Jestem w trackie mojego kwietniowego wyzwania 10 000 kroków dziennie oraz uczestniczę w kwietniowej @poprzeczka. Poza falstartem 1 kwietnia idzie mi nieźle z wyzwaniem 10 000 kroków. Nie jest to zawrotna ilość kroków, ale czasami potrzebuje dodatkowych aktywności, żeby osiągnąć ten poziom. Próbuję dodatkowo zwiększać tą ilość zgodnie z zasdami poprzeczki.
Gdy jest czas i pogoda jest dobra, to naturalny jest spacer. Kolejny sposób to pójść na siłownie. Oczywiście bieganie na bieżni jest super i człowiek może spalić dodatkową ilość kalorii, ale gdy ma się sporo kroków do nadrobienia, to już lepiej potańczyć z córką przy "Just dance", pokrzątać się w domu i wtedy w tym samym okresie czasu uzyskamy większą ilość kroków. Sama ilość kroków to nie jest jakiś wyznacznik i lepiej jednak wybrać się na siłownie, to po prostu luźna uwaga ;)
Wczoraj jak co sobotę sprzątałem. Po południu poszliśmy na spacer i po godzinie 20 miałem sporo kroków do zrobienia. Mając trochę czasu postanowiłem sobie po prostu potańczyć. Komiczny widok. Prawie czterdziestoletni mężczyzna tańczy z słuchawkami na uszach :D. Gdy już byłem usatysfakcjonowany ilością zrobiłem sobie z żoną filmowy seans. To był błąd, bo nie przypuszczałem, że samoistnie wynik się nie dobije do 15 000. No nic, skucha. Z poprzeczką i tak pewnie będę się na dniach żegnał.
Widać zresztą po wysokości słupka, że niedziela należy na razie do tych leniwych.
Dodatkowym zagrożeniem jest przeziębienie, które ewidentni mnie zbiera i dziś biję się z myślami, czy spróbować pobić 4 kilometry na bieżni, czy lepiej sobie profilaktycznie odpuścić.
Czwartkowa wizyta.
Pomimo większej aktywności niestety z odchudzaniem wyszło ostatnio słabo. O ile w święta poszło całkiem nieźle. To po opuściłem gardę.
Posiadanie w domu 5-cio kilowej reklamówki z słodyczami to ciężka sprawa. No nic muszę zadowolić się brakiem nabrania dodatkowych kilogramów.