Witam!
Zaciekawił mnie temat, wszak o blogowaniu, a ja już swoich mam trochę na koncie. ;)
Niestety u mnie jest ten problem, że moja wena i ja jesteśmy trochę jak stare, dobre małżeństwo. Często się kłócimy, nie ma już tych ,,motylków'' co kiedyś, o czym zresztą sama wspomniałaś, a jak już człowiek myśli sobie:
To będzie to! To dzisiaj!
Wena znowu ma focha z nieznanego mi powodu i kończy się na napisaniu kilku(nastu) rozdziałów, mimo że zarówno mam pomysł, jak i jeszcze do niedawna naprawdę chciałem o tym pisać. >_>
Z moich obserwacji wynika, że chyba zwyczajnie za dużo rzeczy odwraca moją uwagę i zamiast skupić się na konkretnej opowieści, robię sobie przerwy, albo zajmę się czymś innym ,,na moment'' i... Wiadomo co. :)
No nic! Nie poddaję się. Po półrocznej przerwie wróciłem i trochę zmieniłem taktykę, aby Wena wreszcie ze mną współpracowała.
Co do zabawy na końcu artykułu... Nudny temat ode mnie:
- ,,Niebezpieczne Orby''
W takim razie naprawdę szczerze polecam Ci metodę 10 minut. W moim wypadku jest tak, ze na oparach weny jestem w stanie napisać maksymalnie jedno opowiadanie. Kiedy piszę coś dłuższego, zawsze nastawiam się raczej właśnie na to, żeby po prostu niezależnie od wszystkiego pisać regularnie.