cudownie jest o tym poczytać z takiej męskiej szczerej perspektywy :)
masz bardzo dojrzałe podejście
i fajnie, że piszesz o wielu kwestiach wprost.
ja też płakałam (najbardziej w chwilach bezradności)
mały płakał i ja płakałam - w sumie nie wiadomo kto więcej :)
a teraz ja śmieję, i mały też.
(choć to też się jeszcze może nieraz odwrócić :))
ech, wszystko mija.
a najpiękniejsze słowa miłości od męża, (gdy dziecko milionowy raz budziło sie w nocy):
kochanie, nie wstawaj, ja pójdę