Dziś bardzo nietypowo, bo wydarzenie historyczne posłużyło mi do własnej ocen współczesnej technologii, używanej na polu walki. Mam nadzieję, że taka osobista dygresja znajdzie zwolenników i będzie przyczynkiem do dyskusji, a może riposty. Przyznam, że użycie dronów do eliminacji pojedynczych wrogich przywódców odbieram jako próbę zabójstwa. Przez wieki przyjęło się, że walczący wrogowie stają do równej walki, niestety wiek XX zmienił dużo w postrzeganiu skrytobójstwa. Nie jest to zgodne z honorem żołnierskim, jednak istnieje coś takiego jak potrzeba dostosowania do warunków stawianych przez przeciwnika.
Współczesna technologia wyręcza żołnierzy w wielu aspektach, w przypadku użycia dronów życie żołnierzy nie jest narażane na niebezpieczeństwo. Obecnie jest mało prawdopodobne, żeby armie, które dysponują dronami w swoich arsenałach starły się w bezpośrednim starciu. Należy zadać pytanie jak będzie wyglądało pole walki w przyszłości, gdy dwie walczące armie będą dysponować dronami, czy będą je nasyłać na siebie nawzajem chowając się, gdzie daleko za linią frontu, jak to ma miejsce obecnie, gdy operator drona siedzi bezpiecznie w jakiejś bazie w Stanach Zjednoczonych, a sam dron bombarduje cele gdzieś w Afganistanie. Oczywiście należy jeszcze pamiętać o artylerii przeciwlotniczej, więc takie działanie nie będzie miało racji bytu. Jednakże obecnie zdalnie sterowane bezzałogowe statki latające wykorzystują przewagę uzbrojenia i są skutecznie wykorzystywane przez mocarstwa w walce ze słabo uzbrojonymi przeciwnikami w Syrii, Iraku i Afganistanie. Ale czy takie działania są to jeszcze sztuka wojenna, czy już zaplanowane morderstwo i gdzie jest różnica?
Zgodnie z zachodnią sztuką wojenną, której uczą się wszyscy współcześni żołnierze, na wojnie żołnierze walczą i zabijają innych żołnierzy. Oczywiście ofiary cywilne też się zdarzają, nie można tego uniknąć, ale celem działania wojska jest zminimalizowania strat ludności cywilnej. W trakcie II wojny światowej te ideały się zatarły, poczynając od niemieckich bombardowań Polskich czy brytyjskich miast i odpowiedzi aliantów w dalszej fazie wojny atakami na niemieckie miasta, a kończąc na zrzuceniu dwóch bomb atomowych przez amerykanów na japońskie miasta. Takie barbarzyńskie postępowanie wydaje się nie mieć żadnego logicznego sensu, ważne jest w takich przypadkach oddziaływanie psychologiczne na wroga, jednak współcześnie, gdy przekaz medialny obiega świat z prędkością światła, takie działania mogą mieć różny rozdźwięk. W ogromnej mierze odbiór społeczny zależy od mediów, które to prezentują i jak to przedstawiają. Historyczną i kulturową podstawą naszego społeczeństwa zachodniego jest tradycyjna awersja do zabijania cywilów, która jest również częścią naszej kultury militarnej. Oczywiście jest to rodzaj idealizmu.
Ale dlaczego dzisiaj o tym mówię? Co się stało 104 lata temu?
W nocy z 25 na 26 sierpnia 1914 roku niemiecki Zeppelin Z IX (numer konstrukcyjny LZ-25) dowodzony przez Hauptmanna Alfreda Horn’a zbombardował belgijskie miasto Antwerpia, gdzie schroniła się belgijska rodzina królewska i rząd belgijski, po tym jak upadła Bruksela. W wyniku bombardowania zabitych zostało 10 cywilów, a około 16 osób zostało rannych. Był to drugi atak z użyciem Zeppelina, pierwszy przeprowadzono nad Liege w ramach udanego niemieckiego podboju miasta.
Bombardowanie przeprowadzone w Antwerpii było mniej więcej tak zaawansowane technicznie, jak to było tylko możliwe na początku XX wieku. Dziesięć 21-centymetrowych pocisków moździerzowych o masie 120 kilogramów zrzucono na budynki związane z centralą operacyjną państwa belgijskiego włączając w to szpital Świętej Elżbiety i pałac królewski, zajmowanych w tym momencie przez belgijską rodzinę królewską. W tych okolicznościach rząd belgijski był pewien, że celem bombardowania było zamordowanie króla Alberta I i jego rodziny.
O ile zdołałem ustalić, to ten niemiecki atak na siedzibą króla Alberta I był pierwszym w historii przypadkiem użycia lotnictwa do próby zabójstwa głowy państwa.
Miało to miejsce ponad sto lat temu, kiedy Zeppeliny były techniczną nowością. Dziś ich miejsce zajęły zdalnie naprowadzane drony, a ich użycie jako narzędzia do zabicia jednostek ze względu na osobistą wagę może wydawać się nowe, ale tylko drony są nowe. Zabójstwo lub próby zamachu ważnych osób po wrogiej stronie za pomocą nalotu jest prawie tak stare jak sama militarna zdolność powietrzna.
W 1914 roku Niemcy próbowali zabić belgijskiego króla Alberta I przy użyciu Zeppelina, dziesięć dni temu Turcy przeprowadzili skuteczną próbę zabójstwa İsmaila Özdena kurdyjskiego dowódcę wojskowego, przy użyciu lotnictwa i zdalnie sterowanych pocisków Smart Micro Munition (MAM-L). Wystarczyło sto lat, żeby zabójstwo przy użyciu lotnictwa doprowadzić do niemal perfekcji. Pytanie pozostaje otwarte, czy to jeszcze działania wojenne, czy już zwykłe „usprawiedliwione” morderstwo?
Subiektywne opracowanie, które ma na celu przybliżyć czytelnikowi w sposób przystępny wydarzenia historyczne, wspomagałem się materiałami z Wikipedii i innymi. Obrazy pochodzą z Wikimedia na licencji CC0.
Podobno każdy ma prawo do obrony przed sądem. Tymczasem USA, największy obrońca praw człowieka na świecie, wydaje zaoczne wyroki śmierci na niewygodnych dla siebie ludzi i dokonuje egzekucji przy pomocy maszyn, często zabijając przy tym niewinne osoby.
Trudno się nie zgodzić. Po prostu działają z pozycji siły, kto im podskoczy?
Niech działają z pozycji siły, tylko po co ta hipokryzja?