Temat mi bardzo bliski, ponieważ 6 miesięcy temu udaru mózgu dostał mój tato. Do dziś pamiętam pytania lekarzy o czas pierwszych objawów. Tato w takim stanie przejechał 40 km (!) samochodem, z którego nie dał rady już wyjść o własnych siłach. W jego przypadku największa walka toczyła się z ogromnie wysokim ciśnieniem, które nie chciało zmaleć przez kilkadziesiąt godzin. Na szczęście w końcu to się udało i obrzęk zaczął się zmniejszać. Pół roku później po niedowładzie prawych kończyn i trudnościach w mowie nie ma żadnego śladu. Nie potrzebował też długiej rehabilitacji, mało tego, nikt nie wierzy, że przeszedł udar i do niedawna nie mógł chodzić.