Dziennik Abstrakcji
Początki zawsze są dziwne
Po dłuższej chwili stagnacji zadzwonił ojciec. Odebrałem i znowu taka sama sytuacja jak z policją - głucha cisza. Dotarło do mnie, że najprawdopodobniej telefon nie zniósł deszczu i po prostu się zepsuł. Idąc w kierunku domu zaczepił mnie pewien nieznajomy.
- Zapraszam do mnie, w tym stanie szybko się przeziębisz - zagadał starszy mężczyzna.
- Wiem, ale właśnie wracam się do domu - odparłem.
- Ale zanim tam będziesz to już będziesz chory - nalegał dziwny pan.
- Ale skąd pan wie jak długo tam będę szedł? - zapytałem lekko zaniepokojony.
- Nie dyskutuj tylko chodź, widziałem to co ty - odpowiedział stanowczo i zaczął odchodzić ciągnąć mnie za sobą.
Zaprowadził mnie do starego, małego domku na obrzeżach. Mieszkanko było dość obskurne, ale nawet przytulne. Weszliśmy do dużego salonu. Bardzo ciepło było w tym pokoju. Jako jedyne z pomieszczeń było w środku obite deskami, sprawiało wrażenie przebywania w jakieś starej karczmie. Przy jednej ze ścian widoczny był ładny, kamienny, rozpalony kominek. Starzec podsunął mi krzesło siadając jednocześnie na najbliższym fotelu. Również usiadłem.
- Pokaż mi zdjęcia które zrobiłeś.
Podałem mu mój najprawdopodobniej uszkodzony telefon. Nieznajomy zaczął uważnie przyglądać się kolejnym zdjęciom. Po kilkunastu minutach milczenia i grzania się przy kominku spytałem się go dlaczego tak bardzo nalegał abym do niego przyszedł, ponieważ powód, że jakiegoś kolesia z ulicy obchodziłoby moje zdrowie mogę uznać za pretekst.
- Niecodziennie widzi się dzieciaka który na widok zamordowanej osoby po prostu podchodzi sobie do niej, przygląda się miejscu, a potem jak gdyby nigdy nic robi zdjęcia. - Mówił pod nosem oddając mi telefon.
Milczałem.
- Skoro kręciłeś się w tym miejscu to znaczy, że chyba jesteś nietutejszy?
- Przeprowadziliśmy się tutaj z ojcem mniej więcej miesiąc temu.
- Czy z czystej ciekawości mogę spytać o powód?
- Sprawy rodzinne.
- Na tym zadupiu dzieją się czasami bardzo dziwne rzeczy. Nie wiem po co się tutaj przeprowadziliście, ale uwierz mi - "życie" w mieście kontrolowanym przez gangi nie należy do najprzyjemniejszych. Morderstwa, pobicia, zastraszenia, haracze i skorumpowana policja jest tutaj na porządku dziennym. Więc jakim cudem nie zadzwoniłeś wtedy na policje?
- Zadzwoniłem, tylko telefon mi się zepsuł podczas ulewy i nie słyszałem nikogo, prawdopodobnie oni też mnie nie słyszeli.
- Hehe, masz szczęście, ale też niezłego pecha. Skoro ja cię przy tym zauważyłem to pewnie jest to, że nie byłem jedyny. Jeszcze na dodatek za mojej kadencji na tym zadupiu jeszcze nigdy nie widziałem morderstwa tego typu - opowiadał z zaniepokojeniem.
- To znaczy? - zapytałem z ciekawością i lekkim niepokojem w głosie.
- To znaczy, że mogą w najbliższej przyszłości odwiedzić cię "smutni panowie", a uwierz mi, nie są to ludzie których chciałbyś osobiście poznać. Na dodatek tutejsze gangi nigdy jeszcze nie zabiły kogoś w ten sposób. To oznacza, że albo to nie była robota gangów, albo nieszczęśnik wiedział coś, co wyjątkowo wiedzieć nie powinien.
W tym momencie napisał do mnie ojciec z pretensjami "gdzie ja się podziewam". Odpisałem mu, że zaraz będę w domu. Podziękowałem nieznajomemu za rozmowę.
- Uważaj młody na siebie, mogłeś przez przypadek wpakować się w poważne kłopoty - ostrzegał starzec. - A tak poza tym, Mariusz jestem.
- Krystian - odparłem wychodząc.
Naprawdę nie wiedziałem już co o tym myśleć. Najpierw dziwny dzieciak który ukradł mi portfel. Potem nagle go "oddaje" i zostawia mnie w bardzo dziwnej dzielnicy w której jestem świadkiem morderstwa. Później spotykam jakiegoś dziwnego pana, który zaprasza mnie do siebie i zaczyna mnie ostrzegać mnie przed tajemniczymi "smutnymi panami". Dzisiejszy dzień był naprawdę bardzo dziwny. Najbardziej z tej historii intryguje mnie ten bachor. Coś mi mówi, że ktoś z jego pomocą celowo mnie tam sprowadził. Tylko pytanie - Po co?
Festiwal absurdu najwidoczniej się jeszcze nie zakończył. Bramka przed domem była otwarta, co się jeszcze nigdy mojemu ojcu się nie zdarzało. Zadzwoniłem na domofon. Brak reakcji. Znowu zadzwoniłem. Ponownie brak reakcji. Pociągnąłem za klamkę. Drzwi się otworzyły. Zdziwiło mnie to jeszcze bardziej. Wszedłem do środka. Mieszkanie było zdemolowane. Totalnie zniszczone. Jakby ktoś tutaj czegoś szukał. W kuchni znalazłem mojego ojca. Leżał na podłodze nieprzytomny. Na głowie miał sporą ranę. Wyglądała jak zrobiona jakimś tępym narzędziem. Szybko chciałem zadzwonić po karetkę, ale jak połączenie zostało odebrane w centrali i poczęstowało mnie głuchą ciszą przypomniałem sobie, że mam telefon zepsuty. Zacząłem szukać komórki ojca, ale nigdzie jej nie było. Nawet zadzwoniłem na jego numer, ale połączenie zostało od razu odrzucone. Usiadłem na ziemi i przypomniałem sobie słowa dziwnego pana - "mogą w najbliższej przyszłości odwiedzić cię "smutni panowie"". Najprawdopodobniej już odwiedzili. Szukali mojego telefonu.
Czyli historia będzie się ciągnęła dalej, a nie będą to osobne krótkie historyjki- super.
Obserwuje ;)
Część Trzecia
Congratulations @musialny! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!