z natury jestem mega sentymentalna, wiec możesz sobie wyobrazić jak trudny bywa u mnie ten proces "wyrzucania" 🙄
ale uczę się go każdego dnia. nawet wbrew sobie.
i tu z drugiej strony przychodzi niespodzianka!
bo okazuje się też, że uwielbiam to uczucie ulgi pojawiające się po wyrzuceniu (pozbyciu się, wysyłce, oddaniu) zbędnych rzeczy.
jakby mi ciężar z serca spadł (z półki, z szafki, z garażu :)
może nawet nie tyle rzeczy zbędnych, co jakichś takich "niewiadomo" jakich - dawno nie używanych, zagracających przestrzeń, trzymanych z sentymentów za bógwieczym, nie tak istotnych..
(bo te istotne pamiątki to trzymam nadal 😛)
Znam to:) Ja musiałem stanąć pod ścianą, żeby zacząć. Naprawdę kilka godzin w tygodniu traciłem na absurdalne przenoszenie kartonów między lokacjami, a mieszkam na 4 piętrze bez windy. Do tego wiesz całe życie uczony kultu "przyda się" - który wcale nie jest taki głupi jeżeli ma się czas, miejsce, chęci i trochę smykałki do naprawiania rzeczy. Długo muszę siebie zawsze przekonywać, że czas i przestrzeń mają większą wartość dla mnie, a przedmiot może mieć równie dużą dla kogoś innego - dlatego wyrzucanie wspominam z pewną niechęcią. Można lepiej, tylko wymaga to więcej planowania.
Posted using Partiko Android