Coraz częściej słyszę o powiększających się problemach małych firm transportowych, tym bardziej, że w swojej pracy mam styczność z właścicielami takich firm, którzy co jakiś czas dzielą się problemami jakie towarzyszą prowadzeniu tego typu działalności.
Sam fakt, że jest to działalność usługowa, od której płaci się bardzo duży VAT (no chyba, że jest to transport międzynarodowy), to w dodatku opłaty i koszty związane z transportem są coraz większe. Jednak największym problemem, jak się okazuje nie są opłaty, czy brak zleceń, a brak doświadczonych kierowców na rynku pracy. To co nie raz słyszę o kierowcach, po prostu się w głowie nie mieści. Zdaję sobie sprawę, że praca kierowcy jest bardzo ciężką pracą, bo bardzo często kabina tira staje się drugim domem i wcale nie chcę tu oczerniać ani umniejszać prawdziwym kierowcom, jednak zdarzają się wyjątki, o których w tym poście chciałbym wam trochę wam opowiedzieć.
Transport krajowy
Tu muszę zacząć od młodych kierowców bez doświadczenia. Do pracy zgłasza się 20-latek, świeżo po kursie i wyraża gotowość do jazdy kilkudziesięciotonowym zestawem, najlepiej od razu za granicę. Bez doświadczenia żąda pensji na poziomie 6,5 - 7 tys. zł na rękę i zaznacza, że w piątek i w sobotę nie może pracować bo inaczej, dziewczyna go zostawi...
W innym przypadku, taki właśnie niedoświadczony kierowca zostawia tira z naczepą na pasie awaryjnym A2 z rozwaloną skrzynią biegów i informuje o tym pracodawcę wieczorem tego samego dnia wręczając mu kluczyki w progu jego prywatnego domu, jednocześnie stwierdzając, że to nie robota dla niego.
Niestety nie tylko brak doświadczenia jest problemem. W kolejnym przypadku kierowca z ponad 10-letnim doświadczeniem przez 4 miesiące wzorowo wykonuje swoje obowiązki, czyszcząc zestaw na błysk po każdym kursie i przy tym wszystkim bardzo uprzejmy i pomocny. Nawet nie było problemu gdy pracodawca, czekając na przelew za fakturę zwlekał kilka dni z wypłaceniem części wynagrodzenia. Przed kolejnym kursem, poprosił o wypłacenie wynagrodzenia wcześniej, ze względu na komunię córki, a że sytuacja działa się na parkingu, to wziął gotówkę i powiedział, że listę płac podpisze po powrocie. Po skończonym kursie, nocą zostawia tira na parkingu firmy i nie pokazuje się później już w pracy. Po 2 tygodniach przychodzi zawiadomienie z PIPu (Państwowa Inspekcja Pracy), że nie została mu wypłacona pensja i że poprzednie były wypłacane z opóźnieniem.
Bardzo popularne było zatrudnianie kierowców z Ukrainy, jednak problem z nimi jest taki, że nie idzie się z nimi porozumieć i z czasem też się wycwanili i każą sobie przeliczać złotówki na euro i jak jest mniej niż 1,500 euro to rezygnują z pracy.
Transport międzynarodowy
W transporcie międzynarodowym jest znów tak, że jeżeli nie masz zaufanego kierowcy, to prawdopodobnie go stracisz, ponieważ po parkingach dla tirów na zachodzie, szczególnie w Niemczech chodzą pracodawcy tamtejszych firm i oferują kierowcom dużo lepsze zarobki i pracę od zaraz, bardzo często są to Polacy, którzy założyli tam swoje firmy transportowe. Taką niemiłą sytuację miał jeden z moich klientów, do którego zadzwonił kierowca, że zostawia mu cały zestaw z towarem na naczepie, na parkingu pod Berlinem i że kluczyki wrzuca do baku, a sam rozpoczyna pracę dla "Niemca" za 2x wyższą pensję.
Bardzo często też za granicą kierowcy nie radzą sobie z dokumentacją i z porozumiewaniem się z odbiorcami, przez co dochodzi do nieporozumień i nadprogramowych przestojów.
Tu także powraca temat Ukraińców, którzy niestety pracę dla polskiego pracodawcy traktują jako przystanek, by później ją rzucić i szukać pracy dalej na zachodzie, ponieważ uważają że jak dostali pozwolenie na pracę w Polsce to mogę pracować na terenie całej Unii Europejskiej.
Te wszystkie historie są przedstawiane z punktu widzenia pracodawców i do końca nie wiem jakie były ich relacje z kierowcami i też w to nie wnikałem. Jedno jest pewne, dziś bardzo trudno o dobrego kierowcę, a jak już się taki trafi, to trzeba mu sporo zapłacić by nie zrezygnował z pracy z dnia na dzień.
Swój wpis zgłaszam do 39 edycji Tematów tygodnia, temat 2 Miejscowość kierunkowa
Ja za to mam info od kilku kierowców takie, że ciężko jest znaleźć uczciwego pracodawcę ;) W małych firmach transportowych, nazywanych przez nich dziad transami sytuacja wygląda tak, że wynagrodzenie na papierze to minimalna krajowa, reszta w kopercie pod stołem. Wymaga się od nich podkładania tak zwanego magicznego oczka i jazdy po 14-15 godzin na dobę. Jeden z kumpli zaczynał pracę o 4 rano, a kończył o 23. Każą ładować ile się da, a w przypadku kontroli ITD umywają ręce i twierdzą, że przecież oni nic takiego nie zlecali. Nie wspominając o spedytorach, którzy planują trasy tak, że albo się dojeżdża do jednego punktu i czeka na rozładunek, a już dzwonią z kolejnego kiedy Pan będzie, albo w drugą stronę przyjeżdżasz na miejsce gdzie miałeś być na środę i dowiadujesz się, że oni mają Cie zapisanego na czwartek, albo piątek ;) Ogólnie sporo różnych ciekawych historii słyszałem ;) Chociaż prawda jak zwykle leży pewnie gdzieś po środku.
Zgadza się, prawd leży po środku :) Wiem że pracodawcy też mają swoje za uszami, ale to już temat na osobny post :)
Trochę kojarzę temat. Ale do tej pory nie wiem jak to się dzieje, że w Niemczech są wyższe podatki, a potrafią płacić dwa razy tyle? I im się to opłaca.
Jedna kwestia mnie uderzyła: czy to problem, że trzeba cenić dobrego pracownika? I to niezależnie od narodowości. W Wielkiej Brytanii za inne stawki zależnie od narodowości są olbrzymie kary, bo jest to traktowane na równi z rasizmem (rasizm uwzględnia tam ksenofobię).
Praca jest warta tyle a tyle, pracownik wykonuje na lepiej lub gorzej i to jest podstawa do wyznaczenia wysokości wynagrodzenia. Czasem mi wstyd gdy widzę, ile z mojej zapłaty idzie na wynagrodzenie dla usługobiorcy w Polsce.