Perełki to cykl w którym przedstawiam różne, warte moim zdaniem uwagi gry. Nie ważne jaki to gatunek, czy to indyk, czy Triple-A. Ważne jest to, by gra wciągała, była generalnie dobra, oraz mogła pochwalić się innymi atutami czyniącymi ją godną polecenia.
Niedawno swą premierę miał remaster Shadow Of The Colossus na PS4. Gra w nowych pięknych szatach, której mechanizmy mimo wieku, nadal się sprawdzają, a historia wciąż interesuje. Pecetowcy nie mają jednak powodów do smutku, bowiem i na tej platformie mamy swój odpowiednik. Pod pewnymi względami, może nawet od wielkiego dzieła Team ICO nieco lepszy.
Mowa o Titan Souls, autorstwa niewielkiego studia Acid Nerve, które zadebiutowało ze swoim pomysłem na Ludum Dare, gdzie zgarnęli zań nagrodę. Komercyjna wersja gry nadal realizuje konkursowe hasło "You Only Have One", jednak od prototypu różni się znacząco, co jest jak najbardziej zaletą.
Oto historia wojownika (roboczo nazwiemy go Łucznik), który w celu zyskania potęgi i odkrycia prawdy wyruszył zdobyć Duszę Tytana - duchowe źródło i sumę wszech żywota. Aby tego dokonać musi zdobyć jej fragmenty strzeżone przez pomniejszych tytanów. Tyle dowiadujemy się z opisu gry. Fabuła jest bardzo enigmatyczna, i nastawiona na enviromental storytelling. Na początku dowiadujemy się mniej więcej tyle, jak robić unik, oraz że możemy pobiec po jego wykonaniu. Drugą informacją jest ta, iż posiadamy tylko jedną strzałę, którą możemy jednak przywołać do rąk, co niestety ogranicza naszą mobilność. Prędko przekonujemy się też, że Łucznik ginie od jednego ciosu, jego wrogowie jednak również mają słaby punkt, który wystarczy raz trafić. Całe clou sukcesu, to odkrycie go, i umiejętne wykorzystanie tej wiedzy.
Gra ma w sobie ducha zarówno Shadow Of The Colossus, jak i Dark Souls. Z Kolosa wyciąga pomysł na rozgrywkę opartą o praktycznie same walki z bossami. Z Soulsów czerpie idee morderczo trudnych przeciwników, których trzeba rozpracować, i pokonać sposobem. Od siebie dokłada natomiast ciekawą mechanikę strzały, i charakterystyczną dynamikę starć.
Nie ma co ukrywać, gra jest piekielnie wymagająca. Pierwszy przeciwnik prawdopodobnie zrobi z nas miazgę (dosłownie) w ciągu kilku sekund, i uczyni to nieraz nim go pokonamy. Z każdą kolejną walką uda nam się przetrwać coraz dłużej, i zauważać słabe punkty wrogów coraz szybciej. Z czasem być może to my jako Łucznik będziemy kłaść tytanów w ciągu kilku sekund. Jest to jak najbardziej możliwe, a dla lubiących wyścigi gra przewiduje specjalne osiągnięcie za przejście jej w mniej niż 20 minut, co wymaga jednak (nomen omen) tytanicznych umiejętności.
Może nie jest to tytuł dla wszystkich, ale ma w sobie coś wyjątkowo wciągającego. Porażki nie frustrują zbytnio. Wręcz przeciwnie. Każda motywuje do następnej próby. Zgon przenosi nas kilka kroków od leża tytana, co teoretycznie może wydawać się frustrujące, ale mnie osobiście pomagało przemyśleć taktykę kolejnego podejścia do walki, a bez tej nie wskóramy nic. Adwersarze są bardzo dobrze przemyślani, i w ramach generalnie prostej mechaniki, świetnie zaprojektowani. Czuć uczciwość starć, które mimo, iż zawsze opierają się o schemat: przeżyj -> znajdź słaby punkt -> wyczuj moment strzału -> traf. Nie są w żaden sposób powtarzalne, czy nużące.
Sprzyja temu różnorodność tytanów. Po zmierzeniu się z kilkoma pierwszymi, gdzie po cichu możemy mieć jakieś wyobrażenie dotyczące kolejnych oponentów, zostaniemy zaskoczeni kreatywnością twórców. Owszem w niektórych projektach czuć silne inspiracje Shadow Of The Colossus, czy nieco mniejsze Soulsami. Są i jednak twory, które raczej nie przyszły by nam do głowy w konotacji ze słowem Tytan.
Świat gry jest z pewnością dużo mniejszy, i bardziej kameralny względem tych, którymi inspirowali się twórcy, tym nie mniej ma swój własny urok, i oryginalny klimat. Okrywa też go lekko woal tajemnicy utkany przez enigmatyczną fabułę. Czy imiona Tytanów mają jakieś znaczenie? Bo pewnie mają, skoro jedno imię poznajemy, gdyż jest w zrozumiałym dla nas języku. Dlaczego akurat to imię? Co tak naprawdę jest celem Łucznika? Co kryje prawda, której poszukuje? Te i kilka innych pytań nasunie nam się z pewnością po drodze.
Droga ta nie prowadzi co ciekawe po sznurku, bo twórcy dali nam sporą dowolność w obieraniu sobie kolejnych celów. Ba, nie wszystkich tytanów musimy pokonać, aby dotrzeć do końca. Poziom trudności nie rośnie tu linearnie, i jest raczej wyrównany (do dosyć wysokiego pułapu). No, pomijając finałowego Tytana, którego prawdę powiedziawszy pokonałem trochę przez przypadek, bo o ile jego słabego punktu można się było domyśleć, to moment w którym go wystawiał wydawał mi się zupełnie losowy.
Każdy sukces daje tutaj ogromną satysfakcję. Nie ważne, czy trafimy wreszcie w czułe miejsce mając na to ułamek sekundy między morderczymi atakami, czy zwabimy wroga tak, by nadziać jego miękkie na powracającą strzałę (odpowiednio rozpędzona jest równie zabójcza co wystrzelona z łuku), czy też może wypracujemy sposób na pokonanie go zanim pojedynek zdąży się rozkręcić, czy nawet jeśli nasze zwycięstwo będzie dziełem przypadku. Zawsze czuć tą radość z pokonania czegoś większego i dużo potężniejszego niż nasz Łucznik (to samo chyba czuł Dawid gdy zwyciężył Goliata) jednocześnie pojawia się też ta niedająca spokoju myśl: "Po co walczymy?". Co jest bardzo udanie przeszczepione z Colossusa.
Urok Titan Souls kryje się w jego oryginalnych założeniach, bardzo dobrym wykonaniu, i nieco surowym pięknie kreowanym przez, może niepowalający na kolana, ale nadal bardzo estetyczny pixelart, a także w świetnym i bardzo zróżnicowanym soundtracku, który przygotował David Fenn. Z pewnością nie jest grą dla każdego, ale warto jej dać szansę, zwłaszcza jeśli spodobał Ci się styl oprawy, a same założenia rozgrywki brzmią dla ciebie ciekawie. Dla tych, którzy kochają wyzwania przewidziano też jeszcze wyższy poziom trudności, a także tryb żelazny, czyli jedno życie na pokonanie wszystkich wrogów (ostrzeżenie, tylko dla naprawdę zdeterminowanych). Nawet bez tych dodatków można jednak się dobrze bawić, chłonąc świat gry, i próbując zrozumieć jego tajemnice. Titan Souls jest może perłą ukryta w bardzo twardej muszli upartego perłopława, jednak warto się wysilić, by ją zeń wydobyć.
Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
https://forum.cdaction.pl/blogs/blog/4408-przemy%C5%9Blenia-vithara/