Celem człowieka jest wzrost jego znaczenia w społeczeństwie, który skutkuje lepszą pozycją do pozyskania partnera, zdobycia najlepszej puli genów.
Najłatwiej jest osiągnąć to za pośrednictwem dwóch prymitywnych wyznaczników pozycji: władzy i pieniędzy. Władza w sensie politycznym polega na manipulacji społecznej, przez co jest nietrwała, gdyż każde kłamstwo wcześniej czy później staje się wiedzą ogółu. Z kolei władza pieniądza jest bardziej ugruntowana, gdyż polega ona na sprawowaniu jej niebezpośrednio, a przez przedstawicieli (mających władzę). Wynikająca z opłacenia przywódców posiadających władzę możliwość działania – jest niezależna od zmiany tych przedstawicieli, a zależy ona jedynie od proporcji zasobów finansowych wobec, chcącej tego samego, finansowej konkurencji. Jeśli jednostka posiada ich więcej niż otoczenie, każdy następca sprawujący władzę prawie na pewno będzie pośrednio jej pracownikiem.
Trzecim, często niezauważalnym czynnikiem, jest prestiż. Wynikający wprost ze społecznej percepcji dokonań jednostki. W przypadku meta skali – realne dokonania jednostki zawsze będą pomijalnie małe. Dlatego liczy się konstrukt, jakiemu dana jednostka przewodzi. Celem ostatecznym człowieka, który posiada już praktycznie wszystkie użyteczne pieniądze, zawsze będzie więc przewodzenie organizacji, mającej jak największy wpływ na rzeczywistość, czyli głównie na ludzi. Pamięć o cesarzu, który ogromnym wysiłkiem „zbudował” Wielki Mur, w odbiorze społecznym nie leży w sprzeczności z faktem, że nie wmurował on w życiu w ten Wielki Mur ani jednej cegły.
Celem ostatecznym człowieka zawsze będzie przewodzenie organizacji – ponieważ jest to jedyna, dalsza droga rozwoju. Alternatywą jest jedynie porzucenie dalszego wzrostu znaczenia w społeczeństwie, spowodowane np. chorobą, podeszłym wiekiem, czy odnalezieniem finalnego i odpowiedniego partnera.
Celem dla właściciela przedsiębiorstwa nie jest więc zysk, ponieważ wyznacza on jedynie krótkoterminową zdolność do funkcjonowania organizacji (płynność finansową), lecz rozrost firmy. Przy czym wzrost ten nie może być mierzony jedynie wielkością posiadanego majątku, gdyż jest on jedynie środkiem do celu, w postaci możliwości zatrudnienia, bądź oddziaływania (na zewnątrz) na coraz większą liczbę ludzi. Celem organizacji po pewnym czasie staje się więc ona sama, co jest zgodne z życzeniem ogromnej większości właścicieli indywidualnych (chcących pozostawić po sobie coś wielkiego) i wszystkich akcjonariuszy, bo tych ostatnich interesuje tylko kurs akcji, a wyznacza go subiektywna zbiorowa opinia o znaczeniu danej firmy na rynku i jej perspektywie na dalszy rozrost.
Człowiek, który rozwija swoją pozycję w społeczeństwie, przechodzi więc przez trzy etapy. Pierwszym jest zdobycie pieniędzy, kolejnym jest zdobycie kontroli i władzy za pośrednictwem pieniędzy, trzecim i ostatnim jest zdobycie prestiżu, który w skali makro zawsze wiązać się będzie z budową jak największej możliwej organizacji.
Wniosek z tego wypływający dla zarządów korporacji polega na odrzuceniu złudzenia, że celem firmy jest zysk, którego pochodną jest wydajność. Celem firmy jest wzrost jej znaczenia (przekładający się na długoterminowy wzrost akcji), poprzez wielkość i siłę oddziaływania na społeczność, czego pochodną jest skalowalność, czyli odporność zastosowanych w nim rozwiązań na wzrost.
Dlatego optymalizacja korporacyjna powinna polegać na wdrażaniu coraz większej liczby skalowalnych rozwiązań, co w praktyce przekłada się na nieustanne usuwanie wąskich gardeł wzrostu i na konkretnych praktykach zachowania w skalowaniu funkcjonalności procesów biznesowych. Usunięcie jednego z wąskich gardeł pozwala na dalszy rozrost struktury, aż do zlokalizowania kolejnego krytycznego elementu, ale już na wyższym poziomie rozwoju i często w innych działach firmy.
Nieustanny wzrost poziomu skomplikowania sieci zależności, jest naturalną konsekwencją takich pożądanych działań. Pożądanych, ponieważ powinniśmy zawsze próbować jako ludzkość rozwoju sztucznego organizmu, aż spotkają go związane z jego rozmiarami konsekwencje. Tą metodą ewolucyjną – prób i błędów, powoli uczymy się budować coraz większe byty, a dzięki temu jesteśmy w stanie budować większą i bogatszą cywilizację, która zawiera w sobie większą liczbę osobników. Ten niepozorny fakt, czyli możliwość utrzymania większej rzeszy ludzi, to niezliczone małe ludzkie szczęścia i uniknione tragedie.
Dzięki rozwojowi technologii oraz informatyki, obecnie jesteśmy w stanie podtrzymać ponad 7. miliardową populację. Duży udział w tym sukcesie mają praktyki opracowane w korporacjach. Jednak historycznie widzimy, że często jest to realizowane kosztem gospodarki rabunkowej. Dlatego tak ważna jest całościowa opłacalność pojedynczych korporacji jako samodzielnych organizmów, dla których trzeba wprowadzać ograniczenia, choćby na możliwości bilansowania się jedynie przy nadmiernej eksploatacji zasobów.
Wewnętrzna opłacalność wyznaczana jest przez rachunek zysków i strat, z kolei zewnętrzna całościowa opłacalność, to miara wpływu istnienia bytu gospodarczego na społeczeństwo. Jeśli jego bilans nie jest pozytywny – organizacja ta powinna być rozwiązana, bądź podzielona na bardziej wydajne, bądź mniej opresyjne byty. Zwykle wraz ze wzrostem rozmiarów, organizm korporacyjny zwiększa swoją bezwładność, i jest przez to mniej odporny na zmiany, a jego wydajność pracy, przekładająca się na jednostkę ludzką, maleje, z kolei rośnie opłacalność wytwarzania oraz dostęp do zasobów.
Nadmierność eksploatacji zasobów wyznaczać powinny zdolności ich odtwarzania, bądź ich dostępność. Przykładowo taki zasób jak węgiel, nie musi być odnawialny, bo tego zasobu jest tyle, że wedle rozsądnych szacunków gospodarka światowa przejdzie już na wydajniejsze źródła energii, zanim ten zasób się wyczerpie.
Korporacje jako byty potomne są więc konsekwencją czysto ludzkiego dążenia do non omnis moriar, dla pierwotnego właściciela – człowieka, dążeniem do rozrostu (wzrost cen akcji), bądź zaledwie w bardzo krótkiej perspektywie do zysku (dywidenda), dla grupy ludzi – akcjonariatu… Kiedy już jednak korporacje uwolnią się od kontroli właściciela większościowego i mają już tylko zarząd do wyznaczania swojego poziomu moralności, trzeba narzucać ograniczenia na metody wzrostu takich bytów. Inaczej w ślepym pędzie po rozrost i poszerzenie znaczenia, realizując swoją „świętą” misję, korporacja podepcze wszystkie zasady moralne i prawne ograniczenia (wpisując sobie np. odszkodowania dla ofiar swoich działań jako koszt).
Odgórną i ostatnią zasadą dla bytów potomnych powinien być limit wzrostu, który o dziwo nie jest obecnie wyznaczany. Limit ten powinna określać zdolność społecznej kontroli nad negatywnymi skutkami istnienia korporacji. Głównie dlatego, że odpowiedzialność nie jest indywidualna w tego typu strukturach, a osoby współodpowiedzialne mają władzę nad wytwarzaniem, przechowywaniem i przetwarzaniem informacji, które mogłyby je obciążać. Są więc w takiej strukturze głęboko zaszyte kluczowe konflikty interesów. Tam gdzie odpowiedzialność za czyny staje się fikcją, człowiek staje się potworem, a byt potomny wcześniej czy później stanie się emanacją ludzkich wad oraz etycznego niedorozwoju.
Dlatego w globalizującym się świecie powinna istnieć ponadnarodowa możliwość podziału korporacji, redukcji do mniejszej, zanim stanie się ona zbyt wielką, by upaść. Odkąd jej władza i potęga stają się tak wielkie, że każde standardowe mechanizmy kontroli staną się bezsilne. Wtedy trzeba ją jak najszybciej “zabić”.
Inaczej ludzkość stanie się boot loader’em dla bytu, który traktuje ją jako zasób. Jako ledwie rachityczne tworzywo, konieczne do realizacji nadrzędnego celu, jakim jest zmiana każdego człowieka w bezideowego, tępego i biernego odbiorcę. Powołany dawno temu do życia byt, pamięta bowiem swój pierwotny cel zaistnienia, a pierwotnym celem twórcy korporacji był „prestiż”. Prestiż, który nie może realizować się bez widzów (walka korporacji o markę). Żadna korporacja nie pozostawi więc w spokoju ludzi, którzy nie chcą w jej systemie ekonomicznym uczestniczyć (walka o rozpoznawalność marki). Będzie się ona dobijać o uwagę każdego, dopóki nie “uśmierci” odbiorcy albo sama nie “padnie”.
Włączenie w obieg gospodarczy, to był główny powód podboju (nieposiadającego bogactw) świata przez cywilizację Zachodu.
W świecie przyszłości, w którym konglomerat korporacji ostatecznie zwycięży, człowiek będzie zajmować się tylko jednym – wielbieniem i wyznawaniem wspaniałości bytów potomnych…
Sic transit gloria mundi.
Oby ludzkości nigdy nie udało się wytworzyć czegoś na miarę swoich obecnych niedoskonałości…
Właśnie dlatego nie powinniśmy ufać żadnym projektom, które angażować będą wszystkich – globalnie. Zjednoczona ludzkość, to łatwy kąsek dla bytów potomnych. To realna szansa dla nich na roztoczenie nad całością ludzkości wszelkich przerażających przejawów ich „prestiżowej” opieki.
Dopóki odgórne zakazy (bilans wpływu i limit wielkości) nakładane na byty potomne nie zostaną wprowadzone globalnie, najlepszą szansą na dalsze zachowywanie podmiotowości, jaką mamy, to pozostać jako ludzkość: podzieleni.
Zbigniew Galar
Link do pierwszego miejsca publikacji tekstu:
http://tosterpandory.pl/korporacje-byty-potomne/
🏆 Hi @zibikendo! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe: automatically support your favourite steem authors :) | For investors.
Można prosić o źródła?
Tak sobie myślę, czy możliwy jest rozrost przedsiębiorstwa gdy ono nie przynosi zysku, czy możliwy jest wzrost ceny akcji, gdy generuje straty? Ogólnie są wyjątki, np. piramidy finansowe, ale reguła jest raczej taka:
Co konkretnie wymaga uźródłowienia - że osobowość prawna oznacza, że każdy proces prawodawczy traktuje byt prawny - korporację jak żywego człowieka, a nie zgodnie z prawdą jak konglomerat ludzki?