Fragment z dyżuru ratownika medycznego...
W pokoju snuje się mrok, jedynie cichutko gra telewizor wiszący na ścianie.
Drzemie spokojnie na kanapie.
Nagle spokój przerywa przeraźliwy dzwonek alarmu dobiegający z telefonu.
Zerknąłem na jego pękniety ekran - no tak dziś idę, do pracy.
Dyżur w pogotowiu.
Zupełnie o nim zapomniałem dlatego tymbardziej mentalnie nie byłem gotowy.
Od tej pory akcja potoczyła się szybko.
Spojrzałem na zegarek i zakląłem siarczyscie - 35min i będę w pracy.
Życie nabrało tempa.
Szybkie mycie zębów i 10min później pędzę samochodem do miejsca stacjonowania karetki a minuty uciekają nieproporcjonalnie szybko w stosunku do liczby przejechanych kilometrów.
W końcu docieram na miejsce - 2 minuty przed czasem.
Nerwowo wbiegam po schodach.
- Cześć chłopaki. Jak dzień?
- Nie pytaj. Nawet nie zdążyliśmy zjeść.
Siadam do komputera. Loguję się do SWD. Na tablecie zgłaszam gotowość do działania.
Przebieram się w "czerwona piżame"" z logiem ratownictwo medyczne na piersi i z nutką nadziei myślę - skoro dzień byl "jeżdżony" byc może noc będzie lepsza.
Czas jednak wkrótce pokaże że moje nadzieje były płonne.
Kładę się na kojo i pije łyczek gorzkiej czarnej kawy.
Przez kilkanaście lat w pracy mogę ją pić "na dobranoc" i zupełnie mi nie przeszkadza w tym żeby zasnąć.
20.07 - spokój przerywa sygnał służbowego tabletu.
Przyjmujemy wezwanie i 2 minuty później pędzimy na sygnale do nieprzytomnego mężczyzny leżącego na przystanku.
W głowie krążą wytyczne resuscytacyjne.
Stały partner zespołowy więc nie ma zbędnych pytań co do podziału obowiązków.
W radiu leci jakaś lekka muzyka zagłuszana syreną karetki.
Dojeżdżamy na miejsce.
Tłum gapiów.
Nachylam się nad leżącym pod ławka przystanku mężczyzna.
Ulga. Oddycha. Wyczuwam woń niesklepowego alkoholu przełamany zapachem dętki.
F16 to powód zaś rozpoznanie Y91. (F16 to popularny trunek, zaś Y91 to rozpoznanie które znają tylko wtajemniczeni)
- Halo, proszę Pana.
Potrząsam nim. - A spierd.... słyszymy jakby w podzięce za naszą troskę.
Taką formę dziękuję słyszymy jako ratownicy bardzo często. Co najmniej kilka razy dziennie.
- Co tu robisz? Nie wolno leżeć na ulicy.
Mężczyzna z brodą której nie powstydzłby się Robinson Crusoe otwiera oczy i powoli gramoli się spod ławki.
- Chodź do karetki. Zbadamy cię.
W karetce szybki wywiad. Badanie. I fundamentalne pytanie.
- Chcesz naszej pomocy, chcesz jechać do szpitala?
- Nie. Chcę pójść do domu.
- Ok. Zatem wezwiemy Policję. Jesteś pijany. Nie pójdziesz sam.
Dokumentacja przygotowywana na służbowym tablecie skraca czas oczekiwania na patrol.
Pierwsza wizyta za nami.
Wracamy do dyżurki. Niestety nie zdążyliśmy wejść nawet po schodach.
Następna wizyta. 22.06 wysokie ciśnienie 200/90, babcia lat 86.
Kliknąłem "wyjazd" i jedziemy prawie pustymi uliczkami miasteczka w poszukiwaniu adresu wezwania.
Na miejscu otwiera nam babcia w podeszłym wieku, pełna energii, zupełnie nie sprawiająca wrażenia żeby jej coś dolegalo.
- Co się stało? Jaki jest powód wezwania, co nas do Pani sprowadza?
Babcia pokazuje bolacy zasiniony nadgarstek i twierdzi że to on jest przyczyną wezwania.
- Dobrze, ale najpierw zmierzymy RR, leczy się Pani na cos?
Babcia wymienia standardowy zestaw chorób, którymi można by obdzielić co najmniej kilka osób.
Nasz ciśnieniomierz pokazuje wartość 140/90, tętno miarowe.
- Ciśnienie ma Pani w porządku.
- Musi być coś nie tak z Pani ciśnieniomierzem. (Oczywiście pomogła wymiana bateri)
- Co z tym nadgarstkiem?
- A panie, boli jak cholera. Może jakaś receptę, panie doktorze
- Od kiedy pytam?
- Od jakiegoś tygodnia.
- I co przez cały tydzień nic Pani z tym nie zrobiła? Była Pani na rejonie?
- No nie, mój lekarz POZ na urlopie.
- Dobrze proszę Pani. Jesteśmy ratownikamii medycznymi, nie lekarzami. Nie wypisujemy recept. Poza tym dobrze by było zrobić Rentgen. Trzeba jechać do szpitala.
Babcia nadwyraz chętnie się zgodziła.
Większość czasu spędza samotnie w 4 ścianach mieszkania w bloku zatem miała niepowtarzalna okazję pobyć wśród ludzi.
Samotność i bezsenność to kolejny powód wyzwania karetki, uzasadniony na ogół złym samopoczuciem, żeby CPR nie odmówił wyjazdu.
Wracamy po północy.
Niby 2 wyjazdy ale bardzo czasochłonne, odległość od szpitala prawie 20km jest nie do przeskoczenia nawet dla wprawionego kierowcy.
Obydwaj w czasie drogi milczymy mimo że na ogół tematów do rozmów nie brakuje.
Zmęczenie i senność daje się we znaki.
W dyżurce cichutko gra tv. Mrok nocy rozświetla lampka nocna przy biurku.
Jeszcze tylko usiąść, dokończyć dokumentację, zrobić aptekę i można położyć się spać.
1.30 rozbrzmiewa dźwięk telefonu.
- CPR - co z waszym tabletem, nie mam was w systemie. (Centrum Powiadamiania Ratunkowego)
- Zaraz sprawdzę.
Urządzenie oparte na tradycyjnej łączności GSM straciło zasięg. Naprawiamy usterkę, po czym z marszu wpływa zlecenie.
36l. meżczyzna ZZA(Zespół Zależności Alkoholowej), złe samopoczucie, majaczy, do tego straszy dyspozytora że jak nie wyśle karetki to rzuci się z okna.
2 minuty i pędzimy na złamanie karku do pacjenta.
Na miejscu zastajemy ciemna, śmierdzącą meline, bez prądu gdzie z odmętów nocy wyłania się postać mężczyzny.
- Zapraszamy do karetki.
- Co jest powodem wezwania?
- Pije od 3 m-cy i bardzo źle się czuję - twierdzi nasz pacjent.
- Proszę Pana, przerywam. Skoro pije Pan od kilku miesięcy nie powinno chyba Pana dziwić złe samopoczucie.
- Czemu Pan pije?
- Bo jak nie pije to mam padaczkę.
Pomyślałem. Faktycznie, jest w tym logika.
- I co. O 2.30 postanowił Pan się leczyć, i pała cały skrucha i mocnym postanowieniem poprawy? Niestety na mocy ustawy o ratownictwie nie mogę Panu stanąć na drodze do szczęścia i sądzę że o tej porze lokalny oddział psychiatrii będzie stał otworem, zaś personel z kwiatami, chlebem i solą będzie witać Pana w drzwiach w podzięce, że wybrał Pan ich placówkę.
- Jedziemy do szpitala.
Na miejscu szybkie badanie alkomatem,
3 promile i Obywatel jedzie z Policją do miejscowej izby wytrzeźwień.
Wróci tu jak ochłonie.
Wracamy coraz to bardziej zniecierpliwieni.
Ile można jeździć.
Nadużywajacy alkoholu to następny niemal nieodzowny wyjazd prawie na każdym dyżurze.
Wracamy do dyżurki.
Prawie zasypiam siedząc w oknie i paląc papierosa.
W końcu jest już 4 rano.
Zza okna dobiega zapach świeżo pieczonego chleba z pobliskiej piekarni.
Świat zwalnia, oczy się same zamykają, oby do rana.
5.30. Pobudka. 65l mężczyzna, nieprzytomny, nie oddycha.
Dyspozytor telefonicznie potwierdza wysłanie S ( zespół z lekarzem) do pomocy.
Znów sygnały, i pędzimy, ludzie niecierpliwie stoją na przystankach czekając na poranny autobus dowożacy ich do pracy.
Na miejscu: plecak, defiblirator, tlen, ssak i jazda na 4 piętro.
Wyrzut adrenaliny, powoduje że senność mija.
Na środku pokoju leży mężczyzna, rzeczywiście nie oddycha, gasping, oddechy agonalne sugerują że do zdarzenia doszło całkiem niedawno.
Kolega z zespołu rozcina mu podkoszulek, przykładamy łyżki Lifepacka 12 (defilibrator)
- Rytm do defibliracji - migotanie komór.
-Uwaga, defibliracja. Ładuj i strzał.
Ciało mężczyzny wzdryga się pod wpływem wyładowania.
Szybkie RKO, ocena rytmu, AMBU, wenflon, rurka intubacyjna, laryngoskop i ssak.
Działamy.
- 1mg adrenaliny.
Pracujemy niemal bezglośnie, przez 12 m-cy mieliśmy okazję się razem dotrzeć "na robocie".
Druga ocena rytmu - znowu "migotanie" i strzał.
"Rozmasowac" rytm, ocena i na ekranie pojawia się rytm zatokowy.
W tym momencie wpada zespół S-ki.
Doktor, stary wyga, ratownik na plecaku i kierowca ratownik również.
Przejmują pacjenta.
Można zaobserwować u nadal nieprzytomnego mężczyzny ruchy klatki piersiowej wskazujące na to że zaczął samodzielnie oddychać.
Wreszcie jest trochę czasu na zebranie wywiadu.
- Leczył się na coś, Nadużywal alkoholu?
Padają komendy. RR, pulso, cukier, EKG i wio do szpitala.
- Dopamina, płachta transportowa i załoga S wraz z pacjentem znika niczym duchy w ciemnym korytarzu.
Za chwilę rozbrzmiewaja sygnały karetki.
Zostaliśmy wraz z nie do końca świadomą powagi sytuacji rodziną, której trzeba było wyjaśnić co się stało.
Pozostało posprzątać, uzupełnić braki w plecaku i karetce, wrócić do bazy i cierpliwie czekać na zmianę.
Koszmarnie zmęczeni, ale szczęśliwi, że tym razem się udało.
Taka sytuacja przywraca zawsze wiarę w sens naszej pracy i cały system ratownictwa.
Średnio 1 na 5 wyjazdów ma uzasadniony charakter.
Zdecydowana większość to nadużycie że strony pacjentów.
Wracamy już grubo po 8 rano.
W dyżurze zapach świeżo parzonej kawy i pytanie naszych zmienników. - Jak noc?...
Zapraszam do zapoznania się z moimi pozostałymi postami. Być może coś Was zainteresuje.
https://steemit.com/@laptopy2005
StartUp:
Mój blog:
https://steemit.com/@laptopy2005
Moja strona firmowa
https://olmar-med.business.site/
Blog finansowy - sklep internetowy - Surwiwal XXIw
https://www.facebook.com/olmar.med.finanse/
Blog hobby - sklep internetowy - Najbardziej meskie hobby
https://www.facebook.com/olmarmed.hobby/
OlMar Med laptopy, części, serwis - sklep internetowy
https://www.facebook.com/olmarmed.laptopy/
https://olmarmed.olx.pl/
Z uwagi na to żę będą duże nakłady związane z promocją projektu każdy Donate się przyda:
BTC : 3BB9at6y8MrjvMi1xuE5q874aX6hQqjKr9
ETH : 0x99acd340cd7e7b44b3300f6b012d5a8ef951be19
LSK : 16787485994746953209L
Surwiwal XXIw
Ze mna zarabianie online jest prostsze niż myslisz.
http://mariuszbedonski.pl
Bardzo fajny artykuł, ciekawie spojrzeć na tą sprawę, mało się o tym mówi. Pozdrawiam
Dziekuje. Pracuje w sluzbie zdrowia od 12 lat. Teraz w szpitalu dla chorych psychicznie. Byc moze tez opisze jakis dzien pracy w takim szpitalu. Dziekuje za pozytywna opinie, tymbardziej ze robie to dla samego siebie, a pieniadze jako takie nie sa celem nadrzednym mojego bytu tutaj , na Steemit :P
Super wpis, dzięki. Zastanawiałem się niedawno co znaczą litery P, R i S z tyłu karetki.
Mam wrażenie natomiast, że dwa razy wrzuciłeś ten sam wpis.
Zamotalem sie i wrzucilem 2 razy, a ze mam na obu voty to troche mi szkoda kasowac
P- karetka podstawowa 2 ratownikow, S - karetka specjalistyczna lekarz i 2 ratownikow, N - neonatologiczna, zwykle na noszach inkubator, taka S tyle ze dla noworodkow, ewentualnie T jako karetka typowo transportowa, czasem ratownicy, czasem sanitariusze, nie mniej tez wazna jej rola bo wykonuje transporty miedzyszpitalne, np konsultacje chorych
R - kiedys Rka, w zasadzie juz nie uzywany symbol, jednak z uwagi na jego historie zostal, jako R - ratujemy zycie. dzieki za przychylna opinie