Bardzo starałem się nie pisać na Steemicie o polityce, ale przyszedł moment kiedy napisać w końcu muszę. Moment dla mnie ważny i cholernie smutny.
Nie cichnie medialna afera wokół obchodów Dnia Niepodległości 11 listopada w Warszawie. W sprawie tej pojawia się sporo chaosu i medialnego szumu. Postanowiłem zebrać więc podstawowe informacje odnośnie wydarzeń ostatnich dni i podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Temat jest też dla mnie o tyle ważny że osobiście zaangażowany jestem jako wolontariusz przy organizacji Marszu Niepodległości.
Ostatnie wydarzenia
Wieści o chęci organizacji wspólnego, rządowego Marszu Niepodległości pojawiły się po raz pierwszy we wrześniu b.r. kiedy nagle premier Morawiecki zaczął zapraszać opozycję na Marsz Niepodległości Źródło. Problem od razu pojawił się w tym, że to przecież nie rząd jest organizatorem Marszu Niepodległości, a Stowarzyszenie Marszu Niepodległości, które o ile prezydenta Andrzeja Dudę rok rocznie (i bez skutków) zapraszało, to raczej twarzy polityków "totalnej opozycji" na swoim zgromadzeniu widzieć nie chciało.
Dopiero potem strona rządowa rozpoczęła negocjacje ze Stowarzyszeniem MN w celu wspólnych obchodów dnia niepodległości, trwały one chwilę i za każdym razem kiedy Marsz Niepodległości zgadzał się na żądania strony rządowej, ta stawiała kolejne warunki, aż do całkowitego przejęcia marszu przez komitet rządowy. Odrzucenie tego ostatniego postulatu tak naprawdę zerwało rozmowy. Kaczyński chciał mieć wszystko i nie iść na żadne kompromisy.
Prezydent nagle nie mógł znaleźć czasu 11 listopada na udział w Marszu, premier Morawiecki zaś uznał że organizatorzy nie będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa dygnitarzom państwowym. Zerwanie rozmów postawiło rząd Prawa i Sprawiedliwości bez żadnych większych uroczystości organizowanych przez państwo. Największa impreza masowa,tego dnia (a także największa manifestacja o charakterze politycznym w Polsce) pozostała w rękach środowisk narodowych.
Z odsieczą obozowi rządowemu przychodzi w środę 7 listopada nieoczekiwany sojusznik. Na konferencji prasowej ustępująca prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała organizacji Marszu Niepodległości 11 listopada, powołując się na kwestie bezpieczeństwa i historii (tak jakby kiedykolwiek HGW zależało na uczczeniu historii...). Źródło
PiS od razu przechodzi do ofensywy. Medialna tuba TVP już zaczyna w dramatycznym tonie przedstawiać prezydenta jako jedynego który może uratować marsz. O godzinie 16.00 rozpoczyna się kurtuazyjne spotkanie prezydenta i premiera, którzy w iście ekspresowym tempie (spotkanie trwało kilkanaście minut) ogłaszają rządowy marsz w miejsce Marszu Niepodległości. I nieważne jest że rozprawa w sprawie odwołania decyzji HGW nawet nie miała miejsca, a która praktycznie musiała zostać wygrana (co tez koniec końców się stało). Źródło
W czym problem?
"I w czym problem, przecież marsz się odbędzie i to rządowy, pójdźmy wszyscy razem pod biało-czerwonymi flagami wbrew podziałom" - taka retoryka przewija się u wielu osób. Problemem nie jest to że jest marsz rządowy (w praktyce PiSowski), chodzi o sposób w jaki do tego marszu doszło, o sposób w jaki pseudo-elity III RP działają.
Hanna Gronkiewcz-Waltz
Zacznijmy od prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie miała ona nawet uprawnień do rozwiązania Marszu Niepodległości, który zgodnie z nowymi przepisami dot. Zgromadzeń Publicznych został zarejestrowany jako zgromadzenie cykliczne w zeszłym roku u wojewody mazowieckiego. O prawdziwej bucie, arogancji, braku szacunku dla prawa i wolności zgromadzeń jakie prezentuje obóz Platformy Obywatelskiej, jakimi chętnie wycierają sobie gęby, może wskazywać ten fragment:
Dziennikarze zapytali prezydent stolicy o możliwość zakazu marszu, który jest wydarzeniem cyklicznym. Tak został zarejestrowany przez wojewodę mazowieckiego. - Jest kontrola sądowa decyzji, więc mogą się odwołać w ciągu 24 godzin do sądu - odpowiedziała.
A wiec prezydent stolicy 38 milionowego kraju z pełną świadomością działa wbrew swoim uprawnieniom, żeby tylko zrobić psikusa "nacjonalistom". Podejście warszawskiego ratusza do wszelkiego rodzaju patriotycznych manifestacji ulicznych i wolności zgromadzeń zresztą od lat jest tragiczne. Przypomnę tylko odwołanie chociażby w tym roku Marszu Powstania Warszawskiego.
Wolność Zgromadzeń za rządów PO
PiSowska nieudolność
O ile jednak po działaczach Platformy Obywatelskiej i innych środowisk którym zawsze "Polactwo" doskwierało, można było się podobnych "psikusów" spodziewać to o prawdziwą pomstę do nieba woła zachowanie podobno patriotycznego Prawa i Sprawiedliwości. Mając pełne możliwość aparatu państwowego i pełnię władzy w kraju przez 3 lata, wydając na organizację obchodów 200 milionów złotych (z czego Marsz Niepodległości nie dostał nigdy ani grosza, zawsze opierając się tylko na darowiznach), nie był w stanie Polakom na setną rocznicę odzyskania niepodległości zaoferować nic. Jedynie wsiąść, zabrać, siłowo i bezprawnie (jeszcze za chwilę o tym) zabrać to co zrobili inni. No i może dać z wielkimi bólami wolny dzień od pracy.
I to nie jest przecież tylko kwestia tego roku. Marsz Niepodległości był początkowo niewielkim wydarzeniem środowiskowym. Wydarzeniem przeciwko któremu stali wszyscy - media, ówczesny obóz rządzący, pseudo-artystyczne gwiazdki itd. Do blokowania którego zapraszano nawet niemiecką antifę. I ta postawa, kłamstwa TVNu, Gazety Wyborczej spowodowały sukces Marszu. Bo naród nie chciał żeby ktoś pluł na naszą flagę, zabraniał Polakom świętować niepodległości oraz... kontestować rzeczywistości (tak, MN nigdy nie był apolityczny, od zarania był anty-systemowy). Z kilkusetosobowego marszu rozrósł się na największą demonstrację polityczną w Polsce, na który przychodziła w szczytowym okresie prawie 200 000 osób. I kiedy organizatorów szykanowała policja, kiedy ludzi lano z armatek wodnych i pałowano, a minister Sienkiewicz dla gierek politycznych podpalał budkę pod ambasadą Federacji Rosyjskiej, prezes Kaczyński i ekipa siedzieli cicho. Nigdy PiS nie organizował większych wydarzeń publicznych, nigdy, pomimo milionowych subwencji, a potem sterów państwowych nie wyprowadzał ludzi na ulice, zawsze miał głęboko w dupie szarego człowieka który chociaż ten jeden raz w roku chce poczuć dumę z tego że jest Polakiem, odczuć więź z narodem, przeszłymi i przyszłymi pokoleniami. Nigdy politycy PiSu, nawet gdy byli u władzy, na Marszu Niepodległości się nie zjawili, tak samo jak nie zjawiali się na innych obchodach innych uroczystości w innych miastach Polski, nigdy też nawet nie kiwnęli palcem, nawet nie dali wsparcia finansowego na organizację jakichkolwiek wydarzeń masowych.
I teraz też nie był w stanie zrobić nic własnego, jedynie podpiąć się i zagarnąć czyjś sukces. Plując tym samym po prostu w twarz tym wszystkim wolontariuszom jak ja, którzy przez cały rok przygotowują się na to wydarzenia. Wydarzenie, dodajmy zamienione na partyjną agitkę.
Czarny sen PRLu
I to wszystko to co napisałem też nie spowodowałoby tego artykułu. Prawdziwym problemem jest jak obecna władza przejęła tą inicjatywę. Bo można było dogadać się się z narodowcami czy zorganizować własny, konkurencyjny marsz, o czym była mowa w zeszłym roku (tak zresztą robi się często w innych krajach na świecie, gdzie różne frakcje polityczne organizują własne obchody na święta państwowe). Tymczasem postanowiono znowu przejechać się po bandzie i wbrew przepisom prawa zdelegalizować Marsz Niepodległości zagarniając wszystko.
O tym, że decyzje o przejęciu MN, zapadły już wcześniej pisała chociażby Wirtualna Polska w tym artykule. Potwierdzeniem tej tezy może być perfekcyjne zaplanowanie akcji. Od razu wiadomo, kto i co ma robić, pojawiają się spoty reklamujące nowy marsz, kluby Gazety Polskiej mają ogarnięte wyjazdy i autobusy. Politycy PiSu, zresztą o swoich zamiarach mówią wprost, jak np. wicepremier Piotr Gliński w radiowej Trójce:
Ciekawi mnie tylko czy HGW faktycznie wyświadczyła Kaczyńskiemu przypadkową przysługę, czy cała akcja była dogadana (wszak rząd ma różne możliwości okazania wdzięczności uwikłanej w afery prezydent Warszawy). Zwłaszcza że jej decyzja jest chwalona chociażby wśród osób z kancelarii prezydenta, jak Zofia Romaszewska (która przy okazji nazywa narodowców "nie wiadomo czym"). Źródło
Zaraz po ogłoszeniu wspólnego, rządowego marszu rzecznik prezydenta, w sprawie potencjalnego odwołania przez sąd decyzji HGW powiedział, że:
Marsz będzie miał charakter uroczystości państwowych, więc inne marsze idące tą samą trasą z mocy samego prawa nie mogą mieć miejsca
Źródło - polecam zapoznać się w całości!
Rzecznik tym stwierdzeniem, potem wielokrotnie powtarzanym przez różnej maści polityków i media, po prostu kłamie. W prawie o zgromadzeniach publicznych, raz że nie ma w ogóle określenia "uroczystości państwowych", natomiast w stosunku do zgromadzeń organizowanych przez organy władzy publicznej, obowiązują poprawki senatu do ustawy o zgromadzeniach publicznych, przegłosowanej najpierw głosami senatorów Prawa i Sprawiedliwości, potem zaś posłów tejże partii.
Tekst poprawek:
Tym samym prawnie to Marsz Niepodległości jest legalną demonstracją, a organizowany godzinę później marsz prezydencki nie jest zgodny z prawem. Zwłaszcza, że do tej pory żaden organ współorganizujący "marsz biało-czerwony", t.j. kancelaria prezydenta (który swoją droga podobno nie miał czasu tego dnia), kancelaria premiera ani Ministerstwo Obrony Narodowej nie są w stanie określić na podstawie jakich przepisów organizują swój marsz. Polecam gorąco ten fragment z audycji RMF24
W międzyczasie trwa nie tylko nagonka medialna wobec organizatorów marszu, PiS rozpoczyna festiwal zastraszania przypominający już nawet nie tyle rządu Platformy Obywatelskiej co mroczne czasy PRLu.
Do sytuacji w której Policja wydzwania do organizatorów wyjazdów na Marsz Niepodległości z całego kraju, żądając bezprawnie(!) listy uczestników wyjazdów przywykliśmy. I już prawdziwym śmiechem przez łzy, można skwitować takie oświadczenia policji:
w sytuacji gdy faktycznie tego typu nękania miały miejsce chociażby przy okazji wyjazdu z Krakowa.
Zaczynam się jednak autentycznie bać, kiedy jednak osoby organizujące marsz prezydencki ośmielają się używać takich słów:
Nie bez powodu organizatorem uroczystości jest Ministerstwo Obrony Narodowej. Do Warszawy zjadą sie rosomaki i inne pojazdy wojskowe. Wszystko to stanie na rondzie Dmowskiego, w asyście wojska, na kilka godzin przez godziną 15, na którą zaplanowany jest start państwowego marszu. Nie ma mowy, żeby ktoś z narodowców, czy osób postronnych, pojawił się w miejscu, gdzie będą zlokalizowani żołnierze. Jeśli uczestnicy Marszu Niepodległości będą chcieli maszerować, to tylko i wyłącznie w marszu z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy. Innej możliwości nie będzie. To jest uroczystość państwowa i wszyscy muszą się do rangi tego wydarzenia podporządkować
To jeszcze ta post-magdalenkowa III RP czy jednak PRL pełną gębą? Rząd nie tylko przejmuje w sposób zakłamany i nielegalny marsz, ale zaczyna straszyć tych którzy marsz przez lata organizowali, własnych obywateli, wojskiem i rosomakami. Do zabezpieczania marszu zresztą już powołano wszelkie możliwe środki, nie tylko dogadano się z policjantami na których podwyżki znalazły się pieniądze, a którzy nagle ozdrowieli i wrócili do służby (swoją drogą w państwie prawa każdy z tych funkcjonariuszy powinien być wyrzucony ze służby i odpowiadać sądownie, wraz z lekarzami którzy zwolnień udzielali), wojskiem, żandarmerią ale nawet Gwardią Narodową. Zaraz na marszu będzie więcej mundurowych niż uczestników. A potem jeszcze mają czelność mówić coś o potrzebie jedności tego dnia.
Co dalej?
Czy pod takim dictum, rządowej buty, pychy i zakłamania można świętować niepodległość? Czy jeszcze ją mamy zważając na faktyczne wpływy zewnętrzne na ośrodki decyzyjne w Polsce?
Prawdziwy Marsz Niepodległości będzie marszem bezpartyjnym i antysytemowym albo nie będzie go wcale. Wszyscy na marsz! Ten prawdziwy, legalny, niezłomny. Widzimy się w Warszawie o 14.00, na Rondzie Romana Dmowskiego, wbrew okrągłostołowemu układowi.
Post zgłaszam do konkursu #tematygodnia w kategorii RIposta (do tekstów dotyczących tego samego tematu w tym: @fat.music, @wideoprezentacje, @prawdawtvmowili oraz @lokibalboa)
Źródła grafik:
Bardzo fajny post. Cóż mleko się już rozlało, teraz szukanie kto jest temu winien. Jasne HGW i PiS nikt nie zabraniał zrobienia własnych uroczystości. Zresztą to moim zdaniem ich obowiązek.
Co do organizatorów mam pretensję jedynie o to że nie potrafią utrzymać porządku w taki sposób by marsz nie szkodził wizerunkowi Polski.
Piłsudski potrafił wysiąść z pociągu socjalizm na stacji niepodległość, narodowcy jednak nie potrafią wyjść z pociągu nacjonalizm.
Coś nie jest dla mnie zdziwieniem że dala HGW i PiS ich sztandary są ważniejsze od flagi polski, ale organizatorzy marszu nie są od nich lepsi.