostałam nowe obowiązki i... mam nadzieję, że dostanę też w komplecie do nich nową umowę i pensję. Nadzieja... ta umiera ostatnia.
Zdjęcie z www.pexels.com
Świetny wpis. Również zawsze odczuwam wieczny niedobór wolnego czasu. Bardzo właściwe jest dodanie tagu „pl-blog” To nasz polski tag przeznaczony właśnie na blogi. W ten sposób zwiększysz zasięg postu i otrzymasz szansę na wysoki upvote za pośrednictwem opiekuna tagu :)
Dzięki za podpowiedź
Ci dyrektorzy to palanci, skoro trzeba im coś udawadniać, bo sami się nie orientują. Moje doświadczenie podpowiada mi niestety, że trzeba zadowalać szefostwo a nie firmę. Wtedy możemy się czuć w miarę bezpieczni, ale ze smakiem starego trampka w ustach. Dobre idee i rozwiązania dla samej firmy mają związek z nadeptywaniem na odcisk urażonej samczej dumy. Przerąbane. Urywaj się chociaż na dzień - to moja rada.