Planowałam dziś odkurzać legendy miejskie związane z sześciometrowym Leninem w Alei Róż (między innymi), lecz w międzyczasie, spontanicznie, wpełzłam w podziemia byłego Kombinatu Metalurgicznego Huty im. Lenina (obecnie ArcellorMittal Poland).
Wyprawa rozpoczęła się w Centrum Administracyjnym, w skład którego wchodzą dwa bliźniacze budynki (zwane S i Z). Nie można im odmówić silnego, specyficznego uroku szczególnie teraz, gdy poprzedni ustrój zaciera się w zbiorowej pamięci. Komunizm czy socjalizm coraz częściej jawi się już tylko jako swoista egzotyka.
Pałac Dożów i socrealizm.
Gmachy wzniesione w połowie lat 50-tych szybko zaczęto nazywać "Pałacem Dożów" lub "Watykanem", a to ze względu na liczne nawiązania do renesansu - attyki, loggie, ozdobne wieżyczki itp. Stanowią jeden ze sztandarowych przykładów polskiego socrealizmu i robią ogromne wrażenie, szczególnie z bliska. Wprawdzie w drodze do podziemi jedynie przemknęliśmy przez dziedziniec budynku S i rzuciliśmy okiem na bardzo efektowne, okrągłe klatki schodowe, ale to wystarczyło, bym nabrała ochoty na dalsze zwiedzanie wnętrza gmachów. Wręcz żałowałam, że tym razem zejdziemy tylko do schronu.
By Piotr Tomaszewski fly4pix.pl [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)],
sufrom Wikimedia Commons
Budynek S
Widok na budynek Z - mniej więcej pod tą "alejką" znajduje się tunel łączący oba budynki.
Tunel robi przygnębiające wrażenie - farba schodzi ze ścian i sufitu całymi płatami, w powietrzu unosi się nieprzyjemny zapach.
Ale umówmy się - dla rządnych wrażeń turystów im gorzej, tym lepiej :)
Zarówno w budynku S jak i Z mieliśmy okazję rzucić okiem na reprezentacyjne schody. Na co zwrócił naszą uwagę przewodnik - na zewnątrz budynki są identyczne, w środku już niekoniecznie. W budynku Z (zarząd) - marmury na ścianach i podłodze, w budynku S (socjalny) - na ścianie farba olejna, na podłodze lastriko. Te schody są jednym z wielu przykładów, ile w komunizmie warte było hasło "równość".
Na moim zdjęciu schody w budynku S (widać kawałek niebieskiej ściany). Każdy budynek ma cztery tego typu klatki schodowe zwieńczone kopułą i wieżyczką, my widzieliśmy trzy (chyba - trochę się pogubiłam). Jedna z nich wyglądała na zupełnie zapomnianą - pajęczyny na barierkach, stara kanapa u podnóża schodów, bardzo brudne szyby, co za atmosfera!
Schron prawie atomowy
Po krótkim rekonesansie na powierzchni zeszliśmy w końcu pod ziemię, by w pierwszej kolejności zwiedzić schron dla pracowników budynków administracyjnych. Pomieszczenia miały pomieścić grubo ponad czterysta osób (co było zresztą niezgodne z przepisami), przy maksymalnym zapełnieniu wypadał niecały m² powierzchni na osobę. Był to schron przeciwlotniczy i nie przewidywano pobytu w nim dłuższego, niż kilka godzin.
Właśnie - to był schron przeciwlotniczy, a nie atomowy. Nasz przewodnik pozbawił nas złudzeń mówiąc, że żaden obiekt tego typu w Krakowie nie był schronem typowo atomowym. Faktem jest natomiast, że wprowadzano pewne modernizacje i przeróbki mające na celu uodpornić niektóre schrony na pierwsze uderzenie, o czym napiszę kilka słów później.
Przy tej tablicy trochę nam wszystkim zrzedła mina (patrz pkt 2), ale okazało się, że to jeden z eksponatów :)
Jak powiedział nam przewodnik, to pomieszczenie najcelniej oddaje pierwotny charakter schronu.
Prawie wszystkie przedmioty, które można teraz obejrzeć w pozostałych pomieszczeniach, zostały zgromadzone już po udostępnieniu podziemi do zwiedzania. Oddają one klimat epoki, są jednak tylko "dekoracją".
W okresie późniejszym (prawdopodobnie lata 70-te) dokonano pewnych prac modernizacyjnych, które miały uodpornić schron także na wybuch bomby atomowej - między innymi wymieniono urządzenia filtrowentylacyjne i wybudowano komory rozprężania.
Fragment zestawu filtrowentylacyjnego. Za ścianą znajduje się komora rozprężania - ciasny tunel zamykany pancernymi drzwiami.
Wyjście ewakuacyjne - ciężkie drzwi i kolejny, ciasny (trzeba iść w kucki albo na czworaka) tunel prowadzący do drabinki i na powierzchnię. Nota bene - ujście tunelu znajduje się na dziedzińcu budynku S. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że w razie zawalenia się budynku wylot zostałby całkowicie pogrzebany pod gruzami - absurd, jeden z wielu w tamtych czasach.
W jednym z pomieszczeń znajduje się wystawa materiałów szkoleniowych Obrony Cywilnej, a wśród nich niezwykle drobiazgowo i starannie wykonane makiety. Nie tylko dzieciaki się nimi zachwycały - przypomniały mi się moje domki dla lalek :)
W tej części schronu spędziliśmy około 1,5h, następnie przeszliśmy do stanowiska dowodzenia, czyli miejsca, skąd w przypadku kryzysu nadzorowano akcję ratunkową i prowadzono inne, niezbędne czynności.
Cały zarząd w piwnicy.
Jak się okazało, bezpieczeństwu pracowników i mieszkańców Krakowa zagrażały nie tylko państwa kapitalistyczne. Także sam kombinat oraz pozostałe zakłady produkcyjne mogły być potencjalnym źródłem skażenia biologicznego lub chemicznego, co uświadamia mapa ukryta za kotarą w jednej z sal. Pokazuje ona zasięgi rozprzestrzeniania się TSP (Toksycznych Środków Przemysłowych).
Prawdopodobnie i dzisiaj każdy zakład jest potencjalną bombą chemiczną, lecz na co dzień się o tym nie myśli. Ta mapa wyjątkowo przemówiła do mojej wyobraźni, gdy ujrzałam swe osiedle w zasięgu oparów amoniaku i chloru.
Ostatnia aktualizacja opracowania nastąpiła prawdopodobnie na początku lat 90-tych, gdyż mniej więcej około roku 1994/95 schron przestał pełnić swą funkcję.
W przeciwieństwie do schronu socjalnego stanowisko dowodzenia zachowało się z kompletnym wyposażeniem. Wszystko co mogliśmy zobaczyć jest autentyczne, niektóre aparaty, urządzenia czy meble pochodzą z końca lat 50-tych.
W czasie kryzysu przy telefonach mieli dyżurować specjaliści wszelkiej maści i decydenci, z dyrektorem huty na czele.
Aktualną sytuację mieli przed oczami:
trójwymiarowy plan kombinatu z diodami (włączane ręcznie za pomocą zielonego panelu po prawej) wskazującymi gdzie zrobiło się "bum" na kombinacie; tablica meteorologiczna ustawiana ręcznie, a dalej podświetlane segmenty wskazujące rodzaj alarmu.
W szarej skrzyneczce po prawej na dole znajduje się wyłącznik zasilania dla całej huty. Jeden ruch i wszystko siada :D
Niestety kable są przecięte i wyłącznik nie działa, sprawdziłam.
Szpulowiec pod szybką... rozmowy kontrolowane!
... i stylowa centrala telefoniczna.
Było tego dużo, dużo więcej! Zwiedzanie trwało około 2,5 h, oprócz ciekawego wprowadzenia przewodnik dawał swobodę - można było wszystkiego dotknąć (no, może oprócz starych akumulatorów), wejść do tunelu ewakuacyjnego czy komory rozprężania (jak się kto zmieścił). Chętnie odpowiadał na pytania i wdawał się w dyskusję - czuć było znajomość tematu i pasję.
Warto było zejść pod ziemię, bo zdjęcia nie oddają ani kawałka panującej tam atmosfery. Wciągnąć w nozdrza kilkudziesięcioletni kurz i woń nieszczelnej kanalizacji... by móc potem odetchnąć z ulgą na powierzchni. Z wdzięcznością, że te schrony nigdy nie zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem.
I mam już kolejny obiekt na oku!
fotki (oprócz pierwszej) by @wadera
Super post! Konto na steem mam co prawda od jakiegoś czasu, ale ostatnio śmielej odkrywam "zakamarki" i jestem zachwycony!
Dziękuję bardzo :)
he..he..xD :)
Ciekawy post i fotki...
dziękuję ;)