krótki fragment autorskiego opowiadania
nie takie kule o jakich myślisz, zwyrolu
Czarne kule ekscentrycznego kucharza
Ale to, czym mnie ostatnio poczęstował, to był obłęd. Przyjąłem, jak zwykle, zaproszenie na piątkową kolację, a on, jak zwykle, był tym bardzo podekscytowany. Podchodzę do drzwi i już chcę pukać, kiedy te otwierają się. Musiał czekać w oknie.
-To jest wyjątkowe! - Przywitał mnie dziwacznie – Synapsy ci grzmotnie aż miło! Wchodźże, butów nie zdejmuj i od razu do stołu siadaj. - Kontynuował, a gdy tylko przekroczyłem próg, pomógł mi zdjąć i odwiesić płaszcz. Ledwo podszedłem do stołu, a ten zgrabnym ruchem krzesło odsunął, na stół położył sztućce i pełną szklankę, jakby ją ciągle gdzieś pod ręką miał, i dalej swój monolog kontynuował. - Zawsze wino, dzisiaj mleko. Spóźniony siedem minut, ale to nie szkodzi, zaraz wszystko podam, poczekaj tu na mnie. Nie pij jeszcze mleka! - Wybiegł do kuchni i nim zdążyłem to zarejestrować był już z powrotem z wielkim garem i talerzem - Bo ci się zaraz mleko przyda. - Zaczął nakładać na talerz czarne, mieniące się kulki, wielkością przypominające brukselki. - Nie bój się tej czerni, to od skoncentrowanego tamaryndowca. Trochę go też podrasowałem. Nic więcej nie powiem. Tylko najważniejsza sprawa – musisz to długo przeżuwać, daj temu czas w ustach, jakbyś próbował dobrego wina! - Wziąłem do ust kulkę. Była niesamowicie kwaśna! Jeszcze raz podkreślił, żebym przypadkiem za szybko jej nie połykał, gestykulując przy tym obficie i pokazując na swoje usta, którymi symulował przeżuwanie. Nie muszę chyba mówić, że wyglądało to kuriozalnie, ale przywykłem do jego nieco ekscentrycznej natury. Natomiast smak był tak intensywny, że ciężko było wytrzymać. Chwyciłem za mleko – Jeszcze nie! - Złapał mnie za rękę. - Daj temu czas! - Chciałem się wyrwać i napić, czułem, że jeśli tego nie zrobię, zaraz zwymiotuję. Nagle! – Błoga słodycz. Słodycz, która ukoiła mnie, zabrała kwaśnotę w dal, po czym zupełnie zdominowała smak. Słodycz, przy której Coca-Cola to wytrawny napój. Po chwili jednak ulep w moich ustach stał się jeszcze trudniejszy do zniesienia. Dalej scenariusz przebiegał podobnie, a od słodyczy wybawiło mnie umami, intensywne, jakby kto kilogram miso w pastylkę upchał. Z tego ratunek odnalazłem w gorzkości nad wszelką gorzkość, IBU nieskończoność i jeszcze trochę, no święty Graal Kopyry, nie do pomyślenia cóż to za uczucie. W końcu nadeszła słoność dla której chyba Morze Czarne wysuszył, toć pomyślałem, że to już koniec, wszak pięć smaków zaliczonych, ale też koniec ze mną, bowiem stokrotnie przekroczyłem życiową dawkę sodu, przynajmniej tak się wtedy czułem. Absolutnie sparaliżowany, wysuszony, pokonany, siedzę tam i nie wiem co począć, nie znam swoich myśli, nie znam siebie, straciłem tożsamość, zamieniłem się w słup soli. Zacząłem się modlić - Boże, nigdy nie chciałem skończyć jak żona Lota, błagam, zlituj się nade mną - A Pan łaskawy przynosi wybawienie, w moich ustach pojawia się ostrość, najpierw przyjemnie przykrywająca wszystkie pozostałe uczucia, by za chwilę okazać się tak piekląca, jakbym spożywał gaz pieprzowy. Do oczu napłynęły mi łzy, nic nie widziałem. Mój język zamienił się w język Beliara. Poprosiłem o podanie mleka. – Nie! Weź kolejną! - Rozkazał i podał mi kulkę, a ja bez zastanowienia ją przyjąłem. Błoga kwaśność uśmierza mi ból. Koszmarny rollercoaster rozpoczyna się znów. To po co mi te cholerne mleko? - Wykrztusiłem. - Mleko, mój drogi, wypijesz, gdy kulki się skończą.
Congratulations @mkownacki! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of upvotes received
You made your First Comment
You got a First Reply
Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.
To support your work, I also upvoted your post!
For more information about SteemitBoard, click here
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
summon @originalworks