No i katalizator wszystkich rozrób i sprawca powstania owego przedziwnego pamiętnika. - Dwuletni kot rasy Maine Coon - ULISSES na użytek domowy zwany Ulkiem.
Kot niekoniecznie był moim marzeniem. Zawsze byłam psiarą i wydawało mi się, że wąsate futro w domu to tylko kłopoty i ograniczenia. Ale... kot był niezrealizowanym marzeniem Małża, postanowiłam więc je spełnić. Poczytałam trochę na temat ras kocich, bo miałam nadzieję, że istnieje kot który posiadałby takie cechy charakteru, które ułatwiłyby całej naszej rodzince codzienne relacje. Tak wybór padł na "Miałkuna". Kliknięcie w link hodowli, fotka i.... przepadłam. Nowy domownik przyjechał do nas z Rzeszowa w ciągu kilku dni od kontaktu z hodowcą, i zupełnie odmienił nasze życie. Postawił dom na głowie, zmienił perspektywy, priorytety i o ironio... wychował sobie wszystkich. Okazało się, że jest zwierzakiem tak pomysłowym i kreatywnym, że nie sposób się z nim nudzić.
Spokojny, ulatwił codzienne relacje... to na pewno Ulek?
Ale to wciąż sierściuch :)