Masz 100%-ową rację.
Moje sformułowanie "brak zaufania" użyłam w znaczeniu "zawsze jestem ostrożna".
Na pewno nie miało to być jakiekolwiek "szczucie".
- Są ludzie - w każdej społeczności - dobrzy i źli, zdeprawowani przez otoczenie, warunki i środowisko w którym żyją oraz degeneraci.
Na degeneratów trudniej trafić, zwłaszcza żeby o tym chcieli opowiadać.
Wolałabym jednak, aby żołnierze z frontu ukraińsko-rosyjskiego do Polski nie przyjechali, bo w sytuacji jakiegoś konfliktu (?) ukraińsko-polskiego nie zachowywaliby się jak ludzie "dobrzy".
Znam mieszkającego od kilkunastu lat w Krakowie Ukraińca (przyjechał po wypadku), który pokazywał mi jak można człowieka zabić ołówkiem i mówił, że jak jego formacja (SPECNAZ) przechodzi, to za plecami nie ma prawa pozostać nikt żywy, aby nie strzelił im w plecy.
My w 2022 r. przez 1.1/2 roku użyczyliśmy córki mieszkania kobiecie z kilkunastoletnim synem i matką, którzy przyjechali z Kijowa i znalazłam dla niej pracę w instytucji publicznej w Krakowie.
Potem pojechali do Kijowa, aby wyrobić paszport dla dorastającego do pełnoletności syna i wyjechali do Anglii, z nadzieją że tam armia ukraińska się o niego nie upomni.
Również nasza córka swojego VW busa przekazała Ukraińcom na Ukrainę za symboliczne "proszę - dziękuję".
Ja też wiele razy bywałam w tamtym czasie (lata 78-81) na Ukrainie (Lwów, Tarnopol, Stryj), a tylko raz zdarzyło mi się spotkać człowieka, który powiedział - jak odniosłam wówczas wrażenie - o swoim osobistym doświadczeniu (jako młodego chłopaka ?) w tej rzezi. Dzisiaj taki człowiek musiałby mieć co najmniej ok. 90 lat, więc raczej trudno takiego zaprosić do niemiłych wspomnień.
Tamto stwierdzenie to raczej nie była przenośnia, gdy deklarował, że mógłby riezat' ruskich. Nie twierdzę, że on kogoś zabił swoimi rękami. Do tego to raczej nikt się nie lubi przyznawać.