Jak już wspomniałam w kilku poprzednich postach, w chińskim zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Trudno mi z całkowitą pewnością powiedzieć dlaczego, ale myślę, że ma to pewien związek z moim pokręconym jak korkociąg i spaczonym jak drzwi do pralni poczuciem humoru. Bo wiecie, masę osób mówi, że chiński jest trudny. I to prawda. Ale zarazem jest to najzabawniejszy język świata.
Dzisiaj pokażę Wam dlaczego.
„HANZI” ZNACZY ZNAKI
Pierwszą rzeczą, z którą musi zmierzyć się osoba ucząca chińskiego są hanzi. Są to chińskie znaki, odpowiednik naszego alfabetu. Problem w tym, że o ile w języku polskim mamy trzydzieści dwie litery, o tyle w języku chińskim istnieje kilkadziesiąt tysięcy znaków. Na szczęście, żeby swobodnie przeczytać gazetę wystarczy ich znać tylko trzy tysiące. Oczywiście dla osoby, która pochodzi z naszego kręgu kulturowego, te trzy tysiące wydają się jakąś makabryczną liczbą. Tego przecież nie da się opanować, prawda?
Nic bardziej mylnego.
TO NIE SĄ BEZSENSOWNE KRESKI
Trzy tysiące znaków przestaną nam się wydawać takie przerażające, kiedy zorientujemy się, że hanzi nie są bezsensowną mieszaniną przypadkowych kresek. Tak naprawdę są one zbiorem mądrości życiowej milionów Chińczyków, którzy właśnie poprzez hanzi starali się przekazać innym swoją wiedzę o świecie. Ucząc się pisać po chińsku, uczymy się nie tylko samego języka. Poznajemy także kulturę, zwyczaje i sposób rozumowania Chińczyków.
PIKTOGRAMY
Pierwsze chińskie „krzaczki” były piktogramami. Chińczycy rozglądali się wokoło i pisząc, zwyczajnie rysowali to, co ich otaczało, na swój własny, chiński, nieco abstrakcyjny sposób. Nawet dzisiaj, jeśli dobrze przypatrzymy się niektórym znakom, możemy bez problemu odgadnąć ich znaczenie. Poniżej zapisałam Wam znak „nǚ ”, który oznacza kobietę.
女 („nǚ ” - kobieta)
A tutaj znak„zi”, oznaczający dziecko. Jeśli dobrze się przyjrzycie, z łatwością zobaczycie w nim taki mały, skrzeczący tobołek zapakowany w pieluszkę.
子 („zi” - dziecko)
Niestety piktogramy to nie wszystko. Chińczycy bardzo szybko zorientowali się, że za ich pomocą nie da się przekazać żadnych skomplikowanych pojęć. No, bo jak na przykład zaznaczyć niby na rysunku, że dana kobieta jest czyjąś żoną?
Aby to osiągnąć zaczęli łączyć ze sobą określone piktogramy. Każdy z nich osobno miał określony sens, ale razem zaczynały one znaczyć coś zupełnie innego.
POJĘCIA ABSTRAKCYJNE
Weźmy wspomnianą wcześniej żonę. W starożytnych Chinach kobieta była własnością męża. Cóż więc bardziej naturalnego niż przyjąć, że znak „żona” będziemy rysowali, zapisując obok siebie dwa hanzi: jeden oznaczający „kobietę” i drugi oznaczający „człowieka” lub „mężczyznę”?
女人 (żona - nǚrén)
Zdaje się jednak, że chińskim kobietom nie spodobał się tak szowinistyczny obraz świata i bardzo szybko obok słowa „nǚrén” pojawiło się kolejne, dużo bardziej romantyczne. Mowa o wyrazie „àirén”. Samo „ài ” oznacza „kochać”. „Rén ”, jak już wiecie, to „człowiek”. Tak więc razem „àirén” oznacza „żonę” - „człowieka, którego się kocha”.
爱人 („àirén” - żona)
Bardzo szybko zaczęto wykorzystywać hanzi przy tworzeniu swoistego rodzaju dowcipów. Weźmy na przykład słowo „nuǎn ” - kłótnia. Rysujemy je, zestawiając ze sobą dwa znaki oznaczające kobietę. W zasadzie ma to pewien sens. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma, co jeść... No, bo wiecie, kucharki skaczą sobie do gardła.
奻 („nuǎn” - kłótnia)
DWA ZNAKI TO O JEDEN ZA DUŻO
Prędko okazało się jednak, że Chińczycy są leniwi i zwyczajnie nie chce im się rysować dwóch znaków tam, gdzie wystarczyłby jeden. Zamiast więc łączyć ze sobą hanzi i nadawać im nowe znaczenia, zaczęli dorysowywać pojedynczym piktogramom nowe elementy.
Weźmy na przykład hanzi „dà”, które oznacza słowo „duży”. Jest to obrazek przedstawiający człowieka, który szeroko rozciąga ręce, żeby pokazać jak bardzo coś jest wielkie.
大 („dà ”- duży)
Powyższe hanzi wykorzystano przy tworzeniu nowego znaku - „zbyt”. Bo co się dzieje, kiedy mamy wszystkiego zbyt dużo? Zaczyna nam to zwisać. No i jak sami widzicie, panu poniżej właśnie co nieco zwisa...
太 („tài” - zbyt)
W końcu i takie znaki zaczęto łączyć ze sobą. Wiecie, co powstaje, kiedy połączymy dwa hanzi oznaczające słowo „zbyt”? Zastanówcie się. Czegoś jest tak dużo, że jest go o dużo za dużo. Zgadliście? Nie? No cóż, „zbyt-zbyt” czyli „tàitai” to inne określenie na słowo „żona”.
Powstrzymam się od komentarza.
太太 (" tàitai" - żona)
WYMOWA TEŻ MA ZNACZENIE
Bardzo szybko pojawił się jednak problemy z czytaniem. To, że ktoś pamiętał, co oznacza określony znak, nie oznaczało, że równocześnie wiedział, w jaki sposób odczytać go na głos. Zaczęto więc do łączyć ze sobą hanzi w ten sposób, aby jeden z nich określał znaczenie danego znaku, a drugi – jego wymowę.
Poniższy ideogram 妈(wym. mā)znaczy „matka”. Składa się on z dwóch elementów. Hanzi oznaczającego kobietę 女 (wym. nǚ) i drugiego oznaczającego konia 马 (wym „mǎ”). Pierwsza część wskazuje na znaczenie znaku, druga natomiast sugeruje w jaki sposób należy go wymawiać.
妈 (“mā” - matka)
WSPÓŁCZESNY CHIŃSKI
We współczesnym języku chińskich występują wszystkie cztery powyższe rodzaje znaków. Hanzi są mieszane ze sobą zarówno w ramach jednego słowa, jak i jednego znaku. Czasami trudno zgadnąć ich znaczenie. Zdarza się także, że wydźwięk emocjonalny, który im nadamy, znacząco różni się od tej, którą mieli na myśli twórcy danego znaku. Czy osoba,która stworzyła hanzi太太 „zbyt-zbyt”, naprawdę miała kompletnie dość swojej żony? Trudno powiedzieć. Ale jedno wiem na pewno.
Zabawnie jest zgadywać.
Obrazek z nagłówka: PEXELS.COM
Reszta rysynków: made by me, powered by Paint
Miały wyglądać lepiej, ale wyszło jak zawsze. Nie zabijajcie ;)
Fajnie napisane :)
Chiński... czasami zabawny, czasami bezsensowny (albo to ja nie widziałem sensu) a czasami naprawdę "głęboki" - i to właśnie mi się najbardziej podoba w chińskim. Kiedy uczyłem się słów chińskich, tak naprawdę uczyłem się znacznie więcej: sposobu rozumowania, ich wartości... trochę zburzyło to mój status quo językowy i pozwoliło mi spojrzeć na podstawowe słowa, nad którymi się nigdy nie zastanawiałem z zupełnie nowej perspektywy.
Prawda? Mam wrażenie, że polski też mógłby nam powiedzieć dużo na temat kultury i sposobu rozumowania dawnych Polaków, ale język mówiony zmienia się bardziej niż język "rysowany". Trudniej go nam przez to rozgryźć.
Popłakałem się ze śmiechu.
Moje dzieci ( już umieją rysować/pisać po twoim błyskawicznym kursie) pójdą po świętach uczyć inne dzieciaki i panią w szkole.
Kaganek...
Ciągnij ten kurs dalej.
Yay! Twój komentarz zrobił mi ogromną przyjemność. Popłakanie się ze śmiechu to jak najbardziej poprawna reakcja ;)
Spróbuję to kontynuować tylko muszę jeszcze wymyślić, jak podać gramatykę w jakiś zjadliwy sposób.
Chodzę za żoną i ... "zbyt , zbyt". To będą niezapomniane święta. :)
Artykuł interesujący. Marzę o tym by nauczyć się jakiegoś egzotycznego języka (w sensie nieindoeuropejskiego). Jak widać na Twoim przykładzie jest to osiągalne
Jasne, że to jest osiągalne. Powodzenia!
Bardzo zabawne i pouczające!
Miało być zabawne. Pouczające wyszło przy okazji. Ale cieszę się, że się podobało.
Ten język to dla mnie od zawsze jedna z tych spraw które są niezwykle interesujące i jednocześnie bardzo odległe. Nie znajdę pewnie nigdy czasu by się zagłębić ale to co napisałaś jest niezłą partią ciekawostek dla takiego żółtodzioba jak ja.
Może jednak znajdziesz trochę czasu? Na zachętę powiem, że te ciekawostki to tak naprawdę nie ciekawostki - cały język jest taki ;)
Ciekawy artykuł no i oczywiście zabawny, tak jak obiecałaś w tytule :)
Chiński w ogóle jest przezabawny, więc to nie tylko moja zasługa ;)
Świetny post! Wspaniale to przedstawiłaś :) Nie dość, ze poczułem się mega zainteresowany, to jeszcze rozbawiony :D
Bo to chiński <3 Nie da się nim nie zainteresować ;)
Gdybym przeczytał Twój post kilka tygodni temu, zapewne bym się wziął za naukę chińskiego. Jednak wybrałem holenderski - i przy nim zostanę.
Fantastyczny artykuł! Nie tylko zabawny i ciekawy, ale również merytoryczny. Aż ma się ochotę rzucić wszystko w cholerę i usiąść w fotelu z podręcznikiem do nauki chińskiego :D Co prawda, ta ochota zapewne pozostanie tylko w sferze pragnień, ale te kilka znaczków na pewno zapamiętam, choćby jako ciekawostkę.
PS A obrazeczki bardzo fajne :)