Sola to obietnica – „przyrzekam wam, że wywiążę się ze zobowiązania”. Jest to termin ekonomiczny, lecz równocześnie społeczny.
Człowiek zrzucony na ten padół niebezpieczeństw i żalów, zwany Ziemią, czasami – w bardzo wyjątkowych wypadkach – stara się być ziarenkiem uporządkowania w chaosie.
Jesteśmy tutaj bardzo krótko. Im dłużej tutaj przebywamy, tym większe jest prawdopodobieństwo naszego zgonu. Po pewnym czasie rośnie ono wykładniczo. Jednak nie musi dojść do zejścia, aby los nas ubezwłasnowolnił – wystarczy choroba, a gdy jesteśmy zdrowi – może przydarzyć się wypadek.
Gdyby wykreślić szanse na spełnienie obietnicy – jakiegokolwiek zobowiązania – to tym są one mniejsze, im mniej honoru ma człowiek, który wziął na siebie to brzemię. Oczywiście honor to zapomniane, zaśniedziałe i zmurszałe pojęcie. Jednak dla niektórych, gdy Słońce na cirrusowym niebie rozświetla nieboskłon, w tych ulotnych chwilach, w przebłyskach świadomości świeci ono dalej swoim niezrównanym blaskiem.
Jesteśmy nieustannie zagrożeni, podatni na urazy i wewnętrznie słabi. Lecz, zdarzają się ludzie i momenty, w których pomimo tego otrzepujemy się z bitewnego zgiełku. Serce może być martwe, lecz nadal mamy natlenioną krew w mięśniach. Na jedną chwilę wstajemy niczym tytani, by w ostatnim nieraz geście swojej ułomnej woli, wywiązać się z obietnicy, która do tej pory skrywała się głęboko, zepchnięta aż na dno naszego wewnętrznego wstydu.
Tak narodziła się idea weksla.
Kiedy ludzie poznali pismo, kiedy zrozumieli wartość trwałości i niezmienności rysunków naskalnych, kiedy ujrzeli przewagę informacji nie podlegającej interpretacji, która nie była już tylko zapamiętanym i ponownie odtwarzanym ustnym przekazem – wtedy mogła ujrzeć światło dzienne idea zapisu zobowiązującego.
Każdy taki zapis, kiedy tylko odnosił odpowiedzialność za zobowiązanie indywidualnie, był lśniącym wyróżnikiem człowieka nad zwierzęciem – symboliczną emanacją jego wolnej woli. Robiąc coś we własnym interesie, zachowujemy się jak wszyscy – płyniemy z prądem, jak wszystkie bezrozumne cząstki, śnięte ryby. Kiedy natomiast dotrzymujemy zobowiązań, nawet jeśli wiąże się to z trudem, problemami i poświęceniem, wtedy wyznaczamy wartość naszego człowieczeństwa – jakość naszej egzystencji.
Weksel, to co innego niż dług. Dług (w sensie świadomości) leży po stronie wierzyciela i jest jego przekonaniem, że jesteśmy mu coś winni. Dług może powstać z przyczyn niezależnych, może być przypadkiem, może wynikać z pychy i chęci zawłaszczenia tego, co mają inni. Zdobywca uważa, że cały świat należy do niego, a on sam istnieje po to, żeby to udowodnić i tę własność odebrać.
Weksel natomiast jest wyrazicielem woli wystawiającego. Akt złożenia podpisu, to uświęcona chwila, w której osobiście podpisuje się wielkość i rodzaj swojego gestu dla świata. Podpis ten jest świadomym i niezłomnym twierdzeniem, że człowiek – istota ludzka – jest w stanie zrobić coś nawet wtedy, kiedy nie będzie to leżeć w jego interesie, i to tylko dlatego, że wcześniej się do tego zobowiązał. A nie dlatego, że musi. Weksel jest wyrazicielem przytomności umysłu jego wystawcy, kontroli nad własnym życiem, hegemonii nad przeciwnościami świata i wewnętrznymi popędami, odpowiedzialności za własne czyny. To zaklęta w papierku ludzka wola. Jego istnienie wyznacza różnicę, jaką stanowi świadome ludzkie życie od bezrefleksyjnego podążania za podstawowymi potrzebami i płytkimi emocjami.
Syngrapha – pierwsza forma weksla była znana już w starożytnym Rzymie (M. Kuryłowicz, Chirographa i syngrapha, Rej.1994, nr 10, s.12 i n.), lecz idea ta w życiu społecznym zadomowiła się na dobre dopiero jako część będącego w pełnym rozkwicie Średniowiecza (około XII wieku). Kiedy rozpad Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego podzielił jego dawne terytoria na dziesiątki suwerennych państewek, każde z nich miało inną, a więc trudno wymienialną walutę opartą na monetach. Niewielkie odległości, na których trzeba było posługiwać się innymi pieniędzmi, sprawiały kupcom wielkie kłopoty. Wtedy więc z konieczności sięgnięto po ideę prywatnych zobowiązań. Dzięki wynalazkowi oraz prawu do wystawienia weksla, każdy piśmienny mógł wymieniać sole (weksle) za potrzebne mu produkty, nawet jeśli nie miał grosza przy sobie. Była to prywatna waluta każdego wolnego obywatela pozyskującego produkty na jarmarkach w północnych Włoszech.
Zakup za weksel, to nie był dług, czyli zakup wzięty na kredyt. Sprzedawca nie wydawał towaru wartego np. 100 monet, zapisując sobie w zeszycie, że dana osoba jest mu właśnie tyle winna. W momencie otrzymania weksla od wystawcy, kwota zobowiązania automatycznie – była spłacona. To na wekslu widniał dług i gdy wystawca był osobą wiarygodną i znaną w najbliższej okolicy, jego zobowiązanie było traktowane jako twardy pieniądz. Sprzedawca mógł więc ten weksel wymienić, przekazując go już innej osobie, np. w zamian za zaopatrzenie sklepu. Z kolei gdy wystawca nie miał honoru i nie spłacał swoich zobowiązań – sprzedawca wiedząc o tym, mógł po prostu takiego weksla nie przyjąć. Ujma na honorze w tych czasach oznaczała, mówiąc współczesnymi terminami, utratę na danym terenie zdolności kredytowej. Dlatego w dawnych wiekach tak bardzo liczyła się społeczna opinia.
Tak oto „drzewiej bywało”.
Niestety pierwotna idea weksla ewoluowała i z czasem została wypaczona. Przyjęła bowiem także formę indywidualnego zobowiązania przedsiębiorstwa prowadzonego przez daną osobę. Ponieważ to firma, a nie człowiek, wystawiała zobowiązanie, nie było już tutaj miejsca na przejawy biznesowego honoru. Firma co prawda deklarowała, że wystawione przez nią długi będą spłacone, lecz była ona bytem bezosobowym. Dlatego wraz z końcem indywidualnego zobowiązania konkretnej ludzkiej jednostki, kończyły się czasy uczciwej i prawej finansowej odpowiedzialności. Odtąd w firmach kombinowano, jak nie wywiązać się ze zobowiązań zaciąganych przez zakładającego działalność ojca czy dziada.
Z jednej strony dług w postaci weksla przypisany do przedsiębiorstwa żył dłużej, jeśli firma przechodziła z ojca na syna. Kolejny właściciel firmy także odpowiadał za jej zobowiązania majątkiem własnym. Jednak pomimo faktu, że takie weksel był obligiem bardziej długotrwałym, ceną za przypisanie długu bezosobowym bytom było utrudnione egzekwowanie zobowiązań.
Potem – wraz z pojawieniem się idei przedsiębiorstw z osobowością prawną – za obowiązania firmy odpowiadała już tylko ona sama. Usunięto więc ostatni listek figowy. Odtąd przejaw jakiegokolwiek honoru czy czystej uczciwości, czyli spłacania zobowiązań w części, która nie jest obligatoryjna – był traktowany jako działalność na szkodę spółki. W rezultacie wszystkie wielkie koncerny słusznie traktowane są przez społeczeństwo jako bezduszne marki. Ich słowo jest warte tyle co wiatr, który je niesie. Świadomość ich konstrukcji ideowej się upowszechnia, a wiedzę o psychopatii koncernów nowe pokolenia wysysają już z mlekiem matki.
Weksel pozbawionych kręgosłupa moralnego bytów wirtualnych, jest wyzutym ze swojej esencji pustym słowem. Jest on wart tylko tyle, ile uda się wymóc za pośrednictwem uzależnionego od zasobów finansowych prawnego bata. Co w erze kruczków prawnych, lobbystów polityki legislacyjnej i korupcji sędziów sprowadza się do sytuacji, w której za zobowiązania płacą tylko ci biedniejsi.
Weksel własny – osobisty, indywidualny i ludzki – to wyznaczająca jakość wystawiającego go bytu niedoścignona idea. Pełna meandrów człowieczeństwa nadzieja triumfu siły woli. Egzalatacja celu, świadomości, życia i nadziei. Zmierzona z furią tego świata obietnica – „to Ja przyrzekam wam, że wywiążę się ze zobowiązania, Ja – Człowiek”.
Zbigniew Galar
Link do pierwszego miejsca publikacji tekstu:
http://tosterpandory.pl/sola/
🏆 Hi @zibikendo! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @zibikendo :) | For investors.
Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
http://tosterpandory.pl/sola/