Nie ma się czego wstydzić, od czegoś trzeba zacząć :) Gdy próbowałam yerby pierwszy raz (daaawno temu) to na początku w pracy piłam tę w torebkach, trochę wstydziłam się mojej... "ekstrawagancji". Przeszło mi na szczęście :D
W obecnej pracy moja koleżanka często do mnie woła od czajnika: Edytkaaaa, zalać ci twoją marihuane?
Spróbuj, jak będziesz miała okazję :) Yerby oczywiście.
Hahaha, w sumie to się tak może kojarzyć :D
Spróbuję i dam znać jak wrażenia :)
P.S.
Przeczytałam Twoje inne wpisy, już ich nie komentowałam, ale naprawdę fajnie piszesz, tak od siebie, o sobie i z wieloma rzeczami się utożsamiam. Super, że tu jesteś :)
Dziękuję Ci :) Czekam na Twoje posty!