Brzegiem Bałtyku PL - etap I / cz.1 / dzień 5
Etap I : Świnoujście - Jarosławiec
Cz. 1 : Świnoujście - Kołobrzeg
Dzień 5 : 2010-07-12
Odcinek : Pustkowo - Niechorze
Odległość plażą : 7,6 km
Przebyta odległość dzienna (wraz z wejściami w głąb lądu) : 15,3 km
Przebyta odległość całkowita (suma odcinków) : 83,8 km
Nocleg : Pole Namiotowe "LIDO", Niechorze ul. Polna 28
(GPS: N54 05.660' E015 04.134')
Rano, nauczeni doświadczeniem szybko uciekamy z pola.
Po drodze w sklepie spożywczym na ławce zamarznięty napój, pączki i bułki słodkie na prowizoryczne śniadanie.
Po drodze w sklepie spożywczym na ławce zamarznięty napój, pączki i bułki słodkie na prowizoryczne śniadanie.

Kawałek przez las i już idziemy w kierunku Trzęsacza. Znana to wioska ze względu na ruiny kościółka z przełomu XIV i XV wieku.
Tyle teraz zostało z tej budowli:
Tyle teraz zostało z tej budowli:

Obok mocno kontrastuje nowoczesne, stalowe zejście na plażę:

Minęliśmy tę zabytkową atrakcję raczej beznamiętnie...
W drodze do Rewala upał zwyciężył. Pomimo wielokrotnych kąpieli celem schłodzenia, pojawiły się ostatecznie poważne myśli o powrocie do domu celem uniknięcia tej gorączki z nieba. Marsz po plaży szedł opornie, w oczy zaglądała nam beznadzieja a ukrop był nie do wytrzymania. Myśli o powrocie do domu wciąż dojrzewały i były bliskie realizacji. Organizmy miały dość, było za gorąco i trwało to zbyt długo. Nawet noc w namiocie nie przynosiła żadnej ulgi. Robiło się bardzo ciężko. Przed decyzją o powrocie powstrzymywała nas jedynie chyba wizja podróży przegrzaną komunikacją i dzień spędzony na spoconych dworcach. Postanowiliśmy kontynuować...
W drodze do Rewala upał zwyciężył. Pomimo wielokrotnych kąpieli celem schłodzenia, pojawiły się ostatecznie poważne myśli o powrocie do domu celem uniknięcia tej gorączki z nieba. Marsz po plaży szedł opornie, w oczy zaglądała nam beznadzieja a ukrop był nie do wytrzymania. Myśli o powrocie do domu wciąż dojrzewały i były bliskie realizacji. Organizmy miały dość, było za gorąco i trwało to zbyt długo. Nawet noc w namiocie nie przynosiła żadnej ulgi. Robiło się bardzo ciężko. Przed decyzją o powrocie powstrzymywała nas jedynie chyba wizja podróży przegrzaną komunikacją i dzień spędzony na spoconych dworcach. Postanowiliśmy kontynuować...
Aby uniknąć przeciskania się wśród masowo występujących plażowiczów, którzy szczególnie zalegali na obszarach plaży położonych przy samej wodzie (tam gdzie najłatwiej iść), oraz z powodu konieczności odwiedzenia bankomatu zdecydowaliśmy w Rewalu wejść w głąb lądu. Jak się później okazało był to błąd, który kosztował nas wiele sił. Temperatura w miasteczku, szczególnie w pobliżu asfaltu była krytyczna.
Ostatnimi siłami odnaleźliśmy bankomat a nawet doskonale ukrytą Informację Turystyczną w opuszczonym na wakacje budynku szkoły. Docierając do Niechorza mieliśmy już tak dość, że oszczędzając na wysiłku przegapiłem zejście, a był to skrót prowadzący nas prosto na umówione wcześniej pole namiotowe.

Skutkiem tej gafy były potem bezsensowne zygzaki po rozpalonej wsi, które przypieczętowały ostatecznie nasz los tego dnia. Dodatkowo okazało się, że pole to 99% pusta nasłoneczniona płaszczyzna i w dodatku odchylona pod znacznym kątem od poziomu. Wykonanie najprostszej czynności w tych warunkach było prawie niemożliwe, dopiero z całkowicie zmoczonym w zimnej wodzie ręcznikiem na plecach udało mi się dokonać dzieła z namiotem. Zimny prysznic kosztował tyle samo co gorący, czyli 3zł ale i tak była kolejka. Łatwiej więc było dostać się do wody morskiej a przy okazji odwiedzić latarnię morską:

I choć było już zbyt późno aby dostać się na górę i podziwiać widoki z lotu ptaka, to latarnia odwdzięczyła się nam piękną prezentacją samej siebie widoczną z namiotu:

Słońce tego dnia paliło do samego końca i dopiero permanentny zachód słońca zakończył te tropiki.

To był jeden z tych dni, w które to dzień zaczyna się dopiero po zachodzie słońca...
>>> Zobacz ślad GPS
źródła:
(zdjęcia prywatne)
(tekst własny)
Dziękuję, thank you :)