Kuleszewo jest miejscem, z którym czuję się ściśle związana. Jako dziecko każdego lata przyjeżdżałam tu na wakacje do Babci i Dziadka. W długie, ciepłe dni poznawałam każdy zakamarek wioski, nie zdając sobie sprawy z niezwykle bogatej historii tego miejsca. Moje zainteresowanie przeszłością Kuleszewa i jego mieszkańców narodziło się podczas wsłuchiwania się w opowieści osób, które dobrze pamiętają czasy drugiej wojny światowej, okres powojenny, a także, dzięki informacjom przekazywanym przez swoich rodziców, posiadają bezcenną wiedzę na temat czasów przedwojennych. Tym artykułem chciałabym zacząć serię opowiadań na temat tej niezwykłej miejscowości.
Przedwojenna pocztówka z Kuleszewa. Na zdjęciach: gospoda, szkoła, pałac i kościół.
(źródło: https://www.stolp.de/index.html)
Kuleszewo położone jest na Pomorzu, niedaleko Słupska. Pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą z końca XIV w. Do XV w. Kuleszewo było częścią ogromnego majątku rodziny Kutzeke (potomków pomorskiego rodu von Zitzewitz) Następnie przejęła je rodzina von Boehn, która władała tą ziemią aż do 1945 r. W 1914 r. Constantin von Boehn przekazał Kuleszewo swojemu synowi, Georgowi. Okazał się on niezwykle utalentowanym zarządcą. Mądrze i energicznie prowadzony majątek doskonale prosperował. Kuleszewo przeżywało czasy swojej świetności, zaś Georg von Boehn zyskał szacunek i uznanie właścicieli pomorskich ziem. Warto dodać, że pisywał on artykuły do czasopisma dla rolników „Zeitung für Landwirtschaft”, a prezentowane przez niego poglądy cieszyły się dużym poparciem.
Kościół w Kuleszewie z XV w. ufundowany przez rodzinę von Boehn.
20 lipca 1944 r. Georg von Boehn został niespodziewanie aresztowany przez niemieckie władze. Prawdopodobnie miało to związek z zamachem na życie Adolfa Hitlera, który wydarzył się tego samego dnia w Wilczym Szańcu. Von Boehn'a zatrzymano bez oficjalnego uzasadnienia, jednak wszystkim wiadomo było o jego krytycznym stosunku do nazistowskich władz. Przetrzymywano go w słupskim więzieniu przez trzy miesiące.
Marzec 1945 r. okazał się być dramatycznym czasem dla niemieckiej ludności zamieszkującej Kuleszewo, gdyż przemieszczająca się na zachód Armia Czerwona znajdowała się coraz bliżej tych ziem. Z tego powodu zniesiono powszechny zakaz przemieszczania się ludności i rozpoczęła się wielka ucieczka okolicznych mieszkańców przed radzieckim wojskiem. Kolumnę uciekinierów tworzyli właściciele ziemscy, chłopi oraz ludzie uciekający z Prus Wschodnich. Przemieszczali się oni głownie wozami zaprzęgniętymi w konie oraz woły. Uciekinierom przewodniczył Georg von Boehn, który starał się jak najlepiej panować nad pochodem. Często objeżdżał on kontrolnie całą kolumnę, by sprawdzić, jak radzą sobie jego poddani. Warunki atmosferyczne jednak nie sprzyjały uciekającym. Mocna gołoledź znacznie spowolniła przemieszczanie, kolumna się rozciągnęła. Dalszy pochód nie miał sensu – Rosjanie byli już zbyt blisko.
Pan von Boehn obawiał się przybycia Rosjan. Gdy wiedział, że spotkanie z nimi jest nieuniknione, wysłał swoją córkę, Hellę, furmanką do Niemiec. Młoda dziewczyna (urodzona w 1921 r.), zapewne nie zdawała sobie sprawy z tego, że widzi rodziców po raz ostatni. Nigdy więcej nie było jej dane ujrzeć także Kuleszewa takim, jakie było ono przed wojną.
7 marca Armia Czerwona dotarła na kuleszewską ziemię. Wieś była wtedy całkowicie pusta. Przed wkroczeniem sił radzieckich, żołnierze Wehrmachtu wysadzili miejscową gorzelnię, jednak Rosjanom i tak udało się przejąć znaczne ilości pozostałego alkoholu. W krótkim czasie zniszczyli oni wiele domów i zabudowań gospodarczych, doszczętnie je paląc. Niedługo potem mieszkańcy zaczęli w większych grupach wracać do swoich, splądrowanych już, domów. Wielu zostało zamordowanych, część zesłano w głąb Związku Radzieckiego. Tylko nielicznym mężczyznom udało się po wielu miesiącach wrócić. Kobiety natomiast najpierw osadzono w łagrze, a potem odesłano z powrotem do ojczyzny.
Tragiczny los spotkał Ilse von Boehn, żonę Georga. Znęcał się nad nią pijany radziecki żołnierz. Według relacji przekazywanych przez mieszkańców Kuleszewa, mężczyzna ten był skośnooki. Zastrzelił panią von Boehn, gdy próbowała uciec. Georg pochował swoją żonę w parku, po czym ukrył się w lesie. Niestety, dokładne miejsce pochówku Ilse von Boehn nie jest znane – park zajmuje znaczny obszar ziemi, a grób nie został w żaden czytelny sposób oznaczony.
Dawny właściciel majątku Kuleszewo w końcu znalazł schronienie w leśniczówce. Według relacji zawartej w napisanym przez niego liście, zdarzyło mu się zakraść do wsi, by pomyszkować we własnym domu, a mieszkańcy oferowali mu swą pomoc. Gdy Rosjanie dowiedzieli się, że von Boehn był więziony przez hitlerowskie władze, wyrazili chęć współpracy. Zaoferowali dawnemu właścicielowi ziem zajęcie się organizacją powojennej administracji, a on na to przystał. W liście pisał, że może spożywać posiłki wraz z Rosjanami we dworze – dawnej siedzibie jego rodu. Zwracał także uwagę na ogromną biedę, uciążliwe dostawy obowiązkowe czy brak krów, których pozostało tylko osiem, a było ich wcześniej nawet sto, jednak poupadały zagłodzone. Georg von Boehn starał się swoją działalnością łagodzić cierpienia, które odczuwała po wojnie miejscowa ludność niemiecka. Ciężka sytuacja bardzo go przybijała, jednak odnajdował chęć do życia w pomaganiu innym, w walce o lepszy los. Wierzył, że będzie mógł pokazać swoim dzieciom ojczyznę. Nie chciał oddać bez walki ziem, które jego ród zajmował od setek lat.
Na początku 1946 r. do wsi zaczęli przybywać polscy przesiedleńcy. Niemieccy właściciele ziemscy teraz musieli pracować dla Polaków. Trwało to do momentu wywiezienia ich do Niemiec. Dawni gospodarze mogli wziąć ze sobą wyłącznie to, co mieli akurat na sobie.
W maju Georg von Boehn został aresztowany za rzekome zakopywanie „skarbów”. Więziono go do czerwca. Po wyjściu na wolność nie mógł już wrócić do Kuleszewa i został zmuszony do pracy w Słupsku. Bardzo osłabiony, zachorował na dyfteryt i zmarł w październiku. Jego byli poddani, mimo zakazu polskich władz, wspólnie złożyli się na godny pochówek swego pana. Pogrzebali go podczas przerwy obiadowej na rodzinnym cmentarzu w Kuleszewie. Grób został później rozkopany, prawdopodobnie przez ludzi, którzy mieli nadzieję, że „dziedzica” pochowano z jakimiś kosztownościami.
Pozostałości po rodzinnym cmentarzu von Boehn'ów.
Córka państwa von Boehn, Hella, przez wiele lat, raz w roku, przyjeżdżała do swojej dawnej ojczyzny. Już od piątej rano, każdego dnia, mieszkańcy widzieli ją, jak spacerowała po okolicznych łąkach i polach. Rozmawiała z miejscowymi, odwiedzała niektóre domy. Wspominała czasy swojej młodości, gdy mieszkała w siedzibie rodu von Boehn – pałacu położonym w Kuleszewie. Był to piękny obiekt z zegarem, starszą parterową stroną i nowszym skrzydłem dwupiętrowym. Do budynku dobudowano dużą salę balową, w której znajdowała się scena, a od południa efektowną oszkloną werandę. W środku zaś znajdowały się bardzo szerokie, drewniane schody. Jeszcze w czasach pegeerowskich na pałacowej sali odbywały się wiejskie dożynki. Niestety, zaniedbany budynek niszczał – mieszkał tam kierownik PGR, trzymano w nim również zwierzęta, m.in. kaczki, gęsi i gołębie. W latach siedemdziesiątych pałac rozebrano, a na jego fundamentach postawiono nowy dom.
Nieistniejąca już siedziba rodu von Boehn.
(źródło: http://wolneforumgdansk.pl/viewtopic.php?t=3107)
Hella von Boehn, która po wojnie osiadła w Hamburgu, całe życie tęskniła za miejscem, w którym spędziła dzieciństwo. Wyjeżdżając, za każdym razem zabierała ze sobą miejscową wodę w butelkach, a po śmierci chciała zostać pochowana właśnie tu. Zmarła w styczniu 2015 r. w Hamburgu, a jej pogrzeb, dzięki córce oraz wnuczce, które sprowadziły jej prochy do Kuleszewa, odbył się latem tego samego roku. W pogrzebie wzięli udział m.in. mieszkańcy miejscowości, niektórzy znali córkę „dziedziców” osobiście i bardzo dobrze ją pamiętali. Miejscowi bardzo ciepło wspominają Hellę von Boehn, która w końcu wróciła do domu.
Kamień nagrobny Helli von Boehn na cmentarzu parafialnym w Kuleszewie. Napis na kamieniu:
"WRÓCIŁAM DO DOMU.
ICH BIN HEIMGEKEHRT.
HELLA VON BOEHN
10.03.1921 KULESZEWO / KULSOW
18.01.2015 HAMBURG"
Za pomoc w napisaniu artykułu dziękuję Irenie, Jolancie, Jackowi i Darkowi. Wasze zaangażowanie było nieocenione.
Kilka dodatkowych zdjęć ze wsi:
Kamień nagrobny Helli von Boehn. Po prawej stronie (za płotem) znajduje się zniszczony poniemiecki cmentarz.
Wjazd na cmentarz parafialny, który znajduje się za wsią na skraju lasu.
Zniszczony rodzinny cmentarz von Boehn'ów, na którym został pochowany Georg von Boehn przez swoich poddanych.
Pozostałości nagrobków i fundamentów na rodzinnym cmentarzu von Boehn'ów.
Kościół w Kuleszewie. Wybudowany w XV w., ufundowany przez rodzinę von Boehn.
Droga prowadząca przez Kuleszewo, luty 2018 r.
Żródła:
- Karl-Heinz Pagel, "Der Landkreis Stolp in Pommern." Lubeka 1989 r.
- http://www.astra28.eu/kuleszewo.html
- http://www.mac-eck.de/Kulsow.de/Ortskunde%20Kulsow.html
- http://wolneforumgdansk.pl/viewtopic.php?t=3107
- https://www.stolp.de/index.html
Zawsze intryguja mnie historie związane z miejscowościami bliskimi nam od dziecka. Czasem wydają się nabierać jakiegoś basniowego charakteru. Super że skorzystała że źródeł pośrednich (publikacje) I bezpośrednich (mieszkancy) tak przedstawiona historia zdaje się być naprawdę spójna i kompletna
Dla mnie najciekawsze są relacje mieszkańców, ich wspomnienia i spostrzeżenia. Takich rzeczy nie przeczyta się w żadnych książkach. Dzięki za miłe słowa:*
Miło się czytało! Czyli będą kolejne części?
Bardzo mnie to cieszy:) Będą kolejne części, następna pojutrze, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Powodzenia! :)
Świetna historia! Bardzo umiejętnie wszystko przedstawiłaś.
Dziękuję bardzo:)
Świetnie - uwielbiam czytać takie historie.