Jakoś tak się zafiksowałem na tym bieganiu, łatwiej mi się zebrać w sobie i wyjść pobiegać, niż przygotować rower, ubrać się, gacie, buty, kask itd.
Oczywiście nie każdy tydzień tak wygląda, są też takie, że mam totalnego lenia i nie ruszam się. Albo choroba, albo kontuzja. Ale ogólnie staram się trzymać obciążenie treningowe na jakimś tam przyzwoitym poziomie.

tak to wygląda w ujęciu miesięcznym
Patrząc na cały rok to na rowerze przejechałem śmiesznie mało w porównaniu do biegania.

W lutym jak zaczynałem bieganie, nie pomyślałbym że w 9 miesięcy przybiegnę tysiąc kilometrów :D Szok
nie, drobiazgi, jakieś przeziębienia, zatoki itd. Ale to tego proszki, leki i wszystko wpływa na samopoczucie, motywację i wyniki.
oj chętnie, aż się rozmarzyłem :D Ale ciężko logistycznie to ogarnąć. Póki co wdycham śląskie "minerały" - te nie pomagają zbytnio ;)