Bez spiny. Ja cie nie atakuje, lubie dyskusje.
Ale zauwaz ze w ostatnim poscie zmieniles nieco podejscie - przeskoczyles z narratywa z "tylko towary/uslugi maja wartosc realna" na cos w stylu "wartosc realna to wartosc uzytkowa". Zakladam ze software (np system operacyjny), albo ulubiona piosenka (wprawiajaca cie w dobry nastroj) ma dla ciebie wieksza realna wartosc (wartosc uzytkowa) niz psia kupa, mimo ze pierwszy jest nienamacalny/wirtualny a druga jest namacalna.
Podsumowujac, okreslenie "fiducjarny" powstalo aby okreslic typ pieniadza po odejsciu od parytetu w zlocie. Jego wartosc opierala sie na wierze ze emitent bedzie prowadzil rozsadna polityke monetarna i np. nie bedzie drukowal tryliona nowych banknotow dziennie.
Ty "pozyczyles" slowo 'fiducjarny' aby stworzyc nowa klasyfikacje: wartosc fiducjarna Vs wartosc realna. Taka klasyfikacja nie ma sensu bo obje wartosci ustala sie w ten sam sposob (cos jest warte tyle ile ktos jest w stanie zaplacic).
Oczywiscie mozesz sie klocic czy obecna wartosc np bitcoina ma uzasadnienie w wartosci uzytkowej (no chyba ze uwazasz ze nie ma zadnej), czy moze ta wartosc jest zawyzona. Ale to juz inna bajka.
Pozdrawiam, dzieki za dyskusje, ide spac.