Łódź, Polska, 6 czerwca, 2014 wykład Jeffreya Sachsa
współorganizator wydarzenia: Zbigniew Galar
Część IV - Dziwne zdarzenie
Z czasem, po 1991 roku, po roku 1990, nie byłem już bardzo zaangażowany po pierwszym roku i przyjechałem kilka razy w 1991 roku, i wtedy pierwszy Gorbaczow poprosił mnie o pomoc, przez Gregorija Jedlińskiego i Plan 400-dniowy, a potem Gorbaczow upadł i Jegor Gaidar poprosił mnie o pomoc.
I chciałem wam opowiedzieć o tym dziwnym zdarzeniu, a mianowicie, dawałem dobre rady Polsce i dawałem te same rady Rosji i dawałem takie same rady zachodnim rządom odnośnie Rosji: „Anulujcie długi, nie wymagajcie ich spłaty, stwórzcie Fundusz Stabilizacji Rubla, udzielcie wczesnej pożyczki, żeby pomóc Rosji stanąć na nogi.”
Każdy z tych pomysłów został odrzucony przez rząd Stanów Zjednoczonych. Ani jeden nie został zaakceptowany. Żadnego: „Zadzwoń za tydzień.”, tym bardziej żadnego: „Zadzwoń jutro.”
Sekretarz Stanu rządu Stanów Zjednoczonych powiedział mi: „Panie Sachs – to się nie wydarzy!”
I właściwie powiedział coś, co było podwójnie, potrójnie frustrujące.
To był Larry Eagleberger, człowiek pełniący obowiązki Sekretarza Stanu w 1992 roku, powiedział: „Wiesz, Leszek Balcerowicz dał mi tę samą radę, którą ty mi teraz dajesz, dotyczącą tego, co należy zrobić z Rosją.”
I jeszcze dodał: „Nawet gdybym się z tobą zgodził, a nie mówię, że się z tobą nie zgadzam, ale musi Pan coś zrozumieć, Panie Sachs – to się nie wydarzy!”
„Dlaczego?” Dał mi jedną wskazówkę, chociaż były dwie.
Powiedział: „Wiesz, jaki mamy rok?” To nie było trudne pytanie.
Powiedziałem: „Tak, Panie Eagleberger, jest rok 1992.”
Powiedział: „Wiesz, co to oznacza?”
Ja na to: „Że odbędą się w nim wybory prezydenckie?”
Odpowiedział: „Tak. To się nie wydarzy!”
Więc USA nie mogły pogodzić się z myślą – o pomaganiu Rosji. Może i w Polsce nie tak łatwo byłoby mieć taki pomysł. Dla mnie było to tak samo łatwe, co pomoc Polsce, muszę wam to powiedzieć. Ponieważ tak samo, jak byłem podekscytowany myślą o niesieniu pomocy Polsce, byłem równie podekscytowany myślą o pomaganiu Rosji w 1992 roku.
Powiedziałem: „To pierwsza okazja na wprowadzenie w Rosji demokracji od 1000 roku naszej ery. To historyczne wydarzenie. Jedyna okazja nie w tym wieku, lecz jedyna na tysiąclecie. Pomóżmy.”
Ale nie było gotowości do pomocy – żadnej. Myślę, że był to jeden z powodów, dla którego w Rosji rozegrało się to tak chaotycznie. Nie było w ogóle pomocy. W Stanach potem obwiniano mnie za to wszystko. Ponieważ byłem jedynym, którego kojarzono z Rosją. Jelcyna znano już niekoniecznie, ale znano Sachsa.
Więc cokolwiek się działo, mówiono: „Widzicie, ten głupi ekonomista to zrobił.”
Ale prawdę mówiąc, był to dość niestabilny okres w historii. Czy się pomagało, czy nie. Na szczęście pomogliśmy Polsce. A tak na marginesie, Polska potrzebowała pomocy w tamtym czasie. Ale Polska dokonała wielkich rzeczy.
Miałem jeszcze dokończyć kwestię Leszka. Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, ale w kolejnych latach odkryłem, że właściwie zgadzaliśmy w kwestiach politycznych nie tak bardzo, jak sądziłem. W roku 1989 i 1990 zgadzaliśmy się we wszystkim. I to dowodzi, że rozmawialiśmy o podstawach, a nie o długoterminowej filozofii. Nawet nie wiedziałem, że mamy różnicę zdań, czy długoterminowo ma działać wolny rynek, czy nie. Stało się to bardziej widoczne dopiero później. I on był zaskoczony moim stanowiskiem w wielu kwestiach, czasami i ja byłem zaskoczony jego postawą. Co, przy okazji, wcale nie umniejsza mojego podziwu dla niego. Ponieważ myślę, że oddał on wielkie zasługi dla tego kraju, naprawdę wielkie zasługi dla tego kraju. Ale nie podzielamy tej samej filozofii politycznej w wąskim aspekcie różnic spojrzenia centroprawicowego i centrolewicowego, powiedziałbym. Ponieważ ja jestem bardziej socjaldemokratą. On jest znacznie bardziej wolnorynkowy niż ja. Ale to nie było nawet widoczne, ponieważ kiedy rozmawia się o wymienialności waluty, stabilizacji, zakończeniu wysokiej inflacji, popycie i podaży, nawet nie zauważa się tych różnic. Różnice bardziej subtelne są na kolejne 25 lat, a nie na pierwszy rok. I tego doświadcza teraz Polska. Jeśli chodzi o mnie, nie zamierzałem odzwierciedlać strategii Ronalda Reagana, z pewnością nie byłem agentem MFW, ani niczyim innym – nigdy.
Właściwie to powziąłem… opowiem wam jeszcze jedną historię. Ponieważ jest śmieszna. Kiedy zacząłem doradzać Polsce i Boliwii, nagle zacząłem być atakowany na łamach opinii publicznej, przywykłem do tego, że jestem atakowany każdego dnia za pomaganie. I zdałem sobie sprawę, że pomaganie to niebezpieczny biznes, więc powziąłem postanowienie, ustanawiając zasadę na początku, że wszystko, co zrobię, zrobię tylko na moim akademickim wynagrodzeniu – nigdy dla pieniędzy. Nie na kontrakcie, nie jako konsultant, nie po to, żeby zarabiać pieniądze. Zrobię to tak po prostu, inaczej każdy zaatakuje mnie: „O! Robisz to dla tego!”
A ja mu na to: „Nie, robię to po prostu dlatego, że to moja praca – na tym mi zależy, to pragnę robić.”
Poza tym jak mnie wyleją, to nie ma znaczenia. To było po prostu dawanie najlepszych rad i nie byłem od nikogo zależny, więc to właśnie robiłem przez ostatnie 29 lat. Pracowałem, jak wspomniałem, w ponad stu krajach, nigdy nie wziąłem grosza, ponad moje akademickie wynagrodzenie, za żadną z tych prac w ciągu 29 lat. Mogłem, ale tego nie zrobiłem, ponieważ nie chciałem. Chciałem móc funkcjonować także jako… kocham to, co robię. I kocham to, że daje mi się szansę przybyć do czyjegoś domu i pomóc. To życiowy przywilej, więc nie chcę tego przywileju utracić.
Więc w 1991 roku, kiedy ja, tuż przed Gaidarem, zostałem właściwie zaproszony… To był jednak 1990 rok, późny 1990 rok; zaproszono mnie do Gosplanu naprzeciwko Kremla. To było bardzo nietypowe, wiecie – dla mnie, dostałem chyba gęsiej skórki, nie ze strachu, ale z powodu tego – jakie to było dziwne. I udałem się na siódme piętro Gosplanu. Powiedziano mi: „Że jeszcze żaden przedstawiciel Zachodu nie znalazł się na tym piętrze.”
To był najwyższy poziom Gosplanu. Moim oprowadzającym był Pan Masłow z Politbiura – kierownictwa kompleksu militarno-przemysłowego. To nie żart. To był Związek Radziecki. Miałem wtedy 33 lata. I dla mnie również to było całkiem interesujące, oczywiście. Usiadłem po jednej stronie, a po drugiej było 50-ciu rosyjskich aparatczyków.
Dawałem im wykład o gospodarce rynkowej przez jakieś trzy godziny, podczas którego robili skrzętne notatki. I pod koniec Pan Masłow powiedział: „Chcielibyśmy, żebyś jeszcze do nas wrócił, potrzebujemy więcej porad.”
I mówi: „Ile będziesz za to oczekiwał od nas finansowo?”
A ja mówię: „Nie, nie – Panie Masłow, chcę żeby Pan zrozumiał, że jestem naukowcem. Będzie mi bardzo miło przybyć tutaj, by to zrobić.”
Nagle mówią: „OK, poczekaj.”
Odprowadzono mnie do innego pokoju, minęło pół godziny, po czym przyszedł tłumacz i mówi: „Stworzyłeś ogromny problem.”
A ja mówię: „Jaki?”
A on na to: „Cóż, nie wiedzą, co zrobić. Myślą, że prawdopodobnie jesteś opłacany przez CIA, skoro nie chcesz pieniędzy. Nie zrozumieli odpowiedzi, której im udzieliłeś. Jak możesz nie chcieć pieniędzy?”
Więc nigdy nie wiadomo, kiedy jest to źle interpretowane, dlatego musiałem im wyjaśnić: „To nie tak, ja naprawdę jestem naukowcem. Tym się zajmuję.”
Jakoś udało nam się to przezwyciężyć i powracałem do Gosplanu jeszcze kilka razy. Historia potoczyła się swoim kursem i tak to było…
Koniec części IV
Ciąg dalszy nastąpi...
Jeffrey Sachs
Transkrypcja nagrania wykładu oraz tłumaczenie:
Zbigniew Galar
Licencja na rozpowszechnianie treści wykładu: Creative Commons 2.0:
Jeffrey Sachs
Licencja na rozpowszechnianie transkrypcji i tłumaczenia: Creative Commons 2.0:
Zbigniew Galar
Pełna wersja opracowania wykładu w formacie PDF będzie udostępniona pod ostatnią częścią
🏆 Hi @zibikendo! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @zibikendo :) | For investors.