Strzygi, zmory i wąpierze - łatwo nie było, oj nie.

in #polish7 years ago (edited)
Jesteś mańkutem? Masz rude włosy albo zrośnięte brwi? To niestety może oznaczać, że po śmierci staniesz się wąpierzem. Co robić, zapytasz? Obawiam się, że dla ciebie nie ma już większej nadziei, jednak twoi współplemieńcy mogą podjąć pewne kroki, by się przed tobą chronić...


Witajcie po raz trzeci w świecie słowiańskich demonów (tutaj znajdziesz część pierwszą i drugą). Dzisiaj będzie trochę opowieści z domu i zagrody - poznacie zarówno opiekuńcze duchy domowego ogniska jak i krwiożercze, nienasycone bestie. Zapraszam!


Demony wampiryczne


Większość z opisanych do tej pory demonów człowiek mógł uniknąć zachowując spryt i ostrożność, odprawiając magiczne czynności, przekupując ofiarą czy w ostateczności - omijając pewne miejsca. Ale były i takie, przed którymi nie można się było zamknąć w domu. Przerażające i krwiożercze, bezlitosne.

Strzyga

Jej wizerunek przywędrował na nasze ziemie prawdopodobnie od Słowian południowych, ci z kolei mogli ją przejąć z kultury rzymskiej - słowo strzyga wywodzi się od łacińskiego strix: sowa, puszczyk.
Strzyga była połączeniem cech ptasich i kobiecych - skrzydlaty demon o ostrych zębach i pazurach. Była typowym drapieżnikiem - polowała na ludzi i żywiła się ich krwią i mięsem, z konieczności mogła przetrwać krótki czas żerując na zwierzętach.
Strzygę rozpoznawano już za życia ziemskiego - był to człowiek posiadający dwie dusze, dwa serca lub dwa rzędy zębów, mogło nią być także dziecko, które urodziło się z wykształconymi zębami. Ludzi z podejrzanymi cechami wyganiano z wioski i powracali oni po śmierci jako demony. Można było tego uniknąć dopełniając określonych rytuałów - przebijając ciało kołkami albo je paląc. Istoty te postrzegano, jako z gruntu złe i agresywne, pojawiały się jednak i takie opinie, że strzygi mszczą się za krzywdy, których doznały za swego ludzkiego życia.

Odpowiednik męski, rzadko występujący - strzyż, strzyg, strzygoń.

!
Upiór, upir, wąpierz...

zwany dziś powszechnie wampirem. Stwór mocno spokrewniony ze strzygą i w wielu przekazach z nią utożsamiany. On także przywędrował do nas z Bałkanów i poszedł dalej w świat, by współcześnie święcić triumfy w show-biznesie jako Dracula.

Zwłoki ludzkie od zawsze wzbudzały wiele emocji, co nasiliło się, gdy wraz z nadejściem chrześcijaństwa zaprzestano całopalenia zmarłych. Powszechny strach przed trupami wstającymi z grobu zmaterializował się pod postacią wampira.
Kandydatów było wielu - człowiek przeklęty, zmarły śmiercią gwałtowną, samobójca, czarownica, ofiara innego wampira, ale także człowiek rudowłosy, leworęczny, ze zrośniętymi brwiami czy podwójnym rzędem zębów. Po wstaniu z martwych wąpierz dręczył najczęściej swoich bliskich, żywił się krwią i ciałem ludzkim. W ochronie przed tymi demonami rozwinął się szereg działań o charakterze magicznym - przebijanie serca kołkiem lub odcięcie głowy, rzucanie ziaren maku na trumnę czy też przywalanie jej wieka ciężkimi głazami.

Demony złośliwe

W odróżnieniu od wampirów i strzyg stworzenia te nie nastawały bezpośrednio na życie człowieka, jednak mniej lub bardziej go uprzykrzały.

Zmora

tudzież mora, gnieciuch, nocula - miała upodobanie do śpiących ludzi. Wskakiwała na delikwenta, przygniatała swym ciężarem, obezwładniała i dusiła. Przekazy ludowe są niezwykle obfite w opisy zmagań ze zmorami. W ten sposób wyjaśniano niezrozumiałe dla ówczesnych niedyspozycje czy objawy chorobowe, niektóre symptomy przypominają atak paraliżu sennego.
Regionalnie zmora utożsamiana była także z nocnicą, płaczką czy marudą - demonami, które dręczyły dzieci w kołyskach doprowadzając je do nieustannego płaczu.

Zmory były duszami ludzi zmarłych zbyt szybko lub nienaturalnie. Jednocześnie mogła to być także dusza człowieka żyjącego, która opuściła na pewien czas jego ciało i zajęła się rozrabianiem.

Oto niektóre, pogańskie jeszcze sposoby na zmorę, zebrane przez badacza Leonarda Pełkę – należy zasypiać z nogą założoną na nodze lub skrzyżowanymi palcami u prawej ręki, wystrzegać się spania na wznak, podczas zasypiania ruszać dużym palcem u nogi, zasypiać z chlebem w ustach, ze szczotką położoną na piersiach włosem do góry, z siekierą pod kołdrą...

Nasze znajome, wszechobecne Licho

Ucieleśnienie wszelkich nieszczęść, jakich człowiek może doświadczyć. Plątało się po świecie szukając miejsc, gdzie mogłoby nabroić: zesłać chorobę, zarazę czy głód, podręczyć bydło domowe, zniszczyć plony, podpalić dom, sączyć do głów zwątpienie i złe myśli... Na licho nie było absolutnie żadnej rady, należało cierpliwie przeczekać jego wybryki mając nadzieję, że nie przywiąże się zbytnio. Demon odchodził dopiero wtedy, gdy dokonał satysfakcjonujących zniszczeń w życiu swej ofiary, lub gdy ta okazywała się nadzwyczaj silna i odporna na zsyłane nieszczęścia i złe podszepty. Czasem było to kilka dni, ale zdarzało się, że licho przyczepiało się do człowieka na miesiące, lata... lub całe życie.

Rzadko który człowiek mógł zobaczyć licho, a jeśli już, to wyobrażano go sobie pod postacią jednookiej, wychudzonej staruchy, rzadziej - jako niewielkie, kudłate stworzenie.

O jego wyjątkowej uciążliwości świadczy fakt, że po dziś dzień w naszym języku potocznym egzystuje mnóstwo powiedzeń nawiązujących do tego demona: Licho nie śpi, niech to licho, do licha, licho nadało, pal licho...

Demony domowe

Stworzenia mieszkające pod jednym dachem z rodziną były czymś bardzo powszechnym w tradycji ludowej. Opiekowały się domem i zagrodą w zamian za strawę i ciepły kąt, traktowane były niemal jak członek rodziny.

Domowik

Określany także, w zależności od regionu, jako gospodarz, dziadek, ojczulek, dobrochota, ubożę, chobold, kłobuk, domowoj...

Duch opiekuńczy, wyobrażany zazwyczaj pod postacią małego, brodatego staruszka pomieszkującego na zapiecku. Domowik pomagał w codziennych obowiązkach i zapewniał miejscu dobrobyt oczekując w zamian dobrej strawy i przyzwoitych warunków mieszkaniowych. Zaniedbany robił się złośliwy - czynił szkody w sprzętach domowych, dręczył dzieci, mógł się nawet sprzymierzyć ze złośliwym demonem, by ten wymierzył karę niewdzięcznym gospodarzom. W ostateczności opuszczał domostwo, a z nim odchodził dobrobyt. Dlatego ludzie woleli z niepozornym domowikiem nie zadzierać - zapewniali godziwe schronienie, codziennie zostawiali świeżą strawę i składali ofiary. Był traktowany jak członek rodziny, w przypadku przeprowadzki proszono go, by przeniósł się na nowe gospodarstwo.

Domowik trzymał pieczę nad innymi duchami opiekuńczymi gospodarstwa, takimi jak na przykład: gumiennik, który strzegł składowanego zboża; dworowy, który opiekował się obejściem: dbał o stajnie, chlewy, obory, sady, ogrody i pasieki; czy bannik (łaziebnik, łaźnik), który dbał o czystość w łaźni i komfort kąpieli.

W niektórych regionach za żonę Domowika uważano Domowichę, która także była duchem opiekuńczym.
Z kolei na wschodniej słowiańszczyźnie bardziej znana jest inna kandydatka na towarzyszkę życia Domowika:

Kikimora (sziszimora, szyszymora)

Złośliwy demon żeński zajmujący się głównie drobnymi psotami, takimi jak dokuczanie dzieciom czy robienie bałaganu. Jej ulubionym zajęciem było nocne hałasowanie wrzecionem, którego furkot zwiastował nieszczęście. Kikimora zamieszkiwała ciemne i wilgotne miejsca w domu. Podobno wykazywała szczególną złośliwość wobec mężczyzn... trudno stwierdzić, co Domowik w niej widział.


Tutaj, moi drodzy, zakończymy tę niezwykłą podróż.

Gdy tydzień temu zaczynałam przygodę ze słowiańskimi bestiami i duchami, zamierzałam zmieścić się w jednym artykule.
Teraz, po ukończeniu trzeciego, siedzę bezradnie wśród porozrzucanych notatek i narasta we mnie przeświadczenie, że to jest nie do opisania. Tyle ich jeszcze zostało. Wszystko wydaje się ważne, wszystko jest ciekawe. Świadomie jednak postanowiłam nie przekraczać tej trudnej do namierzenia bariery pomiędzy zajmującą opowieścią, a przynudzaniem historyka, zagłębiającego się w kolejne szczegóły. To nie jest praca badawcza, a jeśli ktoś jest choć trochę zainteresowany, to sięgnie po więcej.
Polecam przede wszystkim blogi: Słowiański bestiariusz oraz Sławosław, bogate kopalnie wiedzy i ciekawostek o słowiańskim świecie.

Czuję, że jestem bogatsza - o tę odrobinę zrozumienia dla człowieka, jego odwiecznych lęków i najgłębszych duchowych potrzeb.

Dziękuję, że towarzyszyliście mi w tym doświadczeniu!


Materiały tekstowe:

książki:
Leonard J. Pełka, Polska demonologia ludowa
Aleksander Gieysztor, Mitologia Słowian
Paweł Zych, Witold Vargas: Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach.

artykuły:
https://slowianskibestiariusz.pl/bestiariusz/
https://www.slawoslaw.pl/demony/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maruda_(demon)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Licho


grafiki:
nr 2: Licho, By Mhapon (Own work) [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=59092984
nr 3: Domowik, by Ivan Bilibin [Public domain], via Wikimedia Commons
nr 4: Kikimora, by Ivan Bilibin [Public domain], via Wikimedia Commons

Sort:  

Ciekawe, że wampir ma słowiańskie korzenie a taką karierę zrobił na całym świecie :)
Jak zwykle bardzo ciekawy tekst.

Tak :) Wyczytałam, że ten wątek mógł się rozprzestrzenić dzięki słowiańskim mamkom i nianiom. Opowiadały dzieciaczkom takie straszne rzeczy do poduszki! :D

Ani rudy, ani jednobrew, ani mankut a chcialem byc wampirem :D Polecam serial the strain tam fajnie strzygow rozkminili

o dzięki dzięki, właśnie szukam jakiegoś kolejnego serialiku fantasy :)

To może masz dwa serca? ;)
Wnosząc po tym, o której godzinie napisałeś komentarz, jest coś na rzeczy... :D

zwykle chodze spac tak o 4-5 i spie do 10 to mi wystarcza. Te seriale nie sa z najwyzszej półki ale jak ktos sie interesuje wampisami strzygami to polecam. True Blood nawet bardziej wciaga.

I just upvoted You! (Reply "STOP" to stop automatic upvotes)

Jako Wąmpierz po śmierci będę się czuła jak w domu.. Dziadek, Wujowie, Ojciec, Brat, Mąż a nawet już mój roczny syn - wszyscy leworęczni. Nie trzeba będzie klanu wąmpierzów zakładać, bo już będę miała :)

Rodzina Adamsów :D

Zauważam dziwną prawidłowość ;) Ciężko znaleźć pozytywnego stwora o żeńskim imieniu :p

Chciałabym móc zaprzeczyć :D

Świetny i bardzo ciekawy artykuł! Niektóre bestie kojarzyłem choćby z dzieł Sapkowskiego, ale kilka było mi nieznanych.

Dziękuję :)
Fajnie, że pisarze czerpią z tradycji, zawsze to jakiś sposób na jej propagowanie.

Podobno Sapkowski swą podróż z Geraltem rozpoczął od stworzenia języka starszej krwi.

Super artykuł, tak jak i Twoje poprzednie o słowiańskich bestiach. Zainteresowanym tematem polecam książkę Zycha i Vargasa wypisaną w źródłach, która mimo raczej zwięzłych opisów ma naprawdę piękne i klimatyczne ilustracje.

O tak, żałuję, że nie mogłam tych ilustracji pokazać!

No tak - wyjaśniła się kwestia bałaganu. Kikimora mi się w domu zalęgła. :)

Hahaha, do mnie chyba już druga się wprowadziła :D

O nie, nie ma już dla mnie ratunku ;) Jestem mańkutem ;) Dobrze, że nie rudym i nie mam monobrwi ;) Tekst jak zwykle najwyższych lotów :)

dziękuję!
monobrew - tego nie znałam :D :D

Ładnie to napisałaś. Mam olbrzymią słabość do słowiańskiej demonologii. Mimo, że my Słowianie czcimy Słońce to bogactwo i koloryt całokształtu tej pogańskiej wiary jest naszym prawdziwym dziedzictwem. :)

Tak, to nasze dziedzictwo, w całości 🙂