Długo nie wrzucałem wspomnieć ze względu na to że byłem w podróży :-) Lecimy dalej ;-)
Po wkroczeniu „Zaprzyjaźnionej Armii Czerwonej”( Gdyż oni tak się nazwali) kroczyło NKWD. W narodzie Polskim powstał lęk i ciągłe oczekiwanie w nocy czy po niego już nie idą. Rozpoczęto aresztowania naprzód oficerów Wojska Polskiego, Policję i Profesorów wyższych uczelni. Potem innych których ktoś miał na kogoś złość lub chęć zdobycia po kimś majątku, lub zatrzeć swoje grzechy, a ukazać się sprzymierzeńcem dla najeźdźców. Takimi to byli zazwyczaj guwernantki Lub służące które zamożniejszych rodzin usługiwały, bawiły dzieci lub były gospodyniami, a czuły nienawiść do swoich pracodawców, a by po nich zająć mieszkania. Aresztowania odbywały się jak wspomniałem nocą – podjeżdżał samochód z którego wysiadało kilku NKWDzistów, wpadało do wyznaczonego mieszkania z zapytaniem o nazwisko. Jeżeli zastali danego osobnika to kazano mu się ubierać. Dano mu 5 minut do zebrania się i wzięcia najpotrzebniejszych rzeczy ze sobą. Zabierano go do samochodu, natomiast jeżeli była rodzina w której były małe dzieci to również zabierano ich albo razem, albo osobno. Dokąd idą nikt nie wiedział, także już Ci ludzie nie wracali do domu.
Choć warunki i stosunki były bardzo ciężkie i niebezpieczne to jednak Polacy potajemnie zaczęli się organizować. Dnia 1 listopada 1939 r. na cmentarzu Orląt Lwowskich w godzinach popołudniowych została zorganizowana manifestacja na której mojej starszej siostry koleżanka Anna nazwiska nie pamiętam wygłosiła okolicznościowe przemówienie. W manifestacji tej na cmentarzu wzięła spora ilość osób na której byłem równie. Po manifestacji NKWD aresztowało kilkanaście osób , a między innymi koleżankę Annę.
Naszą rodzinę też nie ominęły nieszczęście. Jak już wspominałem ojciec mój pracował na kolei i z racji zajmował ładne trzypokojowe mieszkanie w domach kolejowych przy ul. Gródeckiej 31. Widocznie mieszkanie to podobało się sowietom, a nie mogąc zabrać go nam – zwolnili ojca z kolei, dając krótki okres na wyprowadzenie się nie dając zamiennego mieszkania. Ojciec ponownie znalazł pracę na kolei. Kiedy przyszedł złożył zaświadczenie pracy na kolei, po paru dniach zwolnili z pracy. Tak to powtarzało się czterokrotnie. Piąty raz zatrudnił się ojciec jako robotnik stacyjny na stacji Podzamcze.
Tak aby to była praca na kolei dla zatrzymania mieszkania za małą kwotę wynagrodzenia. Na stanowisku robotnika również długo nie pracował. Trzeba było szukać mieszania nie na kolei. Siostry koleżanka mieszkała na ulicy Spokojnej u której w czasie robienia rewizji w domu znaleźli kartkę z Związku Radzieckiego napisanej po „Esperanto” jeszcze przed wojną. Widać im to się nie podobało, aresztowali go. Żona z obawy aby ją nie zabrali prawdopodobnie z jednym dzieckiem uciekła na wieś do rodziny. Domek ten będący własnościowy, część to jest pokój z kuchnią wcześniej wynajęła nie znanym osobom. Natomiast pokój z kuchnią odstąpiła nam z czego byliśmy zadowoleni że jako taki dach nad głową mieliśmy. Mebli z mieszkania trzypokojowego trzeba było umieścić w niewielkim jednym pokoju tak że zastawiło się łóżka na 5, a zwłaszcza na 6 osób gdyż dziadek Wincenty który uciekł przed Ukraińcami ze swego domu w Tarnopolu do nas, oraz szafę. Pozostałe rzeczy zostały porąbane i złożone w komórce na opał. Zaczęła do naszego domu zaglądać bieda w oczy, gdyż zarobki ojca były skromne że nie wystarczały na utrzymanie naszej rodziny. W związku z tym zmuszony byłem przerwać nauki i szukać pracy. Pierwsza moja praca była jako magazynier surowcowy w piekarni przy ulicy Leona Sapiehy przy wypiekach: ciastek lukrowanych później przywieziono maszyny z mechanicznej piekarni prawdopodobnie „Piaseckiego” do wyrobów keksów Albertów, a późnej wypiekano i chleb. Praca była dość ciężka gdyż mając 16 lat przychodziło się rozładować towar z samochodu do magazynu. Czasami worki z cukrem miało ponad 100kg, a trzeba było samemu z samochodu wyładować i złożyć w magazynie nawet na 7 warstw. Pracowało się na trzy zmiany. To jest 05 - 13, od 13 – 21 i nocą 21 – 5 rano. Wyczerpujące było to gdyż obie często były organizowane zebrania – tak zwane miting oraz szkolenia na których obowiązkowo trzeba było uczestniczyć. Najgorsze było kiedy pracowało się w trzeciej zmianie, gdyż kończyło się pracę o godzinie 5-tej, a na 8 trzeba było już być na zebraniu trwające ładnych parę godzin.