MOJA PRZYGODA Z JĘZYKIEM ANGIELSKIM

in #polish4 years ago

image.png
https://pixabay.com/pl/illustrations/angielski-j%C4%99zyk-nauka-1020488/

Witajcie!

Moja przygoda z językiem angielskim zaczęła się w sumie niedawno, choć od kilkanastu lat miałam z nim raz lepszy, a raz gorszy kontakt. Już od przedszkola miałam zajęcia z języka angielskiego i pamiętam jak byłam nim zafascynowana. Bardzo lubiłam aktywnie uczestniczyć w lekcjach i umieć wszystkie słówka. W klasach od 2-4 szkoły podstawowej miałam prześwietną panią, która motywowała mnie do pracy z tym językiem. Brałam udział w różnych konkursach i zajmowałam wysokie miejsca :) Pamiętam te wszystkie wspaniałe pomysły pani na naukę, dzięki którym słownictwo magicznie wchodziło do głowy, a gramatyka (choć wtedy mało zaawansowana) była przejrzysta i zrozumiała. Rodzice zapisali mnie do szkoły językowej podczas której mój poziom języka angielskiego bardzo znacznie wzrósł. Do szkoły nie musiałam się praktycznie nic uczyć, chociaż wiem, że to później mnie zgubiło ;) Od 4 klasy przyszła do nas nowa pani, która nie angażowała się w lekcje tak bardzo jak poprzednia, łatwo można było ściągnąć czy nawet zamienić się testami.
Od 5 klasy nasza nauczycielka się znowu zmieniła. Tym razem przyszła do nas pani, która chciała uczyć i miała dobre intencje, lecz nie miała "tego czegoś". W klasie był harmider i nie umiała go uspokoić, a dodatkowo ludzie byli do niej bardzo negatywnie nastawieni, bo wiedzieli, że nic im się nie stanie jeśli będą się buntować. Przez jeden rok się uczyłam bardzo solidnie, lecz później było już coraz gorzej.
W szkole językowej miałam wrażenie, że robię wszystko na siłę i nie mam z tego żadnych korzyści, lecz nie umiałam tego zakończyć, bo szkoła ta była pewnego rodzaju językowym wyżyciem się. W szkole podstawowej nie mogłam za wiele mówić, ponieważ pani skupiała się na realizacji programu, gdzie czasu na zwyczajną rozmowę po angielsku nie było czasu. Natomiast w szkole językowej każdy miał czas na "wygadanie się". Niestety mój język ciągle był na takim samym poziomie i nic z tym nie robiłam. Stałam w miejscu aż do 8 klasy, gdzie podjęłam decyzję o zakończeniu mojej przygody z dodatkowym angielskim. Podjęłam taką decyzję, ponieważ wiedziałam, że się już męczę ilością angielskiego. No bo jednak, co za dużo to niezdrowo :D
W 2019 roku wyjechałam na wakacje na wyspę Jersey, niedaleko Anglii. Pierwszy raz spotkałam się z prawdziwym językiem i nie było mowy o powiedzenie "Przepraszam, nie zrozumiałam, czy mogłaby mi to pani powiedzieć jeszcze raz, ale po polsku?". Byłam zdana w niektórych sytuacjach tylko na mnie. Na początku byłam bardzo nieśmiała, lecz później próbowałam najprostszych rzeczy tj. chodzenie do sklepu, kupowanie lodów w nadmorskiej lodziarni. Lecz i tak cierpiałam na niedosyt, byłam na siebie zła, że zapominałam ciągle słówek i moja wiedza okazała się totalnie niepraktyczna.
Gdy wróciłam do domu był już koniec wakacji, więc postanowiłam sobie przyłożyć się w roku szkolnym mocno do nauki angielskiego. Poszłam do szkoły i nie mogłam sobie lepszej pani od angielskiego wymarzyć! Mimo, że jest wymagająca to właśnie dzięki temu widać u mnie ogromne postępy, a najlepsze jest to, że uczę się dla siebie :) Myślę, że to był u mnie klucz do sukcesu-brak wymagań i presji.
Mam nadzieję, że teraz będzie szło wszystko w lepszym kierunku i zaniedługo będę mogła dumnie gadać po angielsku nie wstydząc się niczego :D
Do usłyszenia!

Sort:  

I will write in English then :)
The best thing that can happen to someone learning any foreign language is to go abroad and simply use it. It happened to me too and even though I did know the language I was shy to use it. Now I use it so much (and I know I make mistakes, but so what), that it is sometimes easier to explain things than in Polish :p

Powodzenia :)

I absolutely agree! I'm mad at myself that I was too shy and scared to speak in English when I was in England, but this taught me a lot :) I decided that if I go there next time, I will speak in English to the fullest.
Thank you so much for the comment :)

Dla mnie języki obce zawsze były środkiem do celu a nie celem samym w sobie, w przeciwieństwie do mojej siostry która w gimnazjum chyba angielski jako jedyny przedmiot traktowała poważnie. Ja zawsze miałem 5, ale zawsze wolałem konkursy z matematyki, przyrody a nawet polskiego niż angielskiego.
Zauważyłem, że i tak zapominam słownictwo którego nie używam, więc stwierdziłem, że po prostu nie będę już w wieku ponad 20 lat uczyć się za bardzo nowego słownicta stricte, a po prostu ad hoc czytając teksty i sprawdzając konkretne słowo którego nie rozumiem.