You are viewing a single comment's thread from:

RE: Paraliż przysenny - czasem go miewam

in #polish5 years ago

Są to różnego rodzaju byty z astralu. Niektóre bardzo złośliwe, mogą być odpowiedzialne za niektóre choroby psychiczne, lęki a także łuszczycę. Ich źródłem są prawdopodobnie negatywne emocje jak nienawiść, zazdrość i gniew osoby zmarłej.

Sort:  

Akurat łuszczyca ma silne podłoże genetyczne, gdyby "byty" były za nie odpowiedzialne to nie powinna występować aż taka korelacja. Długa lista dość prozaicznych czynników wyzwalających manifestację raczej nie przekonuje do astralnych przyczyn. Dodatkowo emocje mają dość mocne podłoże hormonalne. Osoby zmarłe raczej nie produkują dopaminy, serotoniny, adrenaliny itd.. Widać to też po osobach, u których jest zaburzone wydzielanie pewnych hormonów, co skutkuje niewspółmiernym do sytuacji stanem emocjonalnym np.: zupełna apatia lub silna agresja. W sumie to dość ciekawe zagadnienie, czy jakiekolwiek emocje mogą istnieć bez "ciała"? Zaciekawiło mnie samo pojęcie "złośliwej energii", bo oznaczało by to, że coś co nią jest byłoby zdolne do wykonania pracy w sensie fizycznym. Rozwiązało by to kryzys energetyczny, poprzez przekształcanie nawiedzonych miejsc w elektrownie. I wcale to nie jest głupie jak się nad tym zastanowić. Jednakże z tego co wiem byty astralne pobierają energię z "naszego świata" i ją przekształcają w swoje manifestacje, więc raczej nowej energii nie dostarczają do naszej rzeczywistości, a szkoda. Często też się słyszy, że w miejscach nawiedzonych jest chłodno, co oznacza, że byty przekształcają ciepło w energię np. mechaniczną. Aczkolwiek zaprzężenie kamery termowizyjnej nie wskazuje nigdzie absurdalnie dużych zmian temperatur typu -100*C. Wytłumaczeniem najprawdopodobniej jest stres, który potrafi podnieść temp. ciała przez co jest nam chłodniej, dodajmy ewentualny powiew i mamy opisany przeze mnie efekt. Szkoda jeszcze, że zdanie "Niektóre bardzo złośliwe, mogą być odpowiedzialne za niektóre choroby psychiczne, lęki a także łuszczycę." jest ekstremalnie niekonkretne szczególnie przez słowa: niektóre, mogą w odniesieniu do pojęć takich jak choroby psychiczne, lęki czy łuszczyca.

Ok, skoro wszystko jasne to ja nie podejmuję się dyskusji. Tym bardziej, że poruszasz wiele wątków naraz. Masz wiedzę medyczną opisywaną z poziomu fizyki ale chyba nie z metafizyki. A świat nie jest taki, jakim go postrzega 5 zmysłów - jest bardzo skomplikowany. Większość rzeczywistości jest poza naszą ludzką, percepcją. Możesz swoją wiedzę poszerzać zaglądając do literatury buddyjskiej, np. medycyna tybetańska, psychologia buddyjska itp. Skoro teksty buddyjskie z 2000 letnim rodowodem opisują w jaki sposób "atakuje" łuszczyca to bardziej mam do niej zaufanie niż do obwiniania o to DNA, którym się zasłaniają niektórzy lekarze, nie dający sobie rady z diagnozą.
Łuszczyca jest uleczalna, ale nie środkami chemicznymi, bo jej przyczyny leżą nie tam tam gdzie ich szukamy. W literaturze o której wspominam są opisane zjawiska typu jak powstają demony (złośliwe energie). To wszystko jest opisane, tylko trzeba się przełamać i sięgnąć po literaturę spoza naszego kręgu kulturowego. I nie chwalić się tym księdzu.

"Ok, skoro wszystko jasne to ja nie podejmuję się dyskusji." - No nie do końca wszystko jasne. Wręcz przeciwnie to bardzo szeroki temat z dziedziny ludzkiej psychiki, filozofii itd..
"Tym bardziej, że poruszasz wiele wątków naraz." - Nie przeczę, ale jeden był nadrzędny: "byty z astralu".
"A świat nie jest taki, jakim go postrzega 5 zmysłów - jest bardzo skomplikowany." - Owszem, mamy np. fale radiowe, gamma oraz rentgenowskie, których nijak człowiek nie jest w stanie bez osprzętu zarejestrować, a zawierają one ogrom informacji o świecie.
"Skoro teksty buddyjskie z 2000 letnim rodowodem opisują w jaki sposób "atakuje" łuszczyca to bardziej mam do niej zaufanie niż do obwiniania o to DNA, którym się zasłaniają niektórzy lekarze, nie dający sobie rady z diagnozą." - DNA nie jest jedyną przyczyną, musi wystąpić czynnik aktywujący. Dodatkowo długoletnie rodowód nie znaczy, że te informacje są w pełni prawdziwe. Wyjaśnienie nadnaturalne jest objawem lenistwa. Każde zjawisko możemy tak "wyjaśniać" bez wgłębienia się w jego rzeczywistą naturę.
Co do ostatniego akapitu to nasuwa się pytanie, dlaczego w łuszczycy stosuje się środki chemiczne i dlaczego one działają? Oczywiście jako, że jest to choroba przewlekła pełne wyleczenie byłoby możliwe po "naprawie" DNA. I ostatnia uwaga. Skoro te teksty opisują rzeczy, które działają (w domyśle prawdziwą prawdę), to dlaczego powszechnie nie są stosowane? Gdyby medycyna "klasyczna" nie działała, to by się ją odrzuciło.
PS. Nie uważam, że opisywane teksty literatury buddyjskiej są bez wartości. Mają one wartość historyczną, kulturową, nieraz medyczną (ale zapewne nie w tym znaczeniu w jakim @trampmad miał na myśli), jednakże zdarza się, iż ciężko udowodnić naukę, którą przekazują.

Dlaczego nie są powszechnie stosowane? Ano chociażby z powodu odrzucania ich jako naukowo nieudowodnione. "Białe społeczeństwa" nie mają zaufania do czegoś, czego same sobie nie udowodnią, a przecież naukowcy nie posiadają aparatu poznawczego, do badania tak subtelnych zjawisk jak uczucia, miłość, placebo, uzdrawianie, lewitacja itp. uważane w większości za bzdury. Dlaczego akupunktura działa, choć żaden naukowiec nigdy nie widział kanału energetycznego (meridianu)? Chińskie opisy wspominają, że jest ich 72000. W jaki sposób dotarła do nas wiedza o ich geografii w ciele i miejsca ich przecięć? Przecież są niewidoczne.
Istnieje również klawiterapia, refleksologia, Reiki i wiele innych skutecznie działających metod, które nie są w pełni aplikowane, ze względu na zepchnięcie ich przez naukową medycynę do podziemia. W odróżnieniu od np. Niemiec.

Odpowiedź na to pytanie brzmi - to stan umysłu jest przeszkodą w powszechnym stosowaniu.

Nie stwierdzam, że medycyna klasyczna nie działa - było by wręcz głupim jej odrzucanie. Niestety, w bardzo wielu przypadkach aplikowana jest w celu likwidowania objawów, a nie przyczyn ich powstawania. Do tego dochodzi problem stosowania chemii, która w wielu przypadkach jest przyczyną powstawania następnych problemów, które to próbuje się usuwać przez ordynowanie następnych leków - i tak w kółko Macieju.

Na koniec odpowiedź na pytanie dlaczego środki chemiczne działają na łuszczycę?

Łuszczyca jest chorobą przebiegającą z okresami zaostrzeń i remisji, na razie nie ma możliwości całkowitego jej wyleczenia. Leczenie odbywa się pod ścisłą kontrolą dermatologa.
To ze strony
https://lekarzebezkolejki.pl/blog/luszczyca-czy-mozna-ja-wyleczyc/w-565
A więc można ją zaleczać ale na dzisiaj raczej nie wyleczyć.

Napisałeś cyt.

DNA nie jest jedyną przyczyną, musi wystąpić czynnik aktywujący.

Z drugiej strony trafiłem na tekst

Łuszczyca jest chorobą dziedziczną, tzn. z pokolenia na pokolenie przekazywane są wadliwe geny odpowiedzialne za rozwój choroby. Według przeprowadzonych badań ryzyko zachorowania dziecka na łuszczycę, w przypadku gdy chory jest jeden z jego rodziców, wynosi około 20–25%, gdy chorzy są oboje rodzice – około 60%.
Zródło

W tej sytuacji, jako nieprofesjonalista prostuję, że "promowana" przeze mnie przyczyna łuszczycy nie musi być jedyną i DNA może jednak mieć w tym swój udział. Co nie zmienia faktu, że istnieje nieinwazyjna metoda leczenia (nie zaleczania) stosowana w obcym nam kulturowo rejonie. Jeśli chodzi o przyczyny, to zdecydowanie potwierdzam, że jako być może niejedyna to przylepiona do skóry złośliwa "aktywna energia" nie dająca się wykurzyć chemicznie.

Napisałeś - Mają one wartość historyczną, kulturową, nieraz medyczną (ale zapewne nie w tym znaczeniu w jakim @trampmad miał na myśli), jednakże zdarza się, iż ciężko udowodnić naukę, którą przekazują.

Otóż niezupełnie - mają wartość praktyczną - mam w tym osobiste, kilkudziesięcioletnie doświadczenie. Bez oglądania się na opinie świata naukowego.

naukowcy nie posiadają aparatu poznawczego, do badania tak subtelnych zjawisk jak uczucia, miłość, placebo, uzdrawianie, lewitacja itp.

No właśnie mają i (z moim zdaniem dużym powodzeniem) badają. Oczywiście co innego rozumieją pod pojęciami uzdrawianie i lewitacja, jednak to wszystko sprowadza się do fizyki, chemii, wynikającej po (dużej) części z tego medycyny i dziedzin pokrewnych.
Przechodząc do działających metod takich jak akupunktura, klawiterapia itp. to ich działanie jest takie samo jak placebo. Nieznacznie poprawiają nastrój u osób ze skłonnościami masochistycznymi.
Jeśli coś działa to wchodzi w "kanon medyczny" np. część ziołolecznictwa mimo, że nie ma pełnego wyjaśnienia działania niektórych substancji, ale skoro leczą to się je stosuje.
Mógłbym uściślać jeszcze kilka aspektów powyższego komentarza, ale to by niewiele wniosło i wprowadzało dużo dygresji, więc na koniec odniosę się do tego, bo pięknie wyjaśni resztę:

Otóż niezupełnie - mają wartość praktyczną - mam w tym osobiste, kilkudziesięcioletnie doświadczenie.

Klucz: Efekt potwierdzenia i jemu pokrewne.