You are viewing a single comment's thread from:

RE: Moje pomysły na wybory

in #polish7 years ago

Ja to tylko tu zostawię:

Generalnie nie da się zapewnić w pełni uczciwych wyborów, niezależnie czy klasycznych czy elektronicznych, jeśli wybory są tajne.
Tajne wybory umożliwiają dopisanie nieistniejących osób jako uprawnionych do głosowania i głosy tych nieistniejących osób mogą przeważyć w wyborach.
Żaden zwolennik demokracji nie porusza tego problemu, bo oczywiście panuje przesąd, że wybory muszą być tajne. Otóż nie muszą i demokracje startowały i zostały zbudowane z głosowaniami jawnymi.
Co ciekawe w Nigerii w 1993 odbyły się jawne wybory i byłby to najuczciwsze wybory w historii tego kraju.

Sort:  

Tajne wybory umożliwiają dopisanie nieistniejących osób jako uprawnionych do głosowania i głosy tych nieistniejących osób mogą przeważyć w wyborach.

W jaki sposób można to zrobić w Polsce? Zgodnie z adresem zameldowania jesteś na liście wyborców, musisz przyjść, okazać dowód tożsamości i złożyć podpis. Jak tu wcisnąć nieistniejących wyborców?

  1. Fałszywy dowód nie pomoże, bo musisz być na liście wyborców. Ciężko tworzyć fikcyjnych wyborców jeśli musisz im sfałszować dokumenty i stworzyć ich tożsamości również w urzędach.
  2. Co najwyżej możesz próbować się pod kogoś podszyć (z fałszywym dowodem) ale to wypłynie jeśli ta osoba również przyjdzie na głosowanie.
  3. Dorzucanie dodatkowych kart wypłynie bo po pierwsze są obserwatorzy i wszyscy wszystkim patrzą na ręce a po drugie nie będzie się zgadzać liczba kart z liczbą złożonych podpisów na listach.

Jakieś inne pomysły?

Nie twierdzę, że to co napisałem jest łatwe do przeprowadzenia. Rząd jednak ma środki i możliwości, móc robić takie przekręty.

Mogłoby to wyglądać tak:
Rząd wyszukuje takie komisje, w których uprawnieni do głosowania nie mają szans znać wszystkich innych uprawnionych do głosowania. Czyli odpadają jakieś wsie, ale pozostają komisje na dużych osiedlach.
Do listy uprawnionych dopisywane jest powiedzmy 5-10% fikcyjnych osób.
Po spłynięciu protokołów, przed ich opublikowaniem, są one fałszowane na szczeblu centralnym w taki sposób, że dodaje się liczbę oddanych głosów, równą liczbie tych fikcyjnych osób, zarówno do liczby wszystkich oddanych głosów, jak i głosów oddanych na konkretną opcję.
Po wyborach listy głosujących, jak rozumiem, są niszczone razem z głosami, więc nie ma jak zweryfikować, że osoba na nich wymieniona nie istnieje. Jej dane nie muszą występować w innych urzędach, a nawet nie powinny.

Jeśli nie wiem o jakimś mechanizmie, który obecnie istnieje, a mógłby temu przeciwdziałać, to chętnie uzupełnię wiedzę.

Ruch kontroli wyborów, przez wszystkie wybory od 1990 wykrystalizował się odpowiednio silny dopiero w ostatnich wyborach, a przypuszczam, że nawet przed nim dałoby się ukryć fałszerstwo, które opisałem. Chyba, że nie wiem, o jakiejś procedurze weryfikującej, jak wspomniałem wyżej.

Jedyne nieprawidłowości jakie mogłyby w ten sposób wypłynąć, to zwiększona frekwencja w pewnych komisjach. Fałszujący musieliby to robić na minimalną, opłacalną skalę, by zminimalizować podejrzenia. Niemniej jednak czasem i 1% ma znaczenie. Nawet jeśli trudno byłoby wygrać w ten sposób wybory, to można by w ten sposób eliminować plankton polityczny, sprawiając, że nie przekroczy progu wyborczego itd.

Od czasu pierwszego postu przemyślałem sytuację jeszcze raz i zweryfikowałem poglądy. Nadal uważam, że w pełni tajne wybory umożliwią tego typu fałszerstwa, jednak da się temu zaradzić, bez całkowitego rezygnowania z tajności.
Wystarczyłoby, że lista osób, które oddały głos (bez zaznaczania na kogo), byłaby jawna. Wtedy można byłoby sprawdzić, czy taka osoba faktycznie istnieje.
Jeśli połączyć, by to z proponowanymi systemami weryfikacji głosów, to prawdopodobnie możliwe jest przeprowadzenie w pełni uczciwych i częściowo tajnych wyborów, bez dobrej woli i uczciwości wszystkich stron.

(przy dobrej woli i uczciwości wszystkich stron, to można i w pełni tajne, ale nie żyjemy w świecie idealnym)

Kiedyś sporo o tym czytałem, teraz nie jestem na świeżo więc może nie wszystko dokładnie pamiętam. Kontrolę wyborów można przeprowadzać za pomocą tzw. mężów zaufania. Każdy kandydat/komitet wyborczy ma prawo wysłać swojego przedstawiciela do każdego lokalu wyborczego w którym będą na niego głosować. Są oni biernymi obserwatorami. Oczywiście są stronniczy, ale przecież ich przeciwnicy również mogą swego męża zaufania wysłać by patrzył na ręce i komisji i innym mężom zaufania. Przydałaby się jeszcze jakaś podstawa prawna by również organizacje pozarządowe (nie powiązane z komitetami wyborczymi) mogły wysyłać swoich obserwatorów (na razie brak). To czy te możliwości są wykorzystywane czy nie to zupełnie inna sprawa, ale są. Zresztą sama możliwość, że ktoś może wysłać do lokalu obserwatora bardzo ogranicza pole manewru próbującym sfałszowania wyników na poziomie jednego lokalu wyborczego. Po zliczeniu głosów raporty oraz głosy są wysyłane do centrali gdzie są sumowane z wynikami z innych lokali i ogłaszane jako wyniki wyborów. Raporty z poszczególnych lokali wyborczych są w którymś momencie publikowane, więc każdy z komisji wyborczej i każdy z mężów zaufania ma możliwość zweryfikowania, czy coś się w raporcie danego lokalu nie zmieniło. Jeśli każdy członek komisji i każdy mąż zaufania podejdzie do sprawy odpowiedzialnie to nie bardzo jak jest mieszać w tych wynikach.

Nie wiem czy głosy i listy są niszczone. Jeśli tak to na pewno nie zaraz po wyborach. Przez długi czas po wyborach (miesiące, lata) komisja wyborcza weryfikuje podobno poprawność całego procesu wyborczego (chyba wyrywkowo również sprawdzają zgodność dla poszczególnych lokali jeszcze raz przeliczając głosy i sprawdzając z raportem).

Jeśli coś namieszałem, to poprawcie mnie proszę.